Tragiczne wieści nadeszły w nocy. Nie żyje legenda "Gwiezdnych Wojen"
Dramatyczny komunikat dotyczący śmierci legendy “Gwiezdnych Wojen” i “Króla Lwa” nadszedł w nocy. Nie żyje James Earl Jones, aktor, którego głos znali wszyscy.
Głos, który znali wszyscy
Mało jest ludzi, którzy nigdy nie spotkali się z jego głosem. James Earl Jones odpowiedzialny był za jedne z najbardziej kultowych, zapadających w pamięć kwestii w historii kina. Swojego talentu udzielił twórcom “Gwiezdnych Wojen”, w których wcielił się w Dartha Vadera, słychać go było również w mądrości Mufasy z “Króla Lwa”, ale nie ograniczał kariery do dubbingu.
Swój debiut zaliczył na scenie; rola teatralna otworzyła mu drzwi do filmu Stanleya Kubricka, później poszło już z górki. W kolejnych latach jego kariera nabrała rozpędu — przez ponad 60 lat grał na małym oraz dużym ekranie, a także na scenie, wcielając się w uwielbiane przez fanów postacie. Widzowie mogli oglądać go między innymi w "Conanie Barbarzyńcy", "Księciu w Nowym Jorku" czy "Czasie patriotów".
Oscar za całokształt twórczości
James Earl Jones w swoim życiu otrzymał wszystkie nagrody, o których marzyć mogą aktorzy. Ma na swoim koncie niezliczone ilości nominacji, uznawany był za jednego z najbardziej utalentowanych aktorów filmowych oraz teatralnych w historii.
Swoją pierwszą statuetkę Tony otrzymał w 1968 roku za rolę boksera Jacka Johnsona w "Wielkiej nadziei białych". Dwa lata później odtworzył tę kreację w filmowej adaptacji sztuki. Dało mu to nominację do Oscara oraz Złoty Glob w kategorii najbardziej obiecujący nowy aktor.
W 1991 roku odebrał kolejne istotne wyróżnienia - dwie statuetki Emmy – dla najlepszego aktora w serialu dramatycznym za "Gabriel's Fire" i najlepszego aktora drugoplanowego w miniserialu lub filmie telewizyjnym za "Falę przemocy".
W 2011 roku wyróżniono go Oscarem za "dziedzictwo konsekwentnej doskonałości i niezwykłej wszechstronności". Grammy dostał z kolei za najlepszy album ze słowem mówionym, którym była płyta “Great American Documents”.
James Earl Jones nie żyje
O śmierci “głosu Hollywood” poinformował w poniedziałek, 9 września, jego agent Barry McPherson. Aktor zmarł w otoczeniu rodziny w swoim domu w hrabstwie Duchess w stanie Nowy Jork.
Po drugiej stronie “sadzawki” opłakują go już przyjaciele oraz koledzy ze środowiska aktorskiego Stanów Zjednoczonych. Na profilu X pojawił się między innymi wpis Marka Hamilla, filmowego syna Jamesa, Luka Skywalkera. Aktor, który sam uznawany jest już za legendę kina rozrywkowego, zamieścił krótki, choć poruszający wpis:
“Spoczywaj w pokoju, tato”
Oficjalnie pożegnał go również George Lucas, twórca “Gwiezdnych Wojen”, w długim oświadczeniu wspominając pracę z aktorem oraz wyrażając wdzięczność za jego wkład w kosmiczną odyseję.
Jones miał 93 lata, a chociaż przyczyny jego śmierci nie zostały jeszcze oficjalnie potwierdzone, nie trudno domyślić się, że zabrać musiał go nieubłagany upływ czasu.