Jak Monika Richardson wyglądała na Marszu Miliona Serc? Tej stylizacji nie da się zapomnieć
Monika Richardson nie opuściła niedzielnego “Marszu Miliona Serc”. Udziałem pochwaliła się na Instagramie, a jej nakrycie głowy wywołało niemałą burzę w komentarzach. Co pisali internauci i jak wytłumaczyła się dziennikarka?
"Marsz Miliona Serc" w Warszawie
W niedzielę w Warszawie odbył się organizowany przez opozycję “Marsz Miliona Serc”. Frekwencja dopisała, a uczestnicy, idąc około czterokilometrową trasą, manifestowali swoje poglądy.
"Przychodzi ten przełomowy moment w historii naszej ojczyzny" - powiedział Donald Tusk - "Dzisiaj następuje wielka zmiana. To sygnał wielkiego polskiego odrodzenia. Niektórzy dzisiaj uciekli ze stolicy, nie chcieli was widzieć, ale dzisiaj cały świat patrzy na Warszawę. Tej siły już nic nie zatrzyma. Ta zmiana jest nieuchronna" - dodał.
Wśród tłumu osób nie zabrakło także gwiazd. Wśród nich Monika Richardson i jej czapeczka…
Monika Richardson na "Marszu Miliona Serc"
Na niedzielnym “Marszu Miliona Serc” pojawiła się także Monika Richardson, która wszystko udokumentowała na Instagramie.
"Jesteśmy. Chodźcie z nami. #zawolnośćidemokrację #konstytucja #prawaczłowieka #wolnościobywatelskie" - napisała.
Ogromne emocje wzbudziło jej nakrycie głowy. Richardson w czarnej czapce z daszkiem z 8 gwiazdkami ruszyła lawinę…
- To jest ten język miłości?
- Tyle razy wypowiadała się Pani o akceptacji i tolerancji, natomiast ta czapka nie świadczy ani o jednym ani o drugim, powiało hipokryzją.
- Język miłości Pani Moniki... Nie oszukacie Polaków swoją "miłością" do Polski i do nich samych.
- To nieźle naj***ne w głowie - piszą internauci.
Nie brakuje tych, którzy w lot zrozumieli intencje Moniki Richardson, ale dla tych krytykujących pozostawiła kolejny wpis.
Monika Richardson tłumaczy wybór czapki na "Marsz Miliona Serc"
Po tym, jak zrobiło się zamieszanie z powodu czapeczki z daszkiem i gwiazdkami, jaka nałożyła Richardson na “Marsz Miliona Serc”, dziennikarka napisała na Instagramie.
"Słowo jeszcze o czapeczce, którą zdjęłam i schowałem, jak relikwię, żeby potem wnukom opowiadać o ruchu ośmiu gwiazdek. To już będzie w państwie #bezpis …
Otóż zarzucacie mi, że sieję mowę nienawiści, że dziwi Was, że wspieram tych, którzy używają wulgaryzmów. Pozwólcie, że wyjaśnię. Mogę się mylić, ale na moje oko demokracja jest w Polsce poważnie zagrożona, a konstytucja notorycznie łamana. Grozi nam przymusowe opuszczenie Unii Europejskiej, albo konieczność spłacania wielomilionowych kar do UE. Żyjemy w państwie z urzędu homofobicznym i ksenofobicznym, w którym kobiety nadają się do prac kuchennych i rodzenia dzieci. Ale, jak wiemy, nie rodzą, bo dają w szyję…" - zaczęła, nie owijając w bawełnę.
Potem było jeszcze ostrzej, a Monika nie gryzła się w język.
"Jestem Polką i Polką umrę. Chcę żyć w tym kraju i chciałabym, żeby tutaj mogły również mieszkać moje dzieci. Trudno się rozmawia z katotalibami i neonazistami, którzy ukrywają się pod ładnie brzmiącymi nazwami partii. Stąd ruch ośmiu gwiazdek, na wspomnienie którego zawsze dodajemy „i konfederację” (to także powiem wnukom).
Zachęciła także do korzystania z przywilejów, jakie daje nam demokracja.
"Wykorzystam oczywiście wszystkie mechanizmy demokratyczne #15października i zadbam, by moi najbliżsi i środowisko moich przyjaciół i znajomych głosowało. Ale populizm to ogromna siła, a równie duża jest społeczna inercja w tym kraju. Dlatego warto pamiętać o naszym polskim „no pasarán”. Mówię to bez złości, ot tak, z dziennikarskiej rzetelności, choć dziennikarką już od dawna nie jestem. Wyborcom PiS na tym profilu już bardzo dziękuję, mnie interesują wyłącznie ci, którzy nie są pewni, czy pan Kaczyński nas wybawi […] - napisała.
Wydaje się, że wyczerpująco wyjaśniła obecność gwiazdek na swoim nakryciu głowy.