Dramat Mai Bohosiewicz. Problemy z nianią były dopiero początkiem serii nieszczęść. "Poszły nawet łzy"
Maja Bohosiewicz o swoich codziennych przygodach chętnie opowiada internautom w mediach społecznościowych. Ostatnio przytrafiła jej się prawdziwa seria niefortunnych zdarzeń. Od rana nie miała szczęścia. Sytuacja z nianią była dopiero początkiem.
Maja Bohosiewicz przeżyła chwile grozy. Zaczęło się niewinnie
Aktorka często podróżuje pomiędzy Polską a Hiszpanią, a tym razem postanowiła nagrać internautom przygotowywania do wylotu z przyjaciółką. Wczesnym rankiem pojawiła się pod domem kobiety, by zabrać ją na lotnisku. Na miejscu dowiedziała się jednak o nagłym problemie, który poważnie krzyżował ich plany.
Właśnie miałyśmy z Maliną lecieć na służbowy wyjazd. Mamy samolot o 9 rano. Dzwonię do Maliny i pytam, czy wychodzi. A Malina na to: no nie bardzo […]. Co mogło nam pokrzyżować plany, no co? - zaczęła bez radości.
Okazało się, że przyjaciółka Mai Bohosiewicz nie miała z kim zostawić dzieci. Niania , z którą była umówiona, nie przyszła, a nie odbierała telefonu. Kobiety musiały szybko improwizować. Na szczęście z odsieczą przyszli sąsiedzi, u których zostały pociechy. Duet nie mógł jednak odetchnąć z ulgą. Najważniejsze było dostać się na lotnisko.
Teraz po prostu musimy włączyć tryb odrzutowiec i zdążyć na lotnisko. Moim zdaniem nie ma prawa się nie udać. Samolot odlatuje za godzinę... Co może pójść nie tak? - zapytała aktorka.
Niestety ich dzień dopiero się zaczynał. Na lotnisku spotkały je kolejne nieprzyjemne niespodzianki.
Maja Bohosiewicz na lotnisku dostała kolejny cios
Aktorka wraz z przyjaciółką wręcz wpadła w ostatnim momencie na lotnisko z myślą, że los się do nich uśmiechnął. Na miejscu jednak czekała je kolejna przeszkoda. Okazało się, że lot, który wybrały, sprzedał więcej biletów niż miejsc na pokładzie. Podróż pań ponownie była zagrożona.
Widzieliście kiedyś bilet bez biletu? Overbooking na 16 osób. Zgadnijcie, jak bardzo pomogło nam to, że przyjechałyśmy jako ostatnie na lotnisko? - pisała z coraz większym smutkiem.
Ostatecznie Maja Bohosiewicz i Malina Błańska trafiły na siedzenia, jednak podróż została opłacona niemałym trudem. Z fotela pasażera aktorka opisała, co działo się przed wejściem do samolotu . Na jej twarzy pojawiły się łzy.
Maja Bohosiewicz o serii nieszczęśliwych wypadków. Polały się łzy
Do ostatniej chwili aktorka nie wiedziała, czy uda jej się wejść na pokład wyczekiwanego samolotu. Z rosnącym żalem obserwowała przybycie kolejnych współpasażerów.
Ja cię kręcę. Co za seria niefortunnych zdarzeń. Wpadam do Maliny spóźniona. […] Jedziemy na lotnisko. Winda nie działa. Biegniemy schodami i gubimy się w przejściach lotniska tylko dla personelu. Dobiegamy na zamknięcie check-in i okazuję się, że jest overbooking, a o kolejności wpuszczenia na pokład decyduje moment przyjścia na lotnisko. Biegamy pod gatem, żeby nas wpuścili. Malina chciała nagrać moje błagania i pani się strasznie zelektryzowała. Wpuściła równo 14 osób z overbooking i nie wpuściła tylko nas - relacjonowała.
Sytuacja była już na tyle napięta, że aktorce puściły wszelkie emocje. Przed pracownikami lotniska zaczęła na przemian płakać i się śmiać. Po chwilach stresu pasażerki dostały informacje o dwóch wolnych miejscach.
Poszły nawet łzy, były uśmiechy, prośby i błagania. Kiedy na pokład weszli już wszyscy i już pojawiła się nadzieja, bo pytali nas o nazwiska, na pokład weszła rodzina pięcioosobowa. Wtedy nasze szanse spadły do zera. Kiedy wszyscy siedzieli w samolocie, dali nam znać, że są dwa wolne miejsca. Możemy iść. Malina pozwoliła sobie na dowcip: A czy można prosić o miejsce przy oknie? Nikt się nie śmiał - podsumowała przygodę Maja Bohosiewicz.
Na szczęście panią udało się zażegnać kryzys i znaleźć się na pokładzie samolotu. Czas pokaże, czy na miejscu przytrafią im się podobne sytuacje .