Rodzinne miasto dziennikarza zalane. Nie powstrzymał łez na antenie TVN24
Od piątku 13 września na południu Polski rozgrywają się dramatyczne sceny związane z katastrofą klimatyczną, jaką jest powódź. Jeden z dziennikarzy, Sebastian Szczęsny nie wytrzymał z emocji.
Powódź w Polsce
Polska w ostatnich dniach zmaga się z poważną sytuacją powodziową . Intensywne opady deszczu na południu kraju, doprowadziły do gwałtownego wzrostu poziomu wód w rzekach. Wiele miejscowości znalazło się pod wodą, a mieszkańcy musieli zostać ewakuowani lub są w trakcie ewakuacji. Sytuacja jest dynamiczna i wymaga ciągłego monitorowania.
Największe problemy występują w regionie Dolnego Śląska. Zalaniu uległy m.in. części Lądka-Zdroju, Stronia Śląskiego, Bystrzycy oraz innych mniejszych miejscowości w gminie Kłodzko, gdzie poziom niektórych rzek przekroczył stan alarmowy o kilkadziesiąt, a nawet kilkaset centymetrów. Zalane zostały domy, drogi i pola uprawne. W niektórych miejscowościach doszło do przerw w dostawie prądu i wody. Strażacy pracują nieprzerwanie, aby opanować żywioł.
Straty po powodzi
Powodzie spowodowały ogromne straty materialne . Zniszczone zostały budynki, mosty i inne obiekty infrastruktury. Rolnicy ponieśli duże straty w swoim dobytku. Ponadto zalane zostały tereny leśne, co może mieć negatywny wpływ na środowisko naturalne. Wiele osób straciło dorobek całego życia.
Władze na wszystkich szczeblach podejmują intensywne działania, aby pomóc poszkodowanym . Strażacy, wojsko i służby ratownicze pracują nieprzerwanie, ewakuując ludzi z zagrożonych obszarów i udzielając pomocy poszkodowanym. Równolegle prowadzone są działania mające na celu zabezpieczenie terenów przed dalszym podtopieniem. W długoterminowej perspektywie konieczne będzie opracowanie skutecznych systemów wczesnego ostrzegania i zarządzania kryzysowego.
Dziennikarz ze łzami w oczach o powodzi
Również w mediach trwa poruszenie - celebryci i dziennikarze będący na miejscu wyrażają swoje ubolewanie wobec bezlitosnego żywiołu i jego skutków. Jeden z dziennikarzy, Sebastian Szczęsny bardzo przeżywał to, w jakim stanie są okolice bliskie jego sercu.
Moje miasteczko przestaje istnieć. Ciężko się to ogląda - przekazał na antenie TVN24.
Następnie w rozmowie z dziennikarzem TVN 24 przyznał, że cała sytuacja jest niezwykle emocjonująca dla niego:
Patrzę na to, co się dzieje i nie wierzę. Naprawdę nie wierzę... Tama, którą zbudowali Niemcy z takich potężnych kamieni, w 1997 r. powstrzymała gigantyczne napory wody. Wysokość tej tamy, to jest kilka ładnych metrów... Teraz pękło z jednej strony, został zmyty wał i woda ruszyła na Stronie - mówił ze łzami w oczach.
Następnie dodał, że nie tylko on, ale wielu jego znajomych pochodzących z tamtych okolic przeżywa tę sytuację z podobnych jak on powodów:
.W tej chwili ja dostaję mnóstwo telefonów z pytaniami od znajomych: "Wiesz, co się dzieje u moich rodziców, bo nie mam z nimi żadnego kontaktu?", "Widziałam na zdjęciu, że porwało dom. Czy wiesz, co się dzieje z tymi ludźmi, bo mam działkę obok, w sensie że tam mieszkają moi rodzicie?" Nie ma teraz kontaktu z nikim ze Stronia, padła sieć, padła łączność, nie ma prądu - kontynuował.
Następnie dodaje zrezygnowany:
Brat do mnie zadzwonił i mówi: "Słuchaj, wszystkie mosty są pozrywane". Ludzie się pytają, jak dostać się do Stronia. Tylko drogą powietrzną. Tylko śmigłowcem. Ludzie w okolicy potrzebują wody pitnej, bo w kranach leci brunatna woda. Sytuacja po prostu dramatyczna. Co może być gorszego? Nie ma dróg, nie ma łączności... Napisałem do brata, że nasze Stronie przestało istnieć.
Szczęsny przyznał, że nawet podczas słynnej powodzi w 97 nie było aż tak dużych zniszczeń w Stroniu Śląskim jak w tym momencie.