28-letni piłkarz zmarł w drodze do domu. Koszmarne sceny na dworcu. Lekarze walczyli kilka dni
Na kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia pojawiła się zasmucająca informacja o śmierci 28-letniego piłkarza. Szczegóły zdarzenia przyprawiają o ciarki. Do brutalnego ataku doszło, gdy mężczyzna wracał do domu. Lekarze walczyli o jego życie.
Czarna seria wśród gwiazd sportu
Niestety kończący się rok będzie nie tylko szansą na podsumowanie osobistych sukcesów i wytyczaniu nowych celów, ale także smutnym podsumowaniem licznych pożegnań, które przeżyliśmy w minionych miesiącach. Wiadomości o śmierciach gwiazd show-biznesu, pop kultury oraz sportu pozostawiały tysiące fanów w głębokim żalu.
Kibice piłki nożnej niedawno radzili sobie z wiadomością o śmierci członka naszej kadry, Lucjana Brychczy , a także pożegnali 18-letniego sportowca, który nieoczekiwanie zmarł podczas rozgrzewki. Koledzy z drużyny byli świadkami tego dramatu.
Teraz w mediach społecznościowych pojawiła się kolejna zasmucająca informacja. 28-letni piłkarz został zaatakowany na dworcu, gdy wracał do domu. Napastnik, którym miał okazać się reprezentant innego klubu piłkarskiego, doprowadził do poważnych uszkodzeń głowy. Mężczyzny nie udało się uratować.
Brutalny atak na 28-letniego piłkarza
Do dramatycznych scen doszło w niedzielny wieczór na dworcu kolejowym w Yorku. 28-letni bramkarz miał zamiar wrócić do rodzinnego miasteczka późnym pociągiem. Nigdy jednak nie wsiadł do maszyny. Według ustaleń lokalnej policji, na miejscu pojawił się 21-letni piłkarz rywalizującego klubu, Mckenzie Dicicco, który miał rzucić się na ofiarę.
Brutalna bójka trwała chwilę i doprowadziła ro rozległego urazu głowy bramkarza. Młodszy napastnik miał następnie porzucić go na dworcu. Pomoc wezwali pracownicy kolei i znajdujący się w pobliżu świadkowie.
Piłkarz od razu został przetransportowany do szpitala, jednak tam lekarzom nie udało się go ocalić. Zdarzenie wstrząsnęło całym środowiskiem piłki nożnej . Klub, w którym występował zmarły, wydał oświadczenie.
Nie żyje 28-letni bramkarz. Klub wydał oświadczenie
28-letni James Hitchcock był bramkarzem zespołu Barton Town, który został brutalnie pobity w niedzielny wieczór. Mężczyzna trwał do szpitala z poważnymi urazami głowy. Lekarze zaczęli walkę o jego życie, jednak w czwartek klub piłkarski wydał smutne oświadczenie.
Z przykrością informujemy, że bramkarz naszego pierwszego zespołu, James Hitchcock, zmarł w szpitalu w wyniku poważnego urazu głowy - czytamy we wpisie.
Internauci i kibice łączą się w bólu z zawodnikami oraz rodziną zmarłego . Piłkarz zostawił żonę i synka. Lokalna policja aktualnie prowadzi dochodzenie na temat zdarzenia na dworcu kolejowym. 21-letni podejrzany, Mckenzie Dicicco został zatrzymany, jednak nie przyznaje się do zarzucanego mu morderstwa. Sportowiec trafi przed sąd.