Bohaterka "Sanatorium miłości" zdemaskowała matrymonialnego oszusta. Wszyscy dali się nabrać
“Sanatorium miłości” wzbudza wśród widzów ogromne emocje. Niekiedy historie bohaterów wywołują ciarki na plecach. Janina z 6. edycji opowiedziała o tym, jak trafiła na matrymonialnego oszusta. Mało brakowało, a straciła by duże pieniądze.
"Sanatorium miłości" w TVP
Postacie z popularnego programu telewizyjnego TVP ponownie wyruszyły w podróż do sanatorium, aby dać sobie możliwość nawiązania nowych relacji. Między uczestnikami powstają prawdziwe przyjaźnie, a nawet uczucia. W siódmym odcinku "Sanatorium miłości" będziemy świadkami kolejnych emocji towarzyszących seniorom.
Maria będzie przepełniona radością po romantycznym spotkaniu z Ryszardem, ale potem pojawi się konflikt ze Stanisławem, gdy usłyszy, jak jest krytykowana przez inną uczestniczkę w towarzystwie Marii Luizy i Teodozji. Andrzej natomiast będzie musiał poradzić sobie z uczuciami jednej z seniorek. Ciekawą postacią w tym sezonie jest również Janina.
Fani "Sanatorium miłości" zrównali ją z ziemią. Uczestniczka nie wytrzymała. Tak się odgryzła "Kobieta bez klasy". Fani zażenowani zachowaniem bohaterki "Sanatorium miłości". Mocno oberwałaJanina w "Sanatorium miłości"
Janina błyskawicznie zdobyła serca widzów szóstej edycji programu "Sanatorium miłości". Internauci doceniają ją za spokojną naturę, mądre wypowiedzi i szacunek, jakim darzy Tadeusza. Już we wczesnych odcinkach jeden z uczestników wyznał Janinie swoje uczucia, od tego momentu para lojalnie wspiera się nawzajem w wykonywaniu zadań w parach. Pod postami na oficjalnym profilu programu na Instagramie większość komentarzy o Janinie jest pełna uznania.
Okazało się, że Janina miała trudności z dostaniem się do programu. W rozmowie dla tvp.pl powiedziała, że kilka razy próbowała wziąć udział w "Sanatorium miłości", ale bez sukcesu.
Ostatnio udzieliła wywiadu, w którym opowiedziała o historii, która się mogła dla niej źle skończyć.
Janina trafiła na oszusta matrymonialnego
Janina z “Sanatorium miłości” udzieliła wywiadu portalowi “Super Express”. Wyznała tam, że pewnego razu po rozwodzie poznała ciekawego mężczyznę.
Moja opowieść to przestroga dla wszystkich kobiet, które szukają znajomości z odległych miast. One się wcale moim zdaniem nie sprawdzają. Poznałam mężczyznę na wczasach, który przedstawił się jako emerytowany żołnierz spod Szczecina. Zdobył moje zaufanie, przy tym był szarmancki i hojny. Zaprosiłam go do domu. Chodziliśmy razem na zakupy, do teatru, na kolacje, wszystkie muzea w Warszawie dzięki niemu zwiedziłam... – zaczęła.
Zdradziła, że po jakimś czasie zobaczyła wiadomości od innej kobiety. Na początku jednak to zignorowała.
Podczas pobytu u mnie zaczęły przychodzić do niego sms-y od niejakiej Oli. W końcu zapytałam, kim jest ta kobieta, ale szybko ukręcił temat tłumacząc, że to wdowa po jego przyjacielu, której od czasu do czasu pomaga. Myślę sobie: "Super chłopak! Ze świecą takiego szukać". Jako że nie byłam zakochana, tylko lekko zauroczona, to machnęłam na to ręką – wyznała.
Później jednak w jej głowie zapaliła się czerwona lampka.
Byliśmy na wczasach w Kołobrzegu, ale ona znowu zaczęła wysyłać wiadomości. Tego było już za wiele. Poprosiłam, żeby pokazał mi, o czym rozmawia z tą kobietą. Nie spodobało mi się to, co zobaczyłam. Już po pierwszych słowach wiedziałam, że ta znajomość jest bliska… – powiedziała.
Kiedy obie zorientowały się, kim jest mężczyzna, postanowiły zdemaskować jego kłamstwa.
Od razu zapaliła mi się czerwona lampka, to wtedy założyłam sobie Facebooka i znalazłam tajemniczą Olę. Porozmawiałyśmy i zrobiłyśmy z nim telekonferencję - ja rozmawiałam z nim na wideo, a Ola przysłuchiwała się temu przez telefon w trybie głośnomówiącym. Zapytałam go, co ta Ola dla niego znaczy, a on odparł, że nic i tylko mnie wielbi. Ona wtedy nie wytrzymała i włączyła się w rozmowę. Zdemaskowałyśmy tego pana, ja dostałam wysokiego ciśnienia, aż musiałam zasięgnąć pomocy na SORze. Ta historia spowodowała utratę wiary w mężczyzn, w ich ładne słówka... – wyznała.
Okazało się, że oszust brał pieniądze od innej kobiety, aby móc hojnie traktować Janinę.
Oli wmawiał, że ma raka kości. Pożyczał od niej duże sumy pieniędzy na "konsultacje profesorskie" w Warszawie. Jeździł wtedy do mnie i nie liczył się z groszem. Stąd ta jego szarmanckość i hojność była.Oli wmawiał, że ma raka kości. Pożyczał od niej duże sumy pieniędzy na "konsultacje profesorskie" w Warszawie. Jeździł wtedy do mnie i nie liczył się z groszem. Stąd ta jego szarmanckość i hojność była – zdradziła.
Ta historia to zdecydowanie przestroga dla wszystkich kobiet. Warto dokładnie sprawdzać, z kim ma się do czynienia.