Przez trzy lata chodziła do szkoły katolickiej. Przerażające, jak traktowali ją księża. "Określiłabym to słowem: trauma"
Prywatne szkoły katolickie nie są aż tak bardzo popularne, przede wszystkim ze względu na wysokie czesne, które należy płacić. Ceny oscylują wokół 15-20 tys. złotych za semestr, a dodatkowo uiszczane są opłaty za wyżywienie, czy nocleg. Pomimo tego, w wielu rodzinach kolejne pokolenia uczęszczają do szkół, aby zdaniem ich rodziców - wyrosnąć na “przykładną żonę i matkę”. Efekt często jest odwrotny. Kolejne kobiety oddalają się od Boga.
Katolickie liceum i panujące w nim zasady. Jak to wygląda?
Katolickie licea często są oddalone od większych miast. Przykładem jest chociażby szkoła z internatem w Niepokalanowie pod Warszawą. Dziewczęta mieszkają tam i jedynie raz na kilka tygodni mogą odwiedzać rodzinne strony. Trudniej jest też z odwiedzinami. O ile jest to rodzina, siostry zakonne, które prowadzą szkołę, patrzą na to przychylniej, niż w przypadku odwiedzin przez chłopaka.
Uczęszczanie do takich szkół wcale nie musi wyglądać tak uroczo, jak w bajce “Świat Madeline”. Dziewczęta często są surowo karane za oddalanie się na zaledwie kilkaset metrów bez konsultacji z siostrami. Co może wzbudzać kontrowersje, przez studniówką, obowiązkowym jest stawienie się na specjalnej “komisji” oceniającej strój. Opinii poddawani byli też studniówkowi partnerzy, którzy musieli wykazać się nienaganną reputacją.
Była uczennica szkoły katolickiej mówi o tym, co przeszła. Prawda szokuje
Rozmówczyni, która zdecydowała się na wywiad dla portalu Wirtualna Polska, uczęszczała do najpopularniejszej szkoły prywatnej dla dziewcząt w Warszawie. Tutaj szkoła prowadzona jest zarówno przez księży, jak i siostry zakonne. Różnica jest taka, że mimo internatu, dziewczęta mogą same wychodzić np. po zakupy, czy do kina, ale mają obowiązek stawiać się na czas we wspólnym domu.
Pomimo pozornego “luzu” obowiązują tam bardzo surowe zasady. Rozmówczyni zdradza, że lekcje edukacji seksualnej wyglądały tak, że każde z pozoru kontrowersyjne pytanie, np. o antykoncepcję, aborcję, czy przestępstwo seksualne, odbierane było, jako atak na kościół, a temat zostawał przemilczany.
Zakonnice mówiły im, że jedyną metodą antykoncepcji, która jest “zgodna z wolą Pana” jest prowadzenie kalendarzyka, który oczywiście jest jedynie opcjonalny i to po ślubie, oraz urodzeniu co najmniej jednego dziecka.
Zasady panujące w szkole katolickiej. Te rzeczy są surowo zabronione
Wszelkie dyskusje o miłości między dwójką ludzi były zabronione, chyba że w odniesieniu do fragmentu Biblii, który nazywa się “Pieśń nad pieśniami”. Co może szokować, nawet tam opis intymnych kontaktów między oblubieńcami porównywany jest do relacji ludzi z Bogiem i kościołem.
Niektóre zajęcia były prowadzone przez księży. Kobiety były wprost naznaczone mianem przyszłej matki, żony, która musi być posłuszna mężowi i wykonywać takie polecenia, aby to on w pierwszej kolejności był szczęśliwy. Zapytana o to, jak wspomina te trzy lata nauki, odpowiedziała:
Określiłabym to jedynym słowem: trauma
Księża nie szanowali indywidualności, chęci wyrażania siebie i niemal każdą próbę sprzeciwu uznawali za ggrzech, wpędzając jedynie kobiety w poczucie winy. Kobieta wyznaje, że większość jej koleżanek odeszła finalnie od Boga.