Polska gwiazda ma głodową emeryturę. Tyle wpływa na jej konto. "Złodziejskie instytucje"
Znana polska piosenkarka, ujawnia wstrząsającą prawdę o swojej emeryturze. Artystka, której hity z lat 80. wciąż są pamiętane, przyznała, że jej miesięczna emerytura nie przekracza nawet 1000 złotych.
Ile wynoszą emerytury gwiazd polskiej muzyki?
Wielu artystów w Polsce borykało się z problemami związanymi z systemem emerytalnym. Często byli oni zmuszeni do pracy na umowach, które nie zapewniały odpowiednich składek na ubezpieczenie społeczne - szczególnie w okresie PRL-u. Dawniej pośredniczące instytucje często nie przekazywały wymaganych składek do ZUS, co miało długofalowy wpływ na wysokość emerytur tych artystów.
Dodatkowo, osoby pracujące na umowach o dzieło, bez stałego zatrudnienia, miały trudności z wypracowaniem pełnych lat składkowych, co nadal jest problemem w Polsce. Ponadto wiele osób wciąż nie ma pełnej świadomości na temat tego, jak system emerytalny działa w przypadku twórców.
Kim jest Wanda Kwietniewska
Wanda Kwietniewska, polska piosenkarka, znana przede wszystkim jako wokalistka zespołu “Wanda i Banda” , z którym zdobyła popularność w latach 80. XX wieku, dzięki takim hitom jak "Hi-Fi", "Nie będę Julią" czy "Siedem życzeń", które pochodzi z kultowego serialu o tym samym tytule.
Choć Wanda nadal koncertuje ze swoim zespołem po całej Polsce, to podkreśla, że jej sytuacja emerytalna jest tragiczna. Z powodu braku odpowiednich składek na ubezpieczenie społeczne, jej emerytura jest niepokojąco niska - wynosi zaledwie kilkaset złotych.
Polska gwiazda ma głodową emeryturę
W ostatnim video-podcaście “Złotej Sceny”" Wanda Kwietniewska opowiedziała o swojej emeryturze, która nie przekracza nawet 1000 zł miesięcznie.
Dzisiaj, jeśli artysta jest bardzo popularny to zarabia naprawdę potężne pieniądze i może sobie zabezpieczyć przyszłość. Może zainwestować czy opłacić wszystkie składki. Nam w latach 80. nawet nikt nie powiedział, człowiek jest młody to nie myśli o emeryturze – mówiła wokalistka w rozmowie ze Złotą Sceną.
Artystka nie kryła rozczarowania i oburzenia, twierdząc, że instytucje odpowiedzialne za system emerytalny artystów to "złodziejskie instytucje".
Nie można było samemu załatwić koncertu, umówić się z halą sportową, organizatorem czy agencją. To nie istniało. Musiał być pośrednik czyli estrada czy ZPRy (Zjednoczone Przedsiębiorstwa Rozrywkowe). Mieliśmy umowy, ale z tego nic nie wynika, jeśli chodzi o lata praca. To tak jakbyśmy nie istnieli w ogóle. To były złodziejskie instytucje, które świadomie nie płaciły za nas tego ZUS-u – powiedziała Kwietniewska.
Takie warunki zmuszają wielu muzyków do dalszej pracy mimo zaawansowanego wieku, gdyż emerytura nie zapewnia im godziwego życia.
Ja mam 700 zł. Dlaczego? Ponieważ ta szkoła Studio Sztuki Estradowej była szkołą przyzakładową i my mieliśmy stypendia, ale byliśmy na pół etacie. Te trzy lata szkoły zostały mi policzone i to, że urodziłam jedno dziecko. I to jest wszystko, a poza tym system mnie nie widzi. Nie widzi tego, że ja pracuję, czterdzieści parę lat jestem na scenie – wyznała wokalistka