Walka w sądzie o miliony Komendy. Matce puściły nerwy. Rozprawa zamieniła się w dramat
Dramatyczna scena w sądzie! Matka Tomasza Komendy nie wytrzymała napięcia i opuściła salę rozpraw zapłakana. Sprawa o spadek po niesłusznie skazanym mężczyźnie przybrała nieoczekiwany obrót.
Zbrodnia w Miłoszycach w 96 roku i jej konsekwencje
Tomasz Komenda, niesłusznie skazany za brutalne morderstwo 15-letniej dziewczyny, spędził 18 lat w więzieniu. Jego historia to dramatyczny przykład błędów, jakie mogą się zdarzyć w polskim wymiarze sprawiedliwości. W 1996 roku, w sylwestrową noc, w Miłoszycach doszło do brutalnego morderstwa. Policja szybko znalazła winnego – Tomasza Komendę. Mimo jego niewinności został skazany na 25 lat więzienia.
Dopiero po latach, dzięki determinacji dziennikarza i policjanta, udało się udowodnić niewinność Komendy. Nowe badania dowodów wykluczyły go jako sprawcę zbrodni. Po wyjściu na wolność Komenda próbował odbudować swoje życie. Otrzymał rekordowe odszkodowanie za niesłusznie spędzone lata w więzieniu.
Sprawa Komendy wywołała szeroką dyskusję na temat funkcjonowania polskiego wymiaru sprawiedliwości i pokazała, jak ważne jest rzetelne prowadzenie śledztw.
Tragiczna sytuacja synka Komendy. Na koncie miliony, a on nie ma na buty. To nie koniec dramatu Jednym gestem mógł uratować Komendę. "Ma do siebie żal". Zapłacił wysoką cenęAwantura o spadek
Sprawa o spadek po niesłusznie skazanym Tomaszu Komendzie przybrała nowy, bolesny obrót. Na ostatniej rozprawie doszło do publicznej kłótni między najbliższymi zmarłego: matką Teresą Klemańską i przyrodnim bratem Gerardem Komendą.
Gerard Komenda zgłosił swoje roszczenia do spadku, jednak spotkał się ze zdecydowanym sprzeciwem matki Tomasza i jej syna. Przyczyny tego konfliktu nie są do końca jasne, ale prawdopodobnie związane są z kwestiami finansowymi i tym, kto powinien dziedziczyć po mężczyźnie, który spędził wiele lat w więzieniu za zbrodnię, której nie popełnił.
Tragiczna historia Tomasza Komendy znów znalazła się w centrum uwagi, tym razem nie z powodu niesłusznego wyroku, ale z powodu rodzinnego konfliktu o spadek.
Żeby móc założyć sprawę o stwierdzenie nabycia spadku, trzeba mieć interes prawny, na przykład wiedzę o tym, że jest się uwzględnionym w testamencie. Najwyraźniej pan Gerard taki interes ma, bo nie dziedziczyłby majątku po bracie w wyniku dziedziczenia ustawowego. Gdyby nie było testamentu, wszystko dostałby syn Tomasza Komendy — wyjaśniał "Faktowi" Jakub Placek, adwokat specjalizujący się m.in. w sprawach dziedziczenia.
Sprawa spadkowa po Tomaszu Komendzie wciąż nierozstrzygnięta. Mimo upływu ponad roku od śmierci niesłusznie skazanego, sąd we Wrocławiu nie wydał jeszcze ostatecznego wyroku. Głównym kandydatem do dziedziczenia jest małoletni syn Komendy, Filip. Zaskakujące jest, że ani syn, ani jego matka nie stawili się na ostatniej rozprawie. Ta nieobecność rodzi wiele pytań i komplikuje całą procedurę.
Jak zareagowała matka Tomasza Komendy?
Teresa Klemańska, zeznając w sądzie, nie była w stanie powstrzymać łez. Emocjonalne wspomnienia o synu okazały się zbyt ciężkim przeżyciem. Kobieta opuściła salę, głęboko poruszona.
(Teresa Klemańska — przyp. red.) prawdopodobnie była świadkiem wezwanym przez sąd. Może zeznawać co do okoliczności związanych ze sporządzeniem testamentu przez pana Tomasza Komendę. To też na pewno wiąże się z odtwarzaniem okoliczności związanych ze zmarłym synem. Nic dziwnego, że matce, która straciła syna, towarzyszy trudny do opanowania stres — podkreśla mec. Jakub Placek.
Na chwilę obecną nie ma konkretnych informacji dotyczących terminu kolejnej rozprawy. Sytuacja pozostaje dynamiczna, a wszystko wskazuje na to, że proces może się jeszcze przeciągnąć.