Robert Motyka we wstrząsającym wyznaniu, jego syn wypadł z 5. piętra. Ta historia wyciska łzy
Robert Motyka przed laty musiał ułożyć swoje życie na nowo z powodu zawodowych zmian. Jedno tragiczne wydarzenia zupełnie przewartościowało jego priorytety. Syn kabareciarza wypadł z 5. piętra.
O trudnym doświadczeniu mężczyzna postanowił opowiedzieć w specjalnym segmencie "Dzień Dobry TVN" prowadzonym przez Dorotę Wellman. Przed prezenterką otworzył się na trudną przeszłość, w której walczył o życie syna.
Robert Motyka o nieszczęśliwym wypadku syna
Kabareciarz opowiedział w "Dzień Dobry TVN" o dramatycznym wypadku syna. Wraz z żoną pewnego poranka otrzymali telefon, informujący o wypadku 20-latka. Chłopak wypadł z mieszkania na 5. piętrze.
— Chwilę później jesteśmy w aucie. Jedziemy do szpitala, bo wiemy, gdzie to jest. Po drodze trzy razy zatrzymuje auto, żeby wymiotować. Myślę sobie, że to jest niemożliwe, że to jest jakaś pomyłka — wspominał Robert Motyka.
Małżeństwo długo nie wiedziało co dzieje się z 20-latkiem
Wypadek 20-latka wydarzył się w środku pandemii, przez co małżeństwo nie mogło swobodnie zobaczyć się z synem. Robert Motyka, wspominając ciężkie chwile i dramatyczne słowa lekarzy ledwo powstrzymywał łzy.
— Stoję za szybą i widzę, że lekarz kręci głową. Moja żona mdleje, ktoś ją podnosi, pytam jej: "Co się dzieje?". Ona mówi, że oni go nie uratują — zrelacjonował.
Następne dni były dla pary katorgą, tym bardziej że z powodu pandemii nie mogli uzyskać informacji o poprawie syna. Jego stan cały czas określany był jako krytyczny.
Dziś jego relacje z synem wyglądają zupełnie inaczej
Na szczęście w przypadku Roberta Motyki historia zakończyła się szczęśliwie. Pewnego dnia otrzymał ze szpitala telefon, że syn się obudził. Obecnie duet ma ze sobą świetną relację, a syn kabareciarza rozpoczął samodzielne życie z dziewczyną w Warszawie.
— Jesteśmy w najlepszym możliwym kontakcie, odkąd w ogóle on jest. Przegadaliśmy sobie wszystkie rzeczy. Przeprosiłem go za wszystkie chwile kiedy mnie nie było — podsumował.
Zobacz zdjęcia: