Justyna Kowalczyk zabrała głos po pogrzebie męża. "Byłam żoną najwspanialszego człowieka"
Justyna Kowalczyk po śmierci ukochanego przechodzi bardzo trudne chwile. Mimo to postanowiła podzielić się w mediach społecznościowych niezwykłą, wzruszającą przemową, jaką wygłosiła na jego pogrzebie.
Kacper Tekieli zginął 17 maja podczas zejścia ze szczytu Jungfrau. Jego pogrzeb odbył się 30 maja 2023 na Cmentarzu Oliwskim w Gdańsku. Teraz ukochana żona ujawniła poruszające szczegóły, dotyczące ich wspólnego życia oraz ostatnich dni męża.
Justyna Kowalczyk o Kacprze Tekielim: „Wiedział, że odchodzi bardzo kochany”
Tekieli planował zdobyć wszystkie czterotysięczniki w Alpach. Niestety, zdobycie Jungfrau było ostatnim. Kowalczyk w swoim wpisie przekazała, jak czuje się po jego odejściu . Wyjaśniła też, czemu w wypowiedzi zwraca się do innych, a nie do Kacpra.
– Nie będę mówić do Kacpra, bo my żeśmy sobie wszystko mówili. Dziwne to jak na sytuację, ale ja wiem wszystko, co chciał mi powiedzieć. On też, jeśli miał ten ułamek sekundy, by zrozumieć, co się dzieje, wiedział, że odchodzi bardzo kochany – wyznała Justyna.
„Hugo miał cudownego Tateła! Gdybym kilka lat temu wiedziała, że ta historia będzie miała taki przebieg, wskoczyłabym w ogień z jeszcze większą siłą! Dla spotkania z takimi ludźmi, jak Kacper, warto żyć. To, że byłam całym jego światem przez cztery lata, że dałam mu szczęście, jest dla mnie ogromnym zaszczytem” pisze o Tekielim.
Justyna Kowalczyk o narodzinach syna
Justyna wspomina, że jak narodziny syna Hugo wpłynęły na Kacpra. Chłopiec urodził się w 2021 roku. Obowiązywały wtedy przepisy covidowe, w związku z czym mógł odwiedzić i przytulić syna, ale żony już nie, co bardzo go bolało.
– Kacper, jak Kacper, wysłał mi po kilku dniach sms, że dziś się do mnie będzie wspinał. Budynek otynkowany, czwarte piętro. Trochę średnio . Na szczęście w ciągu pół godziny otrzymałam również wiadomość, że możemy wyjść ze szpitala – dodaje Kowalczyk.
Po narodzinach syna stwierdził, że woli skończyć z karkołomnymi wspinaczkami. „Uwierało mu to trochę, ale przez te ostatnie dwa lata więcej razy się wycofywał, niż robił, co zaplanował. Zmienił się. Wolał ze mną biegać częściej. Wyjść z Hugotkiem przerzucać kamyczki ” pisze jego żona.
– Cieszyło mnie to w duchu, choć teraz myślę, że może lepiej by było, gdyby pozostał przy tych karkołomnych wyczynach, bo wtedy czekał zawsze na warunki idealne itd. Nie zginąłby na Gubałówce swoich umiejętności – zastanawia się ze smutkiem Justyna.
Justyna Kowalczyk o ostatnich tygodniach życia męża
Kowalczyk pisze dalej, że wyjazd był wspólny, bo nie chcieli się rozstawać na dłużej niż tydzień. Chcieli się wspierać, a on sam planował wchodzić „normalnymi drogami, bez stresu i napinki”. Bez bicia rekordów. „Tylko śniegu było tej wiosny znacznie więcej niż wcześniej. Decyzja o zmianie planu była bliska ” wyznaje.
– Miałam zaplanowany wcześniej wylot do Polski na kilka dni. Więc Kacper wymyślił, że jeszcze spróbuje kilka tych łatwych szczytów zdobyć , na trudniejsze z mocnymi szczelinami itd. poumawiał się z innymi ludźmi, żeby nie iść samemu. Już mu nie pomogą – wyznaje z goryczą.
„ Byłam żoną najwspanialszego człowieka na świecie, który był alpinistą. […] Doceniam, że mogłam się z nim pożegnać. Nie każda żona alpinisty ma taką możliwość. Wyjście od niego i zamknięcie za sobą na zawsze drzwi, to najtrudniejsza rzecz, jak mnie w życiu spotkała” czytamy w ostatnich akapitach.
– Na pewno go nie zawiodę. Zrobię wszystko, by wychować Hugotka na tak wspaniałego człowieka, jakim był Kacper. Żeby nasz chłopczyk dał komuś tyle szczęścia, ile dostałam ja. […] Będziemy żyć, jak nauczył nas Kacper. Pełnią. Będziemy zwiedzać świat i zdobywać szczyty – obiecuje na koniec Justyna.
Zobacz zdjęcie: