Joanna Krupa musiała opuścić swój ukochany dom w przerażających okolicznościach. "Boję się tam jechać"

Joanna Krupa o pożarac w Los Angeles

W styczniu 2025 roku Los Angeles zostało dotknięte serią poważnych pożarów, które spaliły łącznie około 2 307 hektarów terenu. Największy z nich, nazwany „Palisades Fire”, wybuchł w dzielnicy Pacific Palisades, obejmując powierzchnię około 1 182 hektarów. Pożary te spowodowały śmierć co najmniej pięciu osób, a niemal 200 000 mieszkańców zostało objętych ewakuacją. Ponadto zniszczono lub uszkodzono ponad 9 000 budynków, a około 57 000 obiektów znajdowało się w strefie zagrożenia. 

W odpowiedzi na te tragiczne wydarzenia, władze Kalifornii podjęły decyzję o wdrożeniu nowoczesnych technologii, takich jak satelity wspierane sztuczną inteligencją, w celu usprawnienia monitorowania i reagowania na pożary. Sieć Firesat, składająca się z ponad 50 satelitów na niskiej orbicie, ma na celu śledzenie nawet najmniejszych pożarów i zapewnienie globalnego zasięgu, umożliwiając reakcję w czasie rzeczywistym co 15–20 minut.

O pożarach we Los Angeles w rozmowie ze Światem Gwiazd opowiedziała Joanna Krupa, która była na miejscu tragedii. Tam właśnie znajduje się dom, w którym mieszka ze swoją córeczką. 

No nie wierzę, że to się dzieje, wiesz. I byłam bardzo, jestem dalej bardzo wkurzona na rząd w Kalifornii, na LA. Nie powinno być takiej katastrofy. Powinni być przygotowani. Nie byli przygotowani, bo co roku mamy pożary. I wiesz, pamiętam moment, jak wychodziłam z domu i patrzę na swój dom i mówię: “Boże, może nie będzie tego domu, jak wrócę”.  I przyznam ci się dwa miesiące już prawie później jeszcze nie byłam w Malibu nie byłam w Pacific Palisades. Ja się boję tam jechać, bo wiesz najpiękniejsze miejsce w Los Angeles, już nie istnieje. Był jeden moment, właśnie jak były pożary, ja sobie pomyślałam, dobra sprzedaję dom i się wyprowadzam, nie chcę już tutaj, bo się bałam. Ale wiesz, tak sobie myślałam mam uciekać od czegoś, co kocham. Ale to jest trudne. Bardzo ciężki czas był i ludzie co to przeżyli i stracili wszystko, to naprawdę nie ma na to słów.