Dziennikarz masakruje festiwal Sopotu. Skandal, jak potraktowano media. TVN się nie popisał?

Sopot 2023. Jakie gwiazdy wystąpiły na festiwalu?

Top of the Top Sopot festival upłynął pod znakiem niesamowitych emocji. Na scenie wybrzmiewały dobrze znane hity, a wiele z nich pojawiło się w zupełnie nowych aranżacjach. Dla fanów polskiej muzyki była to prawdziwa muzyczna uczuta. Przed publicznością w ciągu tych kilku dni zaprezentowali się: Kuba Badach, Kayah, Michał Bajor, Alicja Majewska, Agnieszka Chylińska, Natalia Kukulska, Lady Pank, Krystyna Prońko, Feel i wielu innych artystów.

Wielką nieobecną była natomiast Ewa Bem. Uwielbiana przez kilka pokoleń słuchaczy gwiazda miała zaśpiewać ostatniego dnia imprezy. Tuż przed planowanym występem Maciej Stuhr, który prowadził koncert przekazał smutny komunikat .

Sopot 2023. Opinie widzów po festiwalu

Stacja TVN zdecydowała się połączyć muzyczne wydarzenie z prezentacją jesiennej ramówki stacji. Zdania fanów co do tego pomysłu były mocno podzielone. Jedni chwalili organizatorów za pomysłowość, a inni wręcz przeciwnie nie byli zadowoleni z tego, że wokalne widowisko zgromadziło na scenie gwiazdy poszczególnych programów.

Z tego, co działo się w Sopocie nie był zbytnio zadowolony także jeden z dziennikarzy. W sieci postanowił dać upust swoim emocjom. Nie przebierał przy tym w słowach. Co napisał?

Dziennikarz o festiwalu w Sopocie. Co skrytykował?

Adrian Nychnerewicz to dziennikarz, który od 2009 roku związany jest z show-biznesem. Obecnie współpracuje z Super Expressem, a od wielu lat pojawia się na sopockim festiwalu.

W tym roku nie zostawił na organizatorach suchej nitki. Pytany przez swoich obserwatorów w sieci, postanowił opowiedzieć o tym, jak się czuł w Operze Leśnej. Jego zdaniem dziennikarze nie zostali najlepiej potraktowani.

Pytacie jak było na festiwalu w Sopocie. Odpowiem wiec szczerze tak, jak powinien zrobić to dziennikarz. Od lat nie byłem na festiwalu, na którym media były tak żle potraktowane. Sala dla mediów tym razem posłużyła za miejsce dla VIP-ów, a dla kilkudziesięciu reprezentantów mediów przygotowano namiocik dwa na cztery metry. Z dwoma stolikami i kilkoma butekami wody - zaczął swój wpis w social mediach społecznościowych.

W jego opinii dziennikarze mieli utrudniony dostęp do wykonawców.

Po raz pierwszy od lat nie mieliśmy dostępu do sceny. Gdy chcieliśmy zobaczyć występ artysty, z którym zaraz mielibyśmy rozmawiać, musielibyśmy biec za publiczność - zajęłoby to kilka minut. Niemożliwe do realizacji.

Twierdzi on również, że gwiazdy wyjątkowo unikały ścianki i rozmów z dziennikarzami.

Był to festiwal, podczas którego gwiazdy jak nigdy unikały ścianki dla prasy i przechodziły obok niej, zasłaniając się. Bo… mogły? - dodał.

Nie był także zadowolony z repertuaru i zaproszonych artystów.

Był to też festiwal, podczas którego przez cztery dni oglądaliśmy te same gwiazdy. W piosenkach, które nie miały nic wspólnego z tytułami koncertów. Miało być letnio, tanecznie itd. A codziennie śpiewała np. Agnieszka Chylińska, czy Kayah. To, co chciały.

To nie koniec obszernego wpisu, który rozgoryczony dziennikarz postanowił zamieścić w sieci. Całość przeczytacie poniżej.

Jak na razie jest jedynie jego subiektywna opinia. Nieco inne światło na sprawę rzuca nasza reporterka Monika Maszkiewicz.

Mogę nieco sprostować sytuację. Była na tym samym festiwalu i… miałam dostęp do sceny. Ochrona, z odpowiednią akredytacją, przepuszczała nas bezproblemowo. To był fajny czas –– przyznaje.