Zygmunt Chajzer przyjął do siebie uchodźców z Ukrainy. Usłyszał od nich dramatyczną historię
Zygmunt Chajzer przyjął niedawno do siebie uchodźców z Ukrainy. Podczas ostatniej rozmowy z magazynem "Party" wyjawił, co od nich usłyszał. Długo nie zapomni takich słów.
Prezenter zaoferował swoje mieszkanie dwóm matkom oraz trójce dzieci. Spędził sporo czasu na rozmowach z kobietami, które opowiedziały mu, jak wyglądała droga z ogarniętej wojną Ukrainy do Polski.
Zygmunt Chajzer przyjął do siebie rodzinę z Ukrainy
Kolejny tydzień trwa inwazja Rosji na Ukrainę, a z każdym dniem do Polski przybywa coraz więcej uchodźców, uciekających przed wojną. Dotychczas wielu Polaków, w tym szerokie grono gwiazd, zaoferowało swoje mieszkanie jako bezpieczne, tymczasowe lokum.
Jedną z osób, która przyjęła do siebie obywateli Ukrainy, jest Zygmunt Chajzer. Prezenter postanowił zaprosić do swojego mieszkania pięć osób - dwie matki oraz troje dzieci. W trakcie poznania się Chajzerowi udało się również porozmawiać z kobietami na temat sytuacji w Ukrainie.
Te we wstrząsających szczegółach opowiedziały mu, jak wyglądała ich ucieczka z ojczyzny. Zaczęło się od podróży pociągiem, który z niewyjaśnionych przyczyn na kilka godzin zatrzymał się po środku... niczego.
- Po półtorej godziny jazdy pociąg zatrzymał się w szczerym polu. Nie wiadomo dlaczego. Uchodźcy, głównie kobiety i dzieci, czekali wiele godzin w zimnie. Zaczęło brakować wody. Na szczęście niedaleko była wioska. Mieszkańcy przynieśli ciepłe jedzenie, a jej władze zorganizowały zastępczy autobus, do którego wsiadły tylko matki z dziećmi. Autobus zatrzymał się kilka kilometrów przed granicą. Dalej trzeba było iść pieszo - opowiadał w rozmowie z "Party".
Okazało się, że Zygmunt Chajzer mógł liczyć na pomoc syna Filipa w przetransportowaniu matek z dziećmi do jego mieszkania.
- Mamy musiały nieść dzieci na rękach. Ale na granicy była osobna kolejka tylko dla matek z dziećmi i przesuwała się szybko. Po drugiej stronie czekali już Filip ze swoją partnerką Gosią, którzy przywieźli rodzinę do Warszawy. Pierwszą noc dziewczyny przespały w kawalerce pani Luby. Następnego dnia przeniosły się do mojej, którą mam niedaleko pracy. Tam wreszcie mogły odpocząć - dodał.
W trakcie rozmów z Ukrainkami Chajzer usłyszał coś, czego długo nie zapomni. Po dotarciu na miejsce i spędzeniu nocy w ciepłym i bezpiecznym mieszkaniu, jedna z matek usłyszała od swojej córeczki zatrważające pytanie. Okazało się, że dziewczynka tak często słyszała wycie syren, że ich brak wydał jej się czymś dziwnym.
- Wstrząsnęło mną to, co usłyszałem od jednej z mam. Najmłodsza dziewczynka, która zresztą w podróży zachorowała na zapalenie oskrzeli, zapytała ją rano: "Mamo, dlaczego nie ma syren?" Głośne wycie alarmów przeciwbombowych tak utkwiło jej w pamięci - mówił Zygmunt Chajzer w rozmowie z "Party".
Artykuły polecane przez redakcję Świata Gwiazd:
-
Skuteczne sposoby na wzmocnienie odporności u dzieci. Zapomnisz o ciągłym bieganiu do lekarza
-
"Razem z Ukrainą": wyszła wczoraj na scenę, do dziś nikt nie może uwierzyć. Kim jest Daria Psekho?
-
Katarzyna Figura spędzi własne urodziny w żałobie. Właśnie straciła bliską osobę
Zapraszamy na naszego Instagrama
Jeżeli chcesz się podzielić informacjami na temat gwiazd i nowinek ze świata show-biznesu koniecznie napisz do nas na adres: redakcja@swiatgwiazd.pl.
Źródło: Pomponik, Na żywo