Gwiazdor "Warsaw Shore" udawał, że nie żyje. Tak paskudnie oszukał swoich fanów
Kiedy informacja ta dotarła do mediów, wszyscy zamarli. Wieść o tragicznym wypadku, w którym zginął 23-letni wówczas Dominik Raczkowski, poruszyła Polskę. Z czasem jednak okazało się, że uczestnik “Warsaw Shore” sfingował własną śmierć.
Nie żyje uczestnik "Warsaw Shore"
Program “Warsaw Shore” zadebiutował na antenie stacji MTV w 2013 roku i szybko okazał się ogromnym hitem. Emisja formatu trwa do dziś i obecnie widzowie mogą oglądać 21. sezon produkcji. Skupia się ona na grupie młodych osób, które imprezują, bawią się i poznają nowych ludzi. Nie brakuje nieprzewidzianych zwrotów akcji, kłótni, afer czy romansów. Format dał popularność wielu osobom, które dziś dumnie brylują w show-biznesie.
Niestety w niedzielny wieczór media obiegła przykra informacja o śmierci jednego z uczestników. Jeremiasz "Jez" Szmigiel odszedł w wieku zaledwie 30 lat. Informację o jego śmierci potwierdziła stacja MTV . W sieci mnożą się komentarze z kondolencjami oraz wpisy znajomych i przyjaciół, którzy nie mogą pogodzić się z jego stratą.
Informacja o śmierci Dominika Raczkowskiego
Z kolei w 2022 roku do mediów dotarła równie przykra informacja. Wówczas przekazano, że w wieku zaledwie 23 lat zmarł Dominik Raczkowski, również znany z “Warsaw Shore” . Na Instagramie chłopaka pojawiła się relacja, z której wynikało, że miał poważny wypadek samochodowy . Miał odnieść ciężkie obrażenia i konieczna była operacja, która się nie powiodła.
Niedługo później w sieci pojawiła się również klepsydra, informująca o dacie i miejscu pogrzebu . Serwis Pomponik skontaktował się wówczas z parafią, która nie potwierdziła ceremonii.
W najbliższą środę nie mamy zaplanowanego pogrzebu Dominika Raczkowskiego. Pierwsze o tym słyszę. Prawdopodobnie musiał Pan zostać wprowadzony w błąd - przekazał Pomponikowi proboszcz parafii.
Gwiazdor "Warsaw Shore" sfingował swoją śmierć
Niespodziewanie konto na Instagramie Dominika stało się prywatne. Ku jeszcze większemu zdziwieniu osoby, które poprosiły o zgodę na obserwowanie, otrzymywały ją w kilka minut. Wybuchło wielkie poruszenie i wiele osób zaczęło się zastanawiać, co naprawdę stało się z Dominikiem.
W mediach wybuchła ogromna afera, kiedy wkrótce okazało się, że Dominik żyje i celowo sfingował własną śmierć .
Zrobiłem was w ch**a, bo daliście się w ch**a zrobić. W przeciągu 12 godzin, po opublikowaniu przeze mnie trzech niczym niezweryfikowanych storek z wymyśloną historią, praktycznie cała Polska mnie uśmierciła. Nie mając żadnych dowodów, nie mając artykułu o jakimkolwiek wypadku - powiedział w swoim filmie.
Dominik zarzucił wówczas mediom i internautom, że “łykają wszystko, jak pelikany”, a całe zdarzenie nazwał “eksperymentem społecznym”.