Swiatgwiazd.pl Tylko u nas Mateusz Janicki: "Nasza władza bardzo lubi kreować zagrożenia". Rozmowa z okazji Dnia Praw Człowieka
KAPiF

Mateusz Janicki: "Nasza władza bardzo lubi kreować zagrożenia". Rozmowa z okazji Dnia Praw Człowieka

16 grudnia 2022
Autor tekstu: Katarzyna Derda

Lwia część polskich artystów i artystek, z różnych powodów, unika rozmów na tematy ogólnospołeczne. Z pewnością nie należy do nich jednak Mateusz Janicki. Aktor, znany między innymi z "Na dobre i na złe", opowiedział Światowi Gwiazd o swojej pracy na granicy, uchodźcach, a także Polsce, o której marzy. Z Mateuszem rozmawialiśmy z okazji Dnia Praw Człowieka. Aktor wyznał nam, jak ocenia stan poszanowania ich w Polsce. Opisał też kilka sposóbów na pomaganie innym, które są na wyciągnięcie ręki. Nie żałował przy okazji gorzkich słów na temat polskiego rządu i rządzących.

W jednym z wywiadów powiedział Pan: „To, że używamy tego, że jesteśmy rozpoznawalni do wspierania idei, rzeczy, które są nam bliskie, to jest nasze prawo. Jak każdy inny obywatel mamy prawo walczyć o taką Polskę, o jakiej marzymy”. O jakiej Polsce pan dziś marzy?

Marzę o Polsce, która jest wolna. Nie jako slogan, tylko o takiej wolności, w której każdy może się odnaleźć i żyć, jak chce i jest to szanowane przez innych. O wolności również w rozumieniu bezpieczeństwa socjalnego, dzięki któremu każdy może się realizować i dbać o najbliższych. Marzę o Polsce, która jest krajem ludzi otwartych i ludzi odważnych. Chciałbym, żeby w naszym kraju rządziła odwaga, a nie strach. Żebyśmy patrzyli z nadzieją w przyszłość.

Obawiam się, że żyjemy w kraju, który, niestety, osuwa się, powoli, ale jednak w ciemną stronę autorytaryzmu . Autorytaryzm i potrzeba silnej władzy pojawia się w sytuacjach jakiegoś zagrożenia, zagubienia, niewiedzy i strachu. To znaczy, że jakaś część naszego społeczeństwa boi się przyszłości. To niedobrze, że tak się czuje. Ja patrzę z nadzieją, ale rozumiem, że ktoś może patrzeć w przyszłość ze strachem i nie mieć tej nadziei.

Współczuję takim ludziom, zupełnie poważnie. Chciałbym, żeby ludzie się nie bali. Żebyśmy jako społeczeństwo czerpali z pozytywnych inspiracji. Hekatomba drugiej wojny światowej spowodowała, że w 1952 roku powstała Europejska Wspólnota Węgla i Stali, która później stała się Unią Europejską. Ludzkość się czegoś nauczyła. Polska, poraniona powstaniami, obaliła komunizm na drodze pokojowej transformacji. Pytanie, czy ta nauka nie pójdzie w las i czy będziemy umieli z niej korzystać. Jak z perspektywy czasu wspomina Pan swoje działania w 2021 roku na granicy z Białorusią? Był Pan na miejscu, w Hajnówce. W wywiadach wspominał Pan o ogromie bólu, jakiego był świadkiem. Jak teraz jawi się Panu ten czas?

Niestety to nie jest przeszłość. Mówimy o czymś, co trwa. Rok temu ta sytuacja była wyraźniej obecna w mediach. Natomiast na granicy białoruskiej zmieniło się tyle, że teraz powstał bezsensowny mur za blisko 2 miliardy, i oprócz odmrożeń i zatruć uchodźcy maję też urazy ortopedyczne. Nasza władza bardzo lubi kreować zagrożenia, z którymi potem walczą. Raz są to kobiety lub osoby nieheteronormatywne, a bez przerwy, od 2015 roku: imigranci z bliskiego wschodu.

I kiedy pojawiła się grupa uchodźców z Afganistanu w Usnarzu, Zjednoczona Prawica postanowiła wykorzystać ich obecność do poprawienia swoich sondaży. Bo przecież przez granicę polsko-białoruską uchodźcy przechodzą od lat. Przez tę samą granicę uciekali w latach dwutysięcznych Czeczeni, uciekający przed wojną. Wtedy przeszło przez granice kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Nie wywołało to jakiegoś kryzysu w Polsce.

Nagle, w obliczu dość nieudolnej walki z pandemią i jej skutkami, permanentnym konfliktem z Unią, rządzący powrócili do swojego tradycyjnego paliwa wyborczego, jakim są uchodźcy, a bardziej: straszenie nimi. Zresztą to jest dość znamienne dla partii populistycznych, stworzyć sztucznego wroga, żeby przestraszyć społeczeństwo, a potem udawać, że z tym wrogiem się walczy.

Tylko trudno wytłumaczyć człowiekowi uciekającemu przed wojną, prześladowaniem czy biedą, który zamarza w lesie, który ma odmrożone stopy i jest przerażony, że to „tylko polityczne rozgrywki”. Warto wspomnieć, że mimo wprowadzenia strefy stanu wyjątkowego, (zresztą przez większość czasu istnienia strefy, była on nielegalna i stworzona wbrew przepisom Konstytucji i polskiego prawa) mimo naruszeń Praw Człowieka i śmierci ludzi w lesie, polska władza nie odniosła deklarowanych celów.

Przez Polskę przedostało się od tamtego momentu około 20 tysięcy ludzi. Gdyby nasi rządzący chcieli się uczyć na doświadczeniu innych, to wiedzieliby również, że żaden płot na żadnej granicy nigdy nie działał. Działał tylko jeden: mur berliński, ale tylko dlatego, że strażnicy na wieżyczkach strzelali do tych, którzy próbowali przechodzić. Jak już wspominałem, obecnej władzy nie zależy na radzeniu sobie z migracją, a jedynie na zbijaniu politycznego kapitału.

Od jakiegoś czasu, razem z Mają Ostaszewską, Barbarą Wysocką i naprzemiennie z Piotrem Głowackim, gram w spektaklu w reżyserii Michała Zadary „Odpowiedzialność” w Teatrze Powszechnym w Warszawie. W tym spektaklu, wraz z twórcami, przy pomocy prawników z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka analizujemy, kto jest odpowiedzialny za tę sytuację. Ta analiza jest o tyle przykra, że nasza władza, która postępuje, jak postępuje wobec uchodźców, udaje, że problemu nie ma, a nieoficjalnie wypycha tych ludzi za granicę, łamie wszystkie możliwe prawa, od Konstytucji przez konwencje międzynarodowe.

A jeżeli można łamać prawo tam, to czemu nie łamać go w kolejnych przestrzeniach? Jeśli możemy nazwać uchodźcę potworem i go odczłowieczać, nie stosować wobec niego powszechnie obowiązującego prawa, to może być jak w wierszu Martina Niemollera: „Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem, bo nie byłem Żydem […] Kiedy przyszli po mnie nikt nie protestował. Nikogo już nie było”. Zaraz władza może powiedzieć, że osoby nieheteronormatywne są zagrożeniem dla społeczeństwa (zresztą już to robił Pan Prezydent w trakcie kampanii w 2020 roku), a potem, że kobiety, że artyści, że lewacy i tak dalej.

Nagle się może okazać, że w tej grupie, z którą władza będzie chciała walczyć, jest ktoś z nas. Już nie mówiąc o zwykłym ludzkim cierpieniu, które jest okropne. Na tej granicy ludzie umierają. Udokumentowanych zostało 28 śmierci, ale wiemy, że jest ich więcej. To, co tam się dzieje, łamania podstawowych praw człowieka i praw obywatelskich wpływa na nas. Jest jak wirus, z którym jak nie będziemy walczyć będzie się rozprzestrzeniał.

Znów nadeszła zima, a ludzie w lasach na granicy wciąż marzną, ulegają wypadkom podczas prób sforsowania muru. Jakie emocje Panu obecnie towarzyszą? Co mogłoby zrobić dziś znane osoby?

Jak wybuchł, czy raczej: jak został przez polskie władze wywołany, kryzys humanitarny na granicy z Białorusią, miałem poczucie bezsilności. Chodziłem na manifestacje w Krakowie i wyrażałem mój sprzeciw głośno, ale czułem, że to za mało. Przy okazji jednej z manifestacji poznałem Karola Wilczyńskiego, współzałożyciela stowarzyszenia Salam Lab. Karol zaproponował, żebym pojechał do ich punktu pomocowego. Pojechałem tam, jak baza powstawała, pomagałem ją współtworzyć, chodziłem jako wolontariusz do lasu. To nie było łatwe doświadczenie.

Brak snu, zmęczenie i ciągły strach, strach podkreślmy to, przed polskimi służbami. Mimo tego wszystkiego pozbyłem się poczucia bezsilności. Było to dalej smutne, ale nagle okazało się, że coś mogę zrobić. Podanie zupy osobie uchodźczej, pomoc w stworzeniu bazy dla wolontariuszy, sprawiało, że mogłem zmienić choć jakiś element rzeczywistości. Ważne jest to, byśmy nie popadali w beznadzieję, ale szukali miejsc, w których możemy pomagać.

Cały czas możemy coś robić. Funkcjonuje Grupa Granica, która jest nieformalnym zrzeszeniem organizacji pozarządowych, takich jak Homo Faber, Salam Lab czy Helsińska Fundacja Praw Człowieka, istnieje Fundacja Ocalenie, pomoc niesie Klub Inteligencji Katolickiej z Warszawy. Wszystkim tym organizacjom przyda się nasze wsparcie, materialne lub wolontariackie.

Trzeba mówić, że ten kryzys trwa, że to jest niehumanitarne, nieludzkie zachowanie naszego państwa, edukować na ten temat siebie i innych. Możemy się zaangażować w działalność organizacji pomocowych.  Grupy Granica otworzyła teraz sklep internetowy, www.sklepbezgranic.pl, w którym można kupić potrzebne pakiety dla osób uchodźczych: ciepłe koce, przedmioty pierwszej pomocy, powerbanki, telefony.

Od czasu wybuchu wojny w Ukrainie sporo w mediach mówiło się o tym, że w Polsce nastąpił podział na „naszych”, właściwych uchodźców, i tych z „niewłaściwym” kolorem skóry. Jak Pan postrzega ten problem?

Oczywiście, można powiedzieć, że to po prostu rasizm. Ja jednak staram się patrzeć na to inaczej. Patrząc, czy to na „sytuację” białoruską, czy tym bardziej na wojnę w Ukrainie, okazuje się, że w Polsce są tysiące ludzi, którzy chcą pomagać. Nasza władza próbuje przedstawić to tak, że sytuacja na granicy z Białorusią spotkała się z obojętnością polskiego społeczeństwa: no nie. Bardzo dużo ludzi zaangażowało się w pomoc.

Moi przyjaciele z Krakowa organizowali zbiórki, protesty. Wiele osób pojechało i pomagało i pomaga do dziś na granicy. Inicjatywa Zupa na Granice przygotowywała zupy dla osób uchodźczych i wolontariuszy. W pomoc na granicy zaangażowały się aktorki i aktorzy: Maja Ostaszewska, Anita Sokołowska i wiele, wiele innych. I to, w przypadku wojny w Ukrainie wybuchło z dziesięciokrotną siłą. Mam nadzieję, że poznanie Ukraińców uciekających przed wojną może nas uwrażliwić na uchodźców w ogóle.

Często ci, którzy uciekają przez granicę polsko-białoruską, uciekają przed tym samym, co uchodźcy z Ukrainy, jak na przykład Syryjczycy uciekający przed tymi samymi, rosyjskimi bombami. Nie jestem naiwny, zdaję sobie sprawę, że będzie istnieć grupa ludzi demonizująca uchodźców. Dla polityków pewnych opcji to jest zbyt atrakcyjny temat, żeby z niego nie skorzystać i nie napędzać strachu. Oczywiście, istniała pewna frustracja i smutek wolontariuszy, którzy pomagali uchodźcom jeszcze przed wybuchem wojny, dlaczego to się nie działo na taką skalę wcześniej.

Ja jednak będę podkreślał, że cały czas się działo i cały czas się dzieje. Wolę patrzeć na ten buzujący się w nas potencjał. To, co się zmieniło, to fakt, że polska władza w przypadku uchodźców z Ukrainy pozwoliła tę pomoc nieść. Ja jestem bardzo sceptyczny co do tego, jak polskie władze pomagały ukraińskim uchodźcom. Na początku w ogóle nie dawały sobie rady, za to dawali radę obywatele, którym państwo polskie przynajmniej nie przeszkadzało. W przypadku granicy z Białorusią już samo to by dużo zmieniło: gdyby wolontariusze mogli pomagać.

Rozumiem, że trochę już jesteśmy zmęczeni wojną i coraz wyżej podnoszą głowy ludzie, którzy „przestrzegają” przed uchodźcami z Ukrainy. Władza wycofuje się z programów wspierania uchodźców. Warto jednak patrzyć na to, jak na szansę, która się może skończyć tym, że po wojnie za wschodnią granicą, będziemy mieli zaprzyjaźnione, silne państwo. A Ukraińcy, którzy zostaną będą razem z nami budować wspólną ojczyznę. Już tak górnolotnie odwołując się do historii, Polska była potężna wtedy, kiedy była różnorodna, czy to Rzeczpospolita Obojga Narodów, czy II Rzeczpospolita. Obie RP były ojczyznami obywateli wielu narodowości i wyznań.

W ostatnich dniach coraz głośniej jest o kwestii przymusowych ćwiczeń wojskowych, mających trwać nawet 30 czy 90 dni. Co myśli Pan o tej sytuacji?

[Śmiech]. Szczerze powiedziawszy, nie umiem się do tego nie uśmiechnąć. Mam kolegę informatyka, który został powołany jakiś czas temu na szkolenie, do wojska. W jednostce miał rozkaz być o 6 rano, jednak powiedział: trudno, ale o 8 odwożę dzieci do szkoły, będę u was dopiero koło 9. I nie interesuje mnie, co ze mną zrobicie.

Cóż, gdybyśmy żyli w normalnym kraju, to bym pewnie powiedział: no dobrze, takie jest prawo, tak dbamy o nasze bezpieczeństwo, jest służba zawodowa i jest służba zasadnicza, może tak trzeba. Nie jestem specjalistą od bezpieczeństwa. Niestety rządzi nami taka, a nie inna władza. Każde jej działanie jest spowodowane jakimś głębszym planem umacniania władzy. Próbą wpływania na społeczeństwo i jego nastroje. Choć z tego, co czytałem, to może być po prostu kwestia złego PR-u wojska. Może nie jest tak źle, jak się wydaje. Muszę o tym więcej poczytać, żeby wyrobić sobie jakieś zdanie. Już w 2015 roku dołączył pan do akcji „Uchodźcy mile widziani”. Problem narracji, jaka panuje w Polsce, w mediach, o uchodźcach oraz uprzedzenia części społeczeństwa, są przytłaczające. Czy jest coś, co z okazji Dnia Praw Człowieka chciałby pan przekazać Polakom?

Nie czuję się uprawniony, żeby mówić innym ludziom, jak żyć. Natomiast mogę się podzielić takim marzeniem, które moim zdaniem jest realne. Naprawdę mam nadzieję, że będziemy żyć w Europie, która będzie domem wszystkich. I da się podejść do tego mądrze. To nie jest tak, że uważam, że powinniśmy zamknąć oczy, otworzyć wszystkie granice i niech się dzieje, co chce.

Natomiast temat uchodźców to temat ludzi głęboko skrzywdzonych przez historię ich krajów, często biednych i zagubionych. Ludzi, którzy chcą żyć, marzyć, mieć rodziny, rozwijać się, zestarzeć i przeżyć swoje życie dobrze. Tam, gdzie mieszkali, nie są w stanie tego zrobić. Szukają nadziei, a my możemy im pomóc, dać tę nadzieję w Europie. Wcale migranci czy uchodźcy nie są specjalnym zagrożeniem dla naszego europejskiego świata, lecz szansą.

Nawet patrząc cynicznie na poziomie gospodarczym: Europa, która się starzeje, może tych uchodźców przyjąć. Ma na to środki i programy, a ci ludzie mogą tworzyć naszą wspólnotę coraz silniejszą. Zresztą Polacy jako naród uchodźców powinien to wiedzieć bardzo dobrze. A wszystkim i sobie też, życzyłbym, żeby się nie bać. Żeby marzyć i patrzeć w świat z nadzieją, a nie ze strachem. Pamiętajmy, że prawa człowieka, przez niektórych wyszydzane, to coś bardzo podstawowego. Przestrzeganie i pilnowanie ich to nie jest tylko dbanie o innego. Ostatecznie to jest dbanie o nas samych. Żebyśmy byli ludźmi, ale też, żeby nikt nigdy naszych praw nie podeptał.

Zobacz zdjęcia:

Mateusz Janicki
Mateusz Janicki, fot. KAPiF
Mateusz Janicki
Mateusz Janicki, fot. KAPiF
Mateusz Janicki
Mateusz Janicki, fot. KAPiF

Artykuły polecane przez redakcję Świata Gwiazd:

  1. Odetchnij w końcu pełną piersią. Znamy sprawdzone sposoby

  2. Piotr Woźniak-Starak był synem jednego z najbogatszych Polaków. Czym zajmuje się teść Agnieszki Woźniak-Starak?

Zapraszamy na naszego Instagrama

Jeżeli chcesz się podzielić informacjami na temat gwiazd i nowinek ze świata show-biznesu koniecznie napisz do nas na adres: redakcja@swiatgwiazd.pl.

Obserwuj nas w
autor
Katarzyna Derda

Filmoznawczyni, redaktorka, fotografka. Wielbicielka mediów wizualnych, śledząca z uwagą nowinki ze świata kina i seriali.

Chcesz się ze mną skontaktować? Napisz adresowaną do mnie wiadomość na mail: redakcja@swiatgwiazd.pl
newsy tylko u nas foto telewizja lifestyle quizy