Mąż Beaty Klimek kupił to tuż po jej zaginięciu. Nowe fakty w sprawie aż mrożą
Zaginięcie Beaty Klimek wstrząsnęło całą Polską. Tym razem jednak duże wątpliwości wzbudziło zachowanie jej męża. Czy mężczyzna coś ukrywa?
Zaginięcie Beaty Klimek
Zaginięcie Beaty Klimek budzi coraz większe obawy, a w sprawie pojawiły się nowe ustalenia. Beata Klimek to mieszkanka wsi Poradz w województwie zachodniopomorskim, niedaleko Łobza. Ostatni raz widziano ją 7 października około godziny 7 rano, gdy odprowadzała troje dzieci na przystanek autobusowy, skąd jechały do szkoły.
Wiadomo, że Beata wracała do domu, ponieważ na trasie spotkała sąsiadkę, z którą wymieniła kilka słów. Kobieta wspomniała, że musi się spieszyć, bo o godzinie 8 zaczyna pracę. Sąsiadka najprawdopodobniej była ostatnią osobą, która widziała Beatę Klimek przed jej zniknięciem.
Kobieta jednak nie dotarła do pracy. Jej szefowa próbowała skontaktować się z nią po godzinie 8 – wtedy telefon był jeszcze włączony, ale nikt nie odebrał. Około 40 minut później urządzenie już nie reagowało.
Śledczy ustalili, że ostatnie logowanie telefonu zaginionej miało miejsce we wsi Poradz. Wydaje się, że Beata zdążyła wrócić po torebkę, której nie miała przy sobie podczas rozmowy z sąsiadką, a której nie odnaleziono później w domu. Na podwórku znajdował się zaparkowany samochód zaginionej, co dodatkowo komplikuje sprawę.
Skomplikowana sytuacja rodzinna Beaty Klimek
Beata Klimek przechodziła trudny okres w życiu. Po ponad 20 latach małżeństwa z ojcem swoich dzieci, była w trakcie rozwodu. Mąż wyprowadził się z domu i zaczął nowe życie z inną kobietą. Beata sama wychowywała troje dzieci: dwóch synów w wieku 9 i 12 lat oraz 8-letnią córkę.
Jej codzienne życie, pełne napięć i trudnych wyborów, było wyzwaniem. Sąsiedzi donoszą, że Beata zmagała się z dużym stresem emocjonalnym. Mężczyzna zapewnia, że jego żona nadal żyje i wysyła sygnały.
Ludzie myślą, że moja żona nie żyje. Ale ona daje ślady swojego istnienia. 23 października była aktywna na TikToku. Teraz — 7 i 8 listopada, znowu była aktywna na TikToku. To co? Ktoś na jej konto wchodzi? I policja o tym wie. Ludzie myślą, że to ja wchodzę na jej konto. A to nieprawda, bo ja nawet nie wiedziałem, że ona ma konto na TikToku — przekonywał Jan Klimek.
Jak się okazuje, Beata Klimek miała zainstalowaną kamerę skierowaną na drzwi wejściowe, ponieważ obawiała się o swoje bezpieczeństwo. Ustalono, co zostało nagrane jako ostatnie. W międzyczasie siostrzenica zaginionej zorganizowała internetową zbiórkę, aby zebrać środki na wynajęcie prywatnego detektywa, o czym poinformowała w opisie zbiórki.
Mąż Beaty wyprowadził się ok. rok temu. Razem z Beatą są podczas rozwodu z orzekaniem o winę męża, ponieważ ten znalazł sobie inną kobietę. Ciocia w swoim mieszkaniu miała kamerę skierowaną na wejście do niego, ponieważ nie czuła się w nim bezpiecznie. Ostatnie nagranie z kamery mamy niestety z godziny 7:05, gdy wychodzi, aby odprowadzić dzieci. Potem kamera nie nagrała już nic, została odłączona od kontaktu. Takich niezgodności w sprawie jest o wiele więcej (...) Służby w dalszym ciągu prowadzą poszukiwania i od samego początku nie mamy nowych informacji — napisała siostrzenica zaginionej kobiety w opisie zbiórki na stronie pomagam.pl.
Teraz wątek mężczyzny wzbudza jeszcze więcej wątpliwości.
Po co mężowi Beaty były potrzebne kamienie w dniu zaginięcia?
Według informacji podanych przez "Fakt" mąż zaginionej kobiety przebywał tego dnia na posesji w Poradzu i widział, jak Beata odprowadza dzieci na przystanek. Twierdzi, że nie zauważył, czy wróciła, ponieważ zajmował się rąbaniem drewna za domem. Około godziny 9 Jan Klimek miał pojechać do pobliskiego zakładu brukarskiego po kamienie. Pojawia się pytanie, dlaczego potrzebował ich właśnie tego dnia, gdy zaginęła jego żona?
W internecie pojawiło się mnóstwo komentarzy internautów, którzy zastanawiają się, dlaczego mężczyzna potrzebował ich akurat w dniu zaginięcia swojej żony. Pojawiły się sugestie, że kamienie mogły posłużyć mu do obciążenia zwłok - pisze "Fakt".
Zapytany o to mężczyzna, odpowiedział bez wahania.
Potrzebowałem kamieni, żeby utwardzić drogę do tej działki, którą kupiłem obok domu - odpowiada "Faktowi" mąż zaginionej.
Zapytany, dlaczego zdecydował się kupić kamienie właśnie tego dnia, odpowiedział:
A kiedy miałem jechać? Jak ja przyjeżdżam do domu tylko na weekend, bo pracuję od poniedziałku do piątku. Ten poniedziałek 7 października miałem akurat wolny ze względu na to, że miałem rozprawę w sądzie, bo brat założył mi sprawę o to, że nie wpuściłem go na podwórko.
Co myślicie o tej sprawie?