Olga Bołądź o aktywizmie i sytuacji uchodźców na granicy. "NIe możemy odwracać głowy"
Olga Bołądź jest nie tylko nagradzaną aktorką serialową, filmową i teatralną. Gwiazda takich produkcji jak „Nad życie”, „Chyłka”, „Volta” czy „Czas honoru”, a już ostatnio także nowej serii Polsatu „Matka”, działa też aktywnie na polu społecznym. Porozmawialiśmy z nią o tym, jak poszanowanie tych praw wygląda w Polsce.
Aktorka jakiś czas temu ogłosiła, że po raz drugi zostanie mamą. Specjalnie dla nas udzieliła też krótkiego komentarza, wyznając szczerze, jak się czuje. Przede wszystkim jednak w pięknych słowach opowiedziała, co sądzi o polskim społeczeństwie.
Tylko u nas: Olga Bołądź o pomocy uchodźcom na granicy
2021 rok był dla pani bardzo intensywny. Nie tylko pod względem sukcesów zawodowych, ale też działalności aktywistycznej i społecznej. Wspierała pani uchodźców na granicy z Białorusią, brała akcji w JUMP FOR THE PLANET by zbierać pieniądze na domy dla uchodźców klimatycznych. Jak pani się wtedy czuła? Czy wpływ mediów i wrogość społeczeństwa wobec inności nie były przytłaczające? Jak ocenia pani ówczesne działania z dzisiejszej perspektywy?
Trudno mi myśleć o roku 2021 bez 2022 i sytuacji na granicy z Ukrainą oraz wojnie za naszą wschodnią granicą. Nie jestem człowiekiem, który by rozpamiętywał przeszłość. Jako osoby rozpoznawalne mamy obowiązek angażować się w różne rzeczy wspierające tych, którzy nie mają słyszalnego głosu. Mamy możliwość pomocy, z której aż szkoda nie skorzystać. Jeżeli projekt jest ważny, to biorę w nim udział.
Uważam, że naturalną rzeczą jest pomaganie uchodźcom, bo są to ludzie, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji. Rok wojny w Ukrainie pokazał, że każdy z nas może stracić dom i bezpieczeństwo, stać się uchodźcą.
Uchodźcy wciąż umierają na granicy. Trwająca zima bardzo źle wróży dla ich sytuacji. Czy coś jeszcze można dla nich zrobić ponad obecne działania aktywistów? Co mogłyby robić znane osoby?
Na pewno nie możemy odwracać głowy. Tego nigdy nie możemy zrobić. Niestety powinny istnieć rozwiązania systemowe. Ważne jest ostrzeganie tych ludzi zawczasu, że ucieczka przez granicę polsko-białoruską może skończyć się śmiercią. I w tym jest cały tragizm: oni są oszukiwani. Ktoś na tym zarabia, a oni są ofiarami.
Niestety wiemy, że w Afryce dzieje się dużo rzeczy, na które nie mamy wpływu. Zmiany klimatyczne, migracje ludności, zmiany rządów, bieda, przestępczość: jest dużo kwestii, przed którymi oni uciekają. Oni po prostu szukają dla siebie i swoich dzieci lepszego życia. Ja to rozumiem, bo gdyby cokolwiek groziło moim dzieciom, tak samo bym uciekała. My, jako ludzie, tak jak pięknie zmobilizowaliśmy się w lutym zeszłego roku, by pomagać Ukraińcom, tak nie możemy odwrócić się też od białoruskiej granicy.
Olga Bołądź dla Świata Gwiazd: "Odcinamy się od tego cierpienia"
Od czasu wybuchu wojny w Ukrainie sporo w mediach mówiło się o tym, że w Polsce nastąpił podział na „naszych”, właściwych uchodźców, i tych z „niewłaściwym” kolorem skóry. Jak pani postrzega ten problem?
Ja nie patrzę na to w ten sposób. Chciałabym, aby naszego społeczeństwa nie oceniać. Dlatego że wszyscy jesteśmy pod wpływem tego, jak rząd do tego podchodzi. I zupełnie inna narracja jest o pomocy dla Ukrainy, a inna o – zdecydowanie mniejszej – grupie osób, które próbują się przedostać przez Polskę dalej.
Głęboko wierzę, że jeżeli zostaniemy postawieni przed koniecznością pomocy komuś, to mu pomożemy. Wojna w Ukrainie absolutnie zalała nas z każdej ze stron. Poczucie niebezpieczeństwa, zagrożenia, fakt, że to jest naród, z którym żyjemy od zawsze obok siebie, ma znaczenie. Wielu z nas pochodzi z tamtych rejonów, z czasów migracji po wojnie. Mamy inne podejście do narodu ukraińskiego, są naszymi sąsiadami. Jesteśmy spleceni, a teraz, po roku wojny, widzimy jak bardzo.
Zupełnie inaczej, na ostrzu noża, zostały postawione sprawy na granicy polsko-białoruskiej. Narracja narzucona była taka, że to nie są nasi sprzymierzeńcy.
Moim zdaniem nie możemy odwrócić głowy, ale też nie możemy dać się tak dzielić jako społeczeństwo. Te podziały tworzą jeszcze większe wyrwy. Jak się z kimś kłócimy, to ten drugi zawsze robi się bardziej zawzięty. Nie wiem, czy ocenianie nas pomoże osobom na granicy białoruskiej. Moim zdaniem im częściej będziemy przemawiać do tej sprawczości, którą mają Polacy i chęci pomagania, która wybuchła w nas, kiedy zaczęła się wojna w Ukrainie, tym łatwiej będzie nas połączyć.
Głos pojednania, a nie kłótni. Pomoc idzie od wielu ludzi z całej Polski. Kiedy byłam na granicy białoruskiej, cała Polska wysyłała tam dary. Nikt nie pytał się darczyńców o to, jakie mają poglądy albo w co wierzą. Wierzę, że większość ludzi jest wrażliwa na cierpienie innych. I zawsze jestem za przemawianiem do tej wrażliwej strony każdego z nas.
Naturalne jest też to, że odcinamy się od tego cierpienia, które jest daleko: w Jemenie czy Syrii. Tymczasem ten dramat, który rozgrywa się kilkadziesiąt kilometrów za naszą granicą, widzimy i czujemy. Rozumiemy ukraińskie matki z dziećmi, język też jest podobny, jesteśmy w stanie go zrozumieć. Nie możemy być wobec naszego społeczeństwa surowi, bo to są naturalne procesy, które dzieją się w nas wszystkich. Im bardziej będziemy rozwijali naszą wrażliwość wobec jednych osób, które przychodzą do nas, bo potrzebują pomocy, tym bardziej będzie się w nas rozwijała wrażliwość na cierpienie innych ludzi.
Ja nam wszystkim życzę otwartości na drugiego człowieka i cierpliwości do nas samych. Staram się nie oceniać nikogo, bez względu na to, w co wierzy, na kogo głosuje, jak chce żyć. Staram się nie ograniczać mojego pola widzenia na drugą osobę. Musimy próbować się zrozumieć. Wiem, że taki dialog jest cholernie trudny, ale co zrobimy bez niego?
Olga Bołądź o wierze i polskim społeczeństwie
Co myśli pani o stosunku zwierzchników kościelnych w Polsce, czy też kościoła rozumianego jako instytucji, do sytuacji uchodźców? A jak patrzy pani na zachowanie „zwykłych” wierzących?
Jestem osobą wierzącą. Wierzę w Boga i najpierw patrzę na swojej zachowanie. Znam wielu wierzących, którzy pomagają, bez względu, do jakiego kościoła chodzą. Znam też wielu niewierzących, którzy pomagają.
Jak wiemy, w Polsce respektowanie praw mniejszości, praw kobiet do decydowania o sobie i praw uchodźców, delikatnie mówiąc, kuleje. Wielu aktywistów mierzy się z wypaleniem i brakiem sił. Jak pani to odczuwa?
Podziwiam aktywistów, którzy poświęcają swoje życie dla dobra innych i wierzą w celowość swoich działań. I którzy mogą pomóc jednej osobie, a wiem, jak cierpią, kiedy nie mogą pomóc innej. Mam wielki szacunek dla tych osób, szczególnie że wielu z nich działa po cichu, bo nie chcą się tym chwalić, żeby móc robić to w spokoju.
Widzę też jednak, jakie zmiany zachodzą w naszym społeczeństwie. Wiem, że one się dzieją powoli; jesteśmy dużym krajem. Nam mówiono, że do nas nigdy nie przyjdą uchodźcy. Teraz uczymy się, jak skutecznie reagować. I jako społeczeństwo uczymy się dużo szybciej niż rząd i państwo. Mam wielki szacunek dla naszego społeczeństwa za to, co się wydarzyło w tak ogromnej skali i w krótkim czasie od zimy zeszłego roku.
Wielokrotnie płakałam, patrząc na to, co dzieje się w mediach społecznościowych. Jak szybko potrafimy się zorganizować, co potrafimy wysłać do Ukrainy i ilu uchodźców przyjęliśmy. Do pory myślę o tym z wielkim wzruszeniem i szacunkiem. Patrzmy też na to, ile w nas jest możliwości działania. A byliśmy w trudnym momencie: po pandemii, kiedy przez ostatnie lata wszyscy dostaliśmy mocno po głowach. Teraz mamy wysoką inflację, wysokie podwyżki, nie mamy teraz łatwego czasu jako społeczeństwo. A mimo wszystko działamy. Możemy sami się za to doceniać i szanować za to, jak działamy.
Potrzeba jak najwięcej sił dla aktywistów. Jak najwięcej płynących pieniędzy i jak najwięcej wsparcia systemowego. I mam nadzieję, że przyjdzie to prędzej niż później. Bo wiem, że to przyjdzie. Bo zmiany są nieuchronne. Żyjemy w świecie, który robi się coraz mniejszy. Ci ludzie przychodzą do nas dlatego, że szukają lepszego życia, spokoju od bomb, od terroryzmu i biedy. Zrozumienie i edukacja wspomogą działalność aktywistów. Byłoby dobrze aby społeczeństwo, my wszyscy, bylibyśmy edukowani w tym duchu.
Przy okazji przekazaliśmy Oldze gratulacje i życzenia zdrowia z powodu szczęśliwych wiadomości związanych z powiększeniem rodziny. Usłyszeliśmy w odpowiedzi: „Jesteśmy bardzo szczęśliwi. Zostało przede mną jeszcze kilka miesięcy. Będę teraz miała więcej czasu wolnego, co nie zdarzało mi się od dawna, i zamierzam się tym nasycić, bo później znowu życie przyspieszy. To jest dobra wiadomość i wspaniała rzecz w naszym życiu, po prostu się cieszymy”.
Zobacz zdjęcia:
Zapraszamy na naszego Instagrama
Jeżeli chcesz się podzielić informacjami na temat gwiazd i nowinek ze świata show-biznesu koniecznie napisz do nas na adres: redakcja@swiatgwiazd.pl.