Było aferzystów wielu. Kto, z kim, po co i dlaczego? Rok 2023 w skandalach polskiego show-biznesu
Nowy rok, nowy… skandal? Taki stan rzeczy ma miejsce odkąd tylko w (bardziej niż mniej) powszechnej świadomości ukuło się pojęcie “show-biznes”. Nim jednak przejdziemy do tych, które będą zajmować naszą uwagę w 2024 roku, cofnijmy się do wydarzeń mijających dwunastu miesięcy. Afer bowiem, jak przystało na rodzime podwórko, nie brakowało. Z długiej listy wypadało wybrać jednak najgłośniejsze, padło więc na okrągłe dziesięć. A jest o czym mówić, nawet mimo upływającego czasu.
Nieistniejąca kariera Natalii Janoszek
Niewiele nazwisk odmieniano w tym roku przez wszystkie przypadki tak często, jak to Natalii Janoszek. W ciągu kilku chwil z brylującej w polskich mediach “gwiazdy Bollywood”, która miała “panów od wszystkiego”, stała się upadłą celebrytką z zablokowanymi komentarzami na Instagramie. Wszystkiemu "winny" jest zaś Krzysztof Stanowski, który postanowił prześwietlić “spektakularną karierę” Janoszek, by finalnie w przydługim materiale wypunktować wszelkie kłamstwa i manipulacje, których miała się dopuścić . I choć okazało się, że rozpoznawalność Natalii w indyjskim przemyśle filmowym równa jest tej, którą mogą poszczycić się statyści na planach rodzimych tasiemców, to jednak polski show-biznes rządzi się swoimi prawami. Nasza gwiazda otrzymała więc kolejny angaż, tym razem w nowym programie TTV, w którym to będzie walczyć o przetrwanie. Paradne? Być może, ale pieniądze podobno nie śmierdzą.
Antka Królikowskiego skandal za skandalem
Lista polskich skandalistów (definiowanych w sposób dowolny) jest długa i z całą pewnością powiększy się i w 2024 roku. Pewne nazwiska pojawiają się jednak na niej ponownie i ponownie (i ponownie…), wśród nich zaś prym wiedzie nie kto inny, jak Antek Królikowski. W niniejszym zestawieniu wypada jednak skupić się jedynie na mijających dwunastu miesiącach, powróćmy więc wspomnieniami do nagłówków z lutego (tak na dobry początek). “Znany aktor Antoni K. zatrzymany za prowadzenie pod wpływem środków odurzających” – krzyczały media od prawa do lewa. I mimo że sam zainteresowany poszedł w zaprzeczenie jak w dym, sprawa przynieść może palące konsekwencje. I to już niedługo. To, rzecz jasna, nie koniec – po trzech miesiącach względnego spokoju pan K. usłyszał bowiem kolejne zarzuty, tym razem związane z alimentami (a właściwie ich brakiem). Według mediów zaległości mają wynosić kilkadziesiąt tysięcy złotych (!). Czy i w najbliższym czasie aktorskie poczynania Antka będą ograniczać się przede wszystkim do odgrywania roli na sali sądowej? Pożyjemy, zobaczymy.
Wielka gala, której… nie było
Wydarzenia goniły eventy, eventy wydarzenia, jednak najgłośniejsza okazała się gala, która… w ogóle się nie odbyła. W warszawskim Marriotcie tłumnie zgromadziły się gwiazdy i gwiazdki, w powietrzu unosił się zapach blichtru i prestiżu, jednak chwilę przed rozpoczęciem wydarzenia o dumnie brzmiącej (z angielska, oczywiście) nazwie “Women Poland Competition”, okazało się, że to… nie zostało opłacone. Zaangażowani w organizację gali przekonywali z kolei, że odpowiedzialna za nią była polska wicemiss miała ulotnić się z pieniędzmi. Bywa i tak. Ostatecznie światła zgaszono (i to dosłownie), a przybyli na miejsce zostali niczym Andrzej Duda z wetem ustawy okołobudżetowej. Kurtyna.
Mroczna przeszłość samozwańczego "prezesa" TVP
Michał Adamczyk w ostatnich dniach został wybrany na papieża… wróć, mianowany przez Radę Mediów Narodowych na obsadzone już stanowisko “prezesa” Telewizji Polskiej (choć starannie udokumentowane wystąpienie z okna przy Placu Powstańców Warszawy mogłoby sugerować coś zgoła innego). Nim jednak jego nierozpoczęta nigdy kadencja zostanie ostatecznie ukrócona przez likwidatora, wróćmy do skandalu, po którym (przynajmniej na chwilę) zniknął z ekranów. Wtedy bowiem na jaw wyszło brutalne pobicie, którego miał dopuścił się przed laty w stosunku do swojej ówczesnej kochanki. Jego winę potwierdzić miał sąd, mimo że postępowanie zostało ostatecznie umorzone. Adamczyk zareagował na te doniesienia zamiarem złożenia pozwu o zniesławienie. Jak jednak widać, ma chwilowo ważniejsze zajęcia.
Przejęte, “odbite”… likwidowane? Cyrk w mediach publicznych
A skoro już o TVP mowa – nie sposób nie wspomnieć i o obecnej sytuacji nie tylko tam, ale i w pozostałych spółkach medialnych, to jest w Polskim Radiu oraz Polskiej Agencji Prasowej. I choć wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie, sytuacja wygląda na ten moment następująco: 20 grudnia minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz zdecydował o odwołaniu dotychczasowych zarządów i rad nadzorczych spółek, powołując tym samym nowe rady, które dokonały wyboru nowych prezesów – posłowie PiS pozbawieni swojej tuby propagandowej rozpoczęli okupację siedzib spółek, którą okrzyknęli mianem “interwencji poselskiej” – 23 grudnia Andrzej Duda zawetował ustawę okołobudżetową, uzasadniając to sprzeciwem wobec “nielegalnego przejęcia mediów” – 24 grudnia Rada Mediów Narodowych powołała na “pełniącego obowiązki prezesa” TVP byłego posła PiS Macieja Łopińskiego (mimo że od 20 grudnia prezesem pozostaje Tomasz Sygut) – 25 grudnia Rada Mediów Narodowych powołała na “prezesa” Michała Adamczyka – 27 grudnia Bartłomiej Sienkiewicz postanowił o postawieniu spółek medialnych w stan likwidacji (argumentując to między innymi decyzją Andrzeja Dudy) i powołał likwidatorów . Proste, prawda? Wiele wskazuje na to, że karczemna awantura wokół TVP, Polskiego Radia i PAP-u będzie trwać w najlepsze, przynajmniej przez jakiś czas. Choć, na pocieszenie, jedno jest pewne – powrót do tępej propagandy, serwowanej przez blisko osiem lat, wydaje się niemożliwy.
Bejba, Jann, Eurowizja i tajemnicze głosowanie
Ach, co to był za skandal! W dodatku – międzynarodowy (przynajmniej w niektórych aspektach). Przed kolejną Eurowizją jak zwykle odbyły się polskie preselekcje, które tym razem, o dziwo, wzbudziły nie tylko ogromne zainteresowanie, ale i spore kontrowersje. Powód, z pozoru, prozaiczny – ot, wyniki, a tym samym zwycięstwo jednej, nie spodobało się fanom i fankom drugiego. Szybko okazało się jednak, że sprawa ma drugie (a może i trzecie) dno. Dysproporcja w głosach oddawanych przez widzów wydawała się ogromna, faworytem bezsprzecznie był zaś Jann. Te jednak, w ostatecznym rozrachunku, nie liczyły się aż tak, jak głosy oddane przez jurorów (Agustina Egurrolę, Marka Sierockiego, Anetę Woźniak, Marcina Kusego oraz polską królową Eurowizji Edytę Górniak), którzy postawili z kolei na Blankę i jej “Solo” (ją samą szybko obwołano osławioną już “Bejbą”, co sama chętnie wykorzystała). Polskie media eurowizyjne (i nie tylko one) orzekły, że Jann został potraktowany niesprawiedliwie, podnosiły kwestie nieprzejrzystości głosowania, a także… współpracę Blanki z Egurrolą , jednym z członków jury. Wszystko, jak można było się spodziewać, na nic. Wybrana przez Polskę (a właściwie, jak należałoby uczciwie przyznać – przez TVP) reprezentantka zajęła ostatecznie w Liverpoolu 19. miejsce.
Opolskie perypetie Dody
Ostatnia afera z udziałem TVP na tej liście. Tym razem tycząca się Opola i występu Dody, który do ostatniej chwili stał pod wielkim (i niezwykle medialnym) znakiem zapytania. Ta bowiem, chwilę po pierwszych próbach przed eventem, postanowiła zdradzić, co działo się za kulisami – tym razem dosłownie, A działo się sporo – roztrzęsiona Rabczewska opowiedziała o “okropnej atmosferze” oraz skandalicznym zachowaniu reżysera, który kazała jej… “wypie*dalać”, “odpier*dolić się” i "samemu robić sobie ten festiwal . Reakcja była prawie natychmiastowa (co śledzących losy telewizji polskiej w ostatnich latach musiało nieźle zdziwić) – TVP przeprosiła i odsunęła reżysera, a reżyser przeprosił i dał się usunąć. Doda zaśpiewała. Opole uratowane. Chociaż absmak pozostał.
Influencerska afera roku – Pandora Gate
Pandora Gate to nie kolejny skandalik, ale afera pełną gębą, która swoje konsekwencje mieć będzie w niejednym sądzie. Zaczęło się od jednego z najpopularniejszych (w swoim czasie) youtuberów w Polsce, który znany był jako Stuu. Zaledwie kilka tygodni temu okazało się, że miał on rozmawiać z kilkoma dziewczynkami poniżej 15. roku życia, z co najmniej dwiema miał zaś spotkać się w hotelu. O wszystkim mieli rzekomo wiedzieć także Marcin Dubiel oraz Boxdel, w kontekście afery pojawiała się również między innymi Fagata. Szybko okazało się, że w sprawę uwikłane jest znacznie więcej osób, a na światło dzienne zaczęły wychodzić zachowania innych youtuberów (które w niektórych środowiskach miały być swego rodzaju tajemnicą Poliszynela). Działania podjęły policja oraz prokuratura, wszystko wskazuje jednak na to, że sprawa będzie miała kolejne etapy i w przyszłym roku. Oby jak najszybciej.
Sebastian Fabijański – bardziej freak niż fighter?
Sebastian Fabijański, podobnie jak wspomniany już Antek Królikowski, to bohater wielu skandali i afer. Większość z nich początek miała jednak przed 2023 rokiem, a że z leżącymi postępuje się na ogół łagodnie – skupmy się na tych bieżących. Te dotyczą zaś – w głównej mierze – freak fightów, których to gwiazdą chciał zostać Fabijański. I “chciał” jest tu sformułowaniem kluczowym, bowiem rzeczywistość szybko owe "chcenia" zweryfikowała. W lutym walka trwała… 35 sekund, we wrześniu – całe 47 sekund (choć zakończyła się dla samego zainteresowanego wyjazdem z oktagonu na noszach), w grudniu zaś Sebastian postanowił pobić swój rekord – zakończył zmagania po 11 sekundach. Mówi się, że do trzech razy sztuka, w tym przypadku warto było jednak pomyśleć o zbieraniu resztek godności już po pierwszym.
Sądny dzień Michała Wiśniewskiego
30 października 2023 roku – ten dzień Michał Wiśniewski zapamięta na długo (jeśli nie na całe życie). Wtedy bowiem w Sądzie Okręgowym Warszawa-Praga usłyszał z ust sędziego znamienne słowa: “winny zarzucanych mu czynów”. Chodzi o sprawę sprzed wielu lat, gdy to Wiśniewski miał “przedłożyć nierzetelne, pisemne oświadczenie o swoich dochodach, które znacznie zawyżył, a także podał nierzetelne dane dotyczące dochodów poręczyciela, ówczesnej żony”. Sąd nie dał wiary zapewnieniom lidera Ich Troje o niewinności i skazał go na 1,5 roku bezwzględnego (!) więzienia. Jak widać w tym przypadku – sądy nierychliwe, ale sprawiedliwe. Chociaż sprawiedliwe nieprawomocnie, wyrok zapadł bowiem w pierwszej instancji, a obrona już zapowiedziała apelację. Czy doczekamy się więc rodzimej Marthy Stewart? Być może. Chociaż nieprędko.
Podsumowując – wspaniały to był rok, nie zapomnimy go nigdy. Wymienieni wyżej… podobnie. Mimo wszystko jednak – Happy New Year! Także dla nich.