"Na początku planowałam milczeć". Gwiazda "Ostatniej wieczerzy" przerażona
Awantura na temat rzekomej “Ostatniej wieczerzy” na Olimpiadzie w Paryżu trwa. I choć wiadomo już, że pierwsza interpretacja była błędna, to artystka biorąca udział w widowisku bardzo cierpi. Jej sytuacja stała się niebezpieczna.
Olimpiada 2024: prawdziwe znaczenie sceny "Ostatniej wieczerzy"
Olimpiada 2024 od czasu ceremonii otwarcia mierzy się z ogólnoświatową krytyką środowisk konserwatywnych. Wiele osób na całym świecie zrozumiało scenę z niebieskim Dionizosem jako drwiny z obrazu “Ostatnia Wieczerza” Leonarda da Vinci. Ustawienie tancerzy i artystów miało według nich przypominać Jezusa i apostołów na słynnym malowidle. Jedna z kobiet miała na głowie srebrny okrąg, przypominający aureolę. W sprawie wypowiedziało się wielu oburzonych, jednak ich interpretacja okazała się całkowicie błędna .
W Polsce jako jedna z pierwszych odmienne rozumienie sceny przedstawiła Karolina Korwin-Piotrowska. Według niej jest to inscenizacja:
Bachusa/Dionizosa, ojca Sekwany, w otoczeniu kolorowej świty – wszystko jest w encyklopedii, masa odniesień w sztuce, nie tylko Francji – pisała w sieci.
Podobnego zdania był Sławomir Kalinowski, ekonomista i pracownik akademicki.
Wiecie co to za obraz? "Uczta bogów" Jana Harmensza van Biljert. Obraz z 1635 roku. Na środku nie jest Jezus, tylko koronowany Apollo, a na pierwszym planie Bachus. Ten sam, który był na spektaklu pokazany na niebiesko. Olivier Joseph wskazuje, że to ten obraz był odniesieniem na otwarciu igrzysk. Obraz może być alegorią życia ludzkiego, pełnego przyjemności, ale także przemijalności. Bogowie, jako symbol doskonałości, biesiadują, ale ich uczta jest jednocześnie metaforą ludzkich słabości i pożądań – ogłosił ekonomista.
Wspomniany przez niego Olivier Joseph grzmiał oburzony o braku wiedzy na temat kultury antycznej :
Odniesienie to wcale nie dotyczy Ostatniej Wieczerzy Leonarda da Vinci. Potwierdził to Thomas Jolly. Jest to Uczta Bogów, taka jak ta autorstwa Jana Harmensza van Biljerta, namalowana około 1635 roku i przechowywana w Musée Magnin w Dijon. Bogowie Olimpu świętują małżeństwo Tetydy i Peleusa; w centrum stołu nie znajduje się Chrystus, ale ukoronowany Apollo. Na pierwszym planie siedzi Bachus-Dionizos. Krytykujący i inni fałszywi wyznawcy nie mają żadnego pojęcia o kulturze klasycznej – napisał na Facebooku.
To właśnie ten trop okazał się prawidłowy. Wczoraj potwierdził to oficjalnie dyrektor artystyczny wydarzenia. Mleko się jednak wylało, a artyści, którzy byli zaangażowani w projekt, znaleźli się w niebezpieczeństwie. Najbardziej groźna jest sytuacja rzekomego “Jezusa” (a naprawdę Apolla), przykre szczegóły poniżej .
Kim jest "Jezus" z ceremonii otwarcia Olimpiady 2024 w Paryżu?
Dyrektor artystyczny ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu, czyli Thomas Jolly, wydał dziś specjalne oświadczenie. Tłumaczy w nim, że to nie "Ostatnia Wieczerza", lecz pogańska uczta bogów Olimpu była inspiracją we wspomnianej scenie.
Myślałem, że było to dość jasne, ponieważ do stołu przybywa Dionizos. Jest on tam, bo jest bogiem święta, wina, ojcem Sequany, bogini związanej z rzeką [bogini rzeki Sekwany w religii galo-rzymskiej – red]. Pomysł polegał raczej na tym, by zrobić wielkie święto pogańskie, związane z bogami Olimpu… Olimp – olimpizm – tłumaczył Jolly w rozmowie z portalem BFMTV.
Kobietą, która w tej inscenizacji miała boską aureolę, jest artystka i DJ-ka o pseudonimie Barbara Butch. Na co dzień działa jako aktywistka, walcząca o prawa społeczności LGBT+. Od 26 lipca mierzy się z niewyobrażalną falą hejtu. Sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli, dlatego performerka musiała zwrócić się o pomoc. Poniżej nowe szczegóły w tej sprawie.
Gwiazda ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w niebezpieczeństwie
Barbara Butch, czyli rzekomy “Jezus” , a tak naprawdę Apollo z ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich, właśnie wydała nowe oświadczenie. Na początku podziękowała za możliwość uczestniczenia w tym wydarzeniu. Po tym jednak przeszła do niezwykle smutnych kwestii.
Jak wiecie, moje zaangażowanie zawsze polegało na tym, aby wszyscy tańczyli i na swój mały sposób tworzyli naród na parkiecie. Poprzez moją pracę DJ-a i mój aktywizm, zawsze promowałam miłość i integrację – dla mnie to jest to, co uratuje świat, nawet gdy ten się rozpada – napisała aktywistka.
Jak obecnie wygląda jej sytuacja? Ataki na nią stają się coraz gorsze . Pod presją hejtu, zdecydowała się ujawnić nowe fakty.
Dziś jednak jestem celem kolejnego ataku cyberprzemocy – szczególnie brutalnego. Chociaż na początku planowałam milczeć, aby pozwolić hejterom się uspokoić, wiadomości, które otrzymuję, są coraz bardziej ekstremalne. Wszystko to za to, że miałam okazję reprezentować różnorodność mojego kraju poprzez sztukę i muzykę, wraz z innymi artystami i wykonawcami, których podziwiam – pisze z goryczą Barbara.
Artystka zapowiedziała walkę z tymi, którzy próbują ją zastraszyć .
Przez całe życie odmawiałam bycia ofiarą: nie będę milczeć. Nie boję się tych, którzy chowają się za ekranem lub pseudonimem, by wylewać swoją nienawiść i frustrację. Będę z nimi walczyć bez wahania – napisała na koniec.
Okazało się też, że Barbara Butch zwróciła się o pomoc do prawników. Do wpisu dołączone było oświadczenie prawniczki , Audrey Msellati.
Od ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich Paryż 2024, artystka, DJ-ka i aktywistka Barbara Butch stała się celem niezwykle brutalnej kampanii cybernękania i zniesławienia. Grożono jej śmiercią, tor*urami i gwał*em, a także była celem licznych antysemickich, homofobicznych, seksistowskich i grubofobicznych obelg. Barbara Butch potępia tę nikczemną nienawiść skierowaną przeciwko niej, temu, co reprezentuje i za czym się opowiada. Jej zaangażowanie i osobiste wartości, takie jak życzliwość, inkluzywność i miłość do innych, zawsze leżały u podstaw jej projektu artystycznego. […] Obecnie złożyła kilka skarg na te czyny, popełnione przez obywateli Francji lub obcokrajowców, i zamierza ścigać każdego, kto spróbuje ją zastraszyć w przyszłości – brzmi komunikat od adwokatki.