Maryla Rodowicz "wymądrza się" po festiwalu w Sopocie i jedzie po organizatorach, cytując... Wałęsę. "Jak tak można?!"
Mimo że tegoroczny Top of the Top Sopot Festival dobiegł już końca (co bardziej złośliwi komentatorzy przyjęli z nieskrywaną ulgą), jego echa wciąż nie milkną. Tym razem swoją opinię postanowiła wyrazić jedna z legend polskiej estrady, a mianowicie – Maryla Rodowicz. Choć sama nie miała okazji zaprezentować się przed sopocką publicznością, wnikliwie oglądała każdy z występów. Nie omieszkała tym samym dorzucić swoich trzech groszy, na organizatorów przedsięwzięcia spadły tym samym niemałe gromy. Było aż tak źle?
Maryla Rodowicz nie jest jedyna. Lawina krytycznych komentarzy po każdym dniu Sopotu
Mimo niewątpliwych starań organizatorów festiwalu w Sopocie cztery dni muzycznych atrakcji stały się jednocześnie czterema dniami (nierzadko ostrej) krytyki. Dostało się zaś… wszystkim. Widzowie krytykowali zarówno prowadzących, jak i występujących artystów, a także kwestie techniczne.
Od negatywnych komentarzy nie uchronił się nawet przyjęty wyjątkowo pozytywnie Maciej Stuhr , prowadzący koncert czwartego dnia. Zarzucano mu bowiem… politykowanie i niepotrzebne poruszanie podobnych tematów podczas muzycznego wydarzenia.
Wydawać mogłoby się, że jedynymi, których ominęła fala niezadowolenia byli Alicja Majewska oraz Michał Bajor , którzy pojawili się na scenie tego samego dnia, co i młody Stuhr (łagodnie potraktowana zostałaby też z pewnością Ewa Bem, ta jednak, z powodów zdrowotnych, nie była w stanie dotrzeć do Sopotu ).
Rodowicz, publikując krytyczny (przynajmniej w części) post na Facebooku, także zaczęła od ostatniego koncertu festiwalu. Miło wcale nie było.
Maryla Rodowicz "jedzie" po organizatorach Top of the Top Sopot Festival 2023
Trzeba przyznać, że Maryla Rodowicz pokusiła się o wyjątkowo obszerną ocenę sopockiego festiwalu TVN, który to – jak sama przyznała zaś w facebookowym poście – “obejrzała pilnie od A do Z”.
Bez ogródek przyznała też, że… lubi oglądać zmagania konkurencji. Od początku nie było jednak za miło, dostało się zaś przede wszystkim organizatorom przedsięwzięcia oraz… orkiestrze.
Zacznę od ostatniego dnia, czwartkowego koncertu. Czułam, że tak będzie. I tak było. Ciężkie, orkiestrowe aranżacje zabiły większość piosenek. No, jak można tak aranżować delikatne, ulotne utwory np. Marka Grechuty? I nie pomogły dobre wokale. Żal – stwierdziła.
Nowe aranżacje klasyków nie przypadły do gustu także części widzów, którzy upust swoim emocjom dali w komentarzach pod czwartkowymi postami w mediach społecznościowych TVN.
Wracając jednak do Rodowicz – w dalszej części wywodu postanowiła skrytykować orkiestrę, a także wyjątkowo krótkie przerwy między kolejnymi występami . Żal (kolejny już) było jej także publiczności.
Nie dano szansy publiczności na przeżywanie razem z artystami wzruszeń. […] “Jeszcze w zielone gramy” (świetna Kasia Moś) – ludzie aż wstali, owacje, wzruszenie, a tu od razu następny utwór . Tak było też po piosence Krystyny Prońko – kontynuowała.
Zauważyła przy okazji, że od współpracy z orkiestrą “uchronił się” jedynie Mrozu, a Alicję Majewską i Michała Bajora “ochronił Korcz”.
Ludzie mają w głowach określone harmonie, linie melodyczne, pauzy, a tu taka masa dźwięków po prostu psuje utwór i nie pozwala słuchaczowi delektować się znajomą formą ukochanej piosenki – zakończyła tyradę.
Mimo wyraźnego niezadowolenia, Maryli Rodowicz udało się także znaleźć pozytywy sopockiego festiwalu. Lista okazała się zaś proporcjonalnie długa do tej, zawierającej wytykane błędy.
Rodowicz "mówi Wałęsą" i rozpływa się nad (niektórymi) artystami i artystkami
Na przychylne słowo, zdaniem Maryli, zasłużyli między innymi: Kayah, Zalewski, siostry Przybysz oraz Margaret . Nachwalić nie mogła się także Igora Herbuta oraz najmłodszej uczestniczki koncertów – Sary James.
Super soulowe aranżacje, zawodowe dęciaki, no i wybitne wokale. A już to, co pokazał Igor Herbut z Sarą James, czapki z głów. Po prostu dzieło – przyznała.
Pozytywnego komentarza doczekali się także… krytykowani organizatorzy. Rodowicz przyznała, że podobało jej się ich podejście do repertuaru występujących artystów. Przy okazji zdecydowała się też na… cytat z Lecha Wałęsy.
Czuło się, że nikt niczego nie narzucał, wszyscy mieli wolną rękę w wyborze swoich piosenek. I to było słychać, i czuć, i mają za to “plusy dodatnie”, jak mawiał pan Lech Wałęsa – stwierdziła Maryla.
Artystka pochwaliła również prowadzących (w szczególności Marcina Prokopa oraz Macieja Stuhra), a także choreografię, kończąc na tym obszerny wpis.
To tyle mojego wymądrzania się na temat – skwitowała.
Zgadzacie się z nią?