Jest sąsiadem prezydenta w Krakowie. Ma już dość. Sprawa może trafić do sądu
Andrzej Duda oprócz prezydenckiego pałacu w Warszawie ma także posiadłość w Krakowie, gdzie spędza wolne chwile z żoną i córką. Niestety otoczka sprawowanego przez niego urzędu zaczęła przeszkadzać sąsiadowi. Jedna sytuacja przelała czarę goryczy. Mężczyzna mówi o wymierzeniu kary w sądzie.
Ostatnie chwile Andrzeja Dudy jako prezydenta
W tym roku Polacy pożegnają Andrzeja Dudę na stanowisku prezydenta. Kandydat Prawa i Sprawiedliwości piastował urząd przez dwie kadencje. Teraz przyszedł czas na nowego reprezentanta. Wśród proponowanych polityków znaleźli się m.in.: Rafał Trzaskowski z Koalicji Obywatelskiej, Karol Nawrocki z Prawa i Sprawiedliwości, Szymon Hołownia z Polski 2050, Sławomir Mentzen z Konfederacji, Marek Jakubiak z Wolnych Republikanów, a także Magdalena Biejat z Lewicy.
Zanim jednak dojdzie do wyborów, Andrzej Duda wraz z żoną miał okazję pożegnać Polaków w wielkim stylu podczas orędzia bożonarodzeniowego. Para prezydencka nie szczędziła na to wydarzenie.
I choć za kilka miesięcy małżeństwo będzie musiało opuścić pałac prezydencki, nadal pozostaje im posiadłość w Krakowie. Tam jednak narastają konflikty z sąsiadem. Mężczyzna ujawnił, jakie nieprzyjemności spotkały go ze strony pracowników prezydenta.
Sąsiad Andrzeja Dudy o nieprzyjemnych doświadczeniach
Andrzej Duda jeszcze za czasów drugiej kadencji pomyślał o miejscu, w którym chciałby przeżyć polityczną emeryturę. Padło na spokojną i zieloną dzielnicę Krakowa, z którego pochodzi.
To prawda, kupiliśmy mieszkanie w 2018 roku. Zawsze będę krakowianinem, moje miejsce też jest w Krakowie. Przez lata mieszkaliśmy na Prądniku Białym, nadal chcemy mieć to mieszkanie, żeby zawsze mieć dokąd wrócić. Nasza córka też potrzebuje mieszkania, przez kilka lat była tam sama. Chcemy jej zostawić to mieszkanie - wyznał prezydent.
Choć sąsiedztwo z prezydentem Polski może być ciekawą anegdotą wśród znajomych, okazuje się także sporym problemem. Jeden z mieszkańców opowiedział o nieprzyjemnej sytuacji, do której doszło po zniszczeniu części domu.
Po silnych wiatrach na mieszkanie Andrzeja Dudy i Tomasza Drwala spadło drzewo. Według relacji sąsiada funkcjonariusze SOP mieli nawet nie zauważyć tego zdarzenia.
Przeraziło mnie, że nikt z ochrony prezydenta nawet się nie zorientował. Wypadałoby, żeby ochroniarze głowy państwa, chociaż zapytali, czy coś się stało, czy trzeba pomóc. A oni, nawet kiedy zmieniali się rano, nie zauważyli, że to drzewo jest oparte o dom! Po straż pożarną też dzwoniła moja żona - dodał w rozmowie z "Interią".
Zdarzenie było szczytem serii braku profesjonalizmu ze strony ochrony prezydenta. Tomasz Drwal zastanawia się nawet nad skierowaniem sprawy do sądu.
Sąsiad Andrzeja Dudy chce skierować sprawę do sądu
W sąsiedztwie Andrzeja Dudy już wielokrotnie miało dochodzić do nieprzyjemnych sytuacji. Mężczyzna wspomniał także o zainstalowaniu kamer bez jego zgody czy możliwości sprawdzenia monitoringu. Sytuacja powodująca zniszczenie domu była jednak największym przewinieniem w jego odczuciu.
Choć udało mu się dodzwonić do Andrzeja Dudy, a szef ochrony prezydenta nawet go przeprosił, Tomasz Drwal nie wyklucza, że w razie kontynuacji takiego zachowania przez funkcjonariuszy zamierza skierować sprawę na ścieżkę prawną.
To, co się dzieje, pokazuje, że na tych funkcjonariuszy nie ma co liczyć. Faktem jest, że w niedzielę przyszedł szef ochrony prezydenta i przeprosił - podsumował sąsiad prezydenta.
Andrzej Duda już zaczął planować polityczną emeryturę, jednak brak zgody w sąsiedztwie może przysporzyć mu kolejnych kłopotów.