Borysewicz z goryczą o zmarłej żonie: "Ja płakałem, ona płakała". Relację z córką ma jeszcze gorszą
Nie żyje Danuta B. była żona Jana Borysewicza. Kobietę powiązano z głośnym skandalem, o którym opowiada książka “Dziewczyny z Dubaju”. Jakie miała relacje z muzykiem z Lady Pank? Jego słowa rzucają światło na ich prywatne życie, O córce również nie mówi w superlatywach.
Danuta B. nie żyje
Jak informowaliśmy was 12 września, Danuta B. nie żyje. Świat Gwiazd jako pierwszy dotarł do smutnej informacji o odejściu byłej żony Jana Borysewicza, zamieszanej w głośny skandal.
Nasz informator potwierdził, że ceremonia pogrzebowa była cicha i odbyła się w małej miejscowości na Dolnym Śląsku:
Pogrzeb odbył się we wsi Nadolice Małe pod Wrocławiem. W ostatnim czasie Danusia mieszkała razem z córką Joanną w jej domu – przekazał Światu Gwiazd przyjaciel rodziny.
Danuta i jej cóka, Joanna Borysewicz, były inspiracją Piotra Krysiaka do napisania książki "Dziewczyny z Dubaju". Później na jej podstawie nakręcono głośny film, w którym w rolę Danuty wcieliła się Katarzyna Figura, a jej córkę zagrała Olga Kalicka. Produkcją zajęła się Doda, a za reżyserię odpowiedzialna była Maria Sadowska.
Za swoje przewinienia - w tym sutenerstwo - Danuta otrzymała karę roku i 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat oraz grzywnę 50 stawek dziennych po 20 zł. Sąd zdecydował także o przepadku 1 tys. zł uzyskanych z przestępstwa. Jej córka Joanna została przez sąd potraktowana jeszcze surowiej i została skazana na 2 lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na okres 3 lat. Sąd uznał także przepadek 30 tys. zł, które oskarżona miała uzyskać z przestępstwa.
Jan Borysewicz o relacji z byłą żoną
Jak udało nam się dowiedzieć, Jan Borysewicz nie pojawił się na pogrzebie byłej żony. Ich relacje nie były dobre, nawet wtedy, gdy jeszcze byli małżeństwem. W rozmowie z Marcinem Prokopem muzyk wyjawił, że ich związek od początku skazany był na kompletną porażkę:
Byłem za młody. To wszystko stało się tak nagle. Mój brat się powiesił, Dance też umarła matka. Idąc przez dzielnicę, zderzyliśmy się głowami. Ja płakałem, ona płakała i tak się poznaliśmy. A potem zaszła w ciążę. To była klasyczna wpadka dwojga ludzi, którzy się ledwie znali. Powiedziałem jej, że jestem za młody, że się absolutnie do tego nie nadaję. A ona na to: "To w takim razie sama urodzę, a ciebie nie chcę znać". Poczułem się winny. Obszedłem więc kilka razy tę ławkę, na której siedzieliśmy, i powiedziałem: "Dobra, niech będzie, weźmiemy ślub" Dodatkowo nasze rodziny naciskały, że skoro już zdarzyła się taka sytuacja, to trzeba zachować się dorośle. Takie czasy, tak się wtedy myślało. No, ale tak chyba nie można zakładać rodziny? Oczywiście mieliśmy trochę radości, bo ślub i tak dalej, ale nie traktowaliśmy tego wszystkiego zbyt poważnie.
Przyznał również, że wina leżała po obu stronach, a na drodze stanęła także jego rozwijająca się prężnie kariera. To nadszarpnęło także relacje z pierworodną córką muzyka, Joanną Borysewicz:
Sam byłem wtedy dzieciakiem. Kiedy natomiast urodziła się moja druga córka, Alicja, gdy ją wyniosłem ze szpitala, cały się trząsłem jak galareta ze szczęścia, że mam dziecko, które... pojawiło się we właściwym momencie. Może nie powinienem tego mówić, ale... takie wymarzone. Chociaż to nie jest tak, że kiedy urodziła się Asia, byłem wobec niej obojętny. Cieszyłem się, zajmowałem się nią, przez moment byliśmy rodziną. Tylko potem ruszyłem w świat, czyli z Wrocławia do Warszawy, zaczęło się Lady Pank i moje ojcostwo się rozmyło. Nie byłem na nie gotowy. Dziś kontaktujemy się ze sobą bardzo rzadko. To ja tak chciałem, to była moja decyzja. Skoro nie uczestniczyłem w wychowaniu Aśki, nie miałem wpływu na jej wybory, na to, jakim jest człowiekiem, to trudno dziś udawać więź, której nigdy nie było
Jan Borysewicz i Joanna Borysewicz nie mają kontaktu
Brak więzi z cóką nie jest jednak największym problemem w relacji Borysewicza z Joanną. Muzyk w gorzkich słowach w trakcie wywiadu z Prokopem stwierdził, że nie można zbudować zdrowej więzi z nikim, kto próbuje cię wykorzystywać:
Gdy była małym dzieckiem, starałem się robić wszystko, byłem przy niej cały czas. Ale jeżeli dorosła osoba nagle zaczyna mieć do ciebie jakiś żal i grając na twoim poczuciu winy, próbuje cię materialnie wykorzystywać, no to przepraszam, ale jednak nie mogę przez całe życie być jej zakładnikiem. Zwłaszcza że jej kolejne prośby o pieniądze pojawiały się, kiedy była już samodzielna, miała partnera, więc nie poczuwałem się do obowiązku, żeby ją finansować. Oczywiście pomagałem, jak mogłem, ale w pewnym momencie nie czułem się już jak ojciec, tylko jak bankomat.
Myślicie, że jest jeszcze szansa, że naprawią swoje relacje, czy ten statek dawno już odpłynął?