Kumpel Lewego wygadał, jak wyglądał jego wieczór kawalerski. Największa "atrakcja" wieczoru budzi kontrowersje
Robert Lewandowski stanął na ślubnym kobiercu w 2013 r. Zanim się to jednak stało, przyjaciele urządzili mu wieczór kawalerski. Teraz jeden z nich niespodziewanie ujawnił, co było główną atrakcją imprezy. Tego po “polskim orle” nie mógł spodziewać się nikt.
Ślub Roberta Lewandowskiego
Robert Lewandowski poznał swoją przyszłą żonę Annę w 2007 r. w czasie studiów. Oboje edukowali się w dziedzinie wychowania fizycznego, a do pierwszego spotkania doszło podczas obozu integracyjnego na Mazurach.
Młody sportowiec był wówczas zawodnikiem Znicza Pruszków. Para szybko zapałała do siebie uczuciem, a sześć lat później postanowiła sformalizować swój związek podczas ceremonii ślubnej.
Sakramentalne “tak” zakochani wypowiedzieli w kościele pw. św. Anny w Serocku, pod Warszawą. Huczne wesele odbyło się w Trębkach Nowych w Dworze Złotopolska Dolina i kosztować miało podobno ok. 300 tys. zł .
Wieczór kawalerski Roberta Lewandowskiego
Dziś Robert Lewandowski jest już wiernym małżonkiem z niemałym stażem . W ubiegłym roku wraz z Anną Lewandowską zdecydował się na odnowienie przysięgi w malowniczej Toskanii.
Cofnijmy się jednak wstecz. Niepisaną tradycją jest, że zanim odbędzie się ślub, młodzieńcze życie należy pożegnać wieczorem kawalerskim. Przyjaciele piłkarza postanowili zorganizować więc dla niego niespodziankę .
Przez lata media milczały na temat tego, co wydarzyło się podczas zabawy. Teraz rąbka tajemnicy postanowił uchylić przyjaciel gwiazdora, Marek Kalitowicz. W rozmowie z portalem Sport.pl ujawnił, co było główną atrakcją celebracji. Możecie być zaskoczeni !
Szaleństwo na wieczorze kawalerskim Roberta Lewandowskiego
Jak wynika ze wspomnień przyjaciela Roberta Lewandowskiego, mężczyźni uczestniczący w zabawie wybrali się do aquaparku. Główną atrakcją miały być wodne zjeżdżalnie , które zrobiły na panach spore wrażenie.
Widok piłkarza okazał się ogromnym zaskoczeniem dla bawiących się na basenach dzieci , które postanowiły nawet zrezygnować ze swojego miejsca w kolejce do zjeżdżalni, by lepiej przyjrzeć się swojemu idolowi.
Była taka najfajniejsza zjeżdżalnia, do której trzeba było z pięć - dziesięć minut postać w kolejce. Zjechaliśmy, idziemy się znowu ustawić. Stoją dzieciaki mniej więcej dziesięcioletnie. I już miały wchodzić na tę zjeżdżalnię, już się doczekały, ale wtedy zobaczyły Lewego. Nie wierzyły. Wyszły z tej kolejki, poszły za nami na koniec, żeby postać obok niego w kolejce i się poprzyglądać - opowiadał w rozmowie ze Sport.pl Marek Kalitowicz.
Źródło: sport.pl