Kulisy osławionego występu Mandaryny w Sopocie. Wszystko było spiskiem?! Winnym... agent znanej polskiej artystki
Mandaryna szczyt popularności osiągnęła w latach 2000. kiedy to stała się żoną Michała Wiśniewskiego i zaczęła własną karierę na scenie muzycznej. Do dziś jednym z jej najsłynniejszych występów stał się udział w konkursie o Bursztynowego Słowiaka. Po latach menadżer gwiazdy odkrywa szczegóły zdarzenia. Wpadka piosenkarki była spiskiem?
Mandaryna zapadła w pamięć dzięki jednemu występowi. "Znacie "Ev'ry night"?"
Karierę w show-biznesie zaczęła jako tancerka i choreografka zespołu Ich Troje. Szybko okazało się, że pomiędzy nią a Michałem Wiśniewskim rodzi się gorące uczucie. Para momentalnie zaistniała w mediach, a ich ślub na biegunie był emitowany w telewizji.
Mandaryna odważnie rozwijała karierę, śpiewając. Jej utwory zyskiwały popularność, a nawet zapraszano ją na największe wydarzenia muzyczne w Polsce. Jednym z nich był koncert w Sopocie w 2005 roku, gdzie miała zawalczyć o Bursztynowego Słowika. To wtedy doszło do legendarnego wykonania utworu "Ev'ry night".
Wstęp na żywo nie poszedł najlepiej i na długo stał się powodem żartów skierowanych w stronę artystki. Po latach jej były menadżer opowiedział o kulisach zdarzenia.
Były menadżer Mandaryny zdradza kulisy osławionego występu. Co poszło nie tak?
Kris Świętoń, znany obecnie jako drag queen Filo, o współpracy z Mandaryną opowiedział Pomponikowi. Okazuje się, że piosenkarka doskonale wiedziała, że jej głos nie jest na najwyższym poziomie. Pomóc miały chórki, które przykryłyby nieczystości . Niestety plan nie zadziałał.
Miała trzy chórzystki - jedna była specjalnie wynaleziona pod nią, która miała bardzo podobny głos do niej. Ona miała praktycznie za nią śpiewać, ale oni tę chórzystkę wyłączyli. Tylko Marta śpiewała, muzycy nie mieli odsłuchów, Marta nie miała odsłuchów . Chórzystka śpiewała, a nie wiedziała, że jej nie słychać. Marta mi powiedziała, że ona dopiero tak w połowie drugiej piosenki się skapnęła, że coś nie gra. Ona była przekonana, że jest okej.
W feralnym występie były menadżer dopatruje się spisku. Po latach przyznał, że wie, kto jest odpowiedzialny za porażkę Mandaryny . Zamieszana ma być w tę sytuację inna polska wokalistka.
Mandaryna padła ofiarą spisku? Były menadżer wyznaje prawdę
Niechlubny występ w Sopocie rzucił cień na całą karierę piosenkarki. Po latach prawda wychodzi jednak na jaw. Kris Świętoń w wywiadzie zdradził, że za klęskę Mandaryny odpowiada Maciejowi Durczakowi, czyli ówczesny menadżerem Dody.
Mężczyzna miał rzekomo "zapłacić ludziom, żeby mógł wejść do pomieszczenia, gdzie się steruje głosem". To właśnie z jego winy zespół i chórzystki nie były słyszane na scenie, przez co cała klęska spadła na samą wokalistkę.
Co więcej, były menadżer zachęcał Mandarynę do ujawnienia kulis tego wydarzenia. Według niego była podopieczna do dziś boryka się z bolesnym widmem dawnego niepowodzenia.
Źródło: Pomponik