Wyszukaj w serwisie
newsy tylko u nas foto telewizja lifestyle quizy
Swiatgwiazd.pl > Newsy > Nie żyje polski koszykarz. Na tragiczną śmierć patrzyła matka. Błagała o pomoc
Weronika Chmielewska
Weronika Chmielewska 16.10.2024 13:13

Nie żyje polski koszykarz. Na tragiczną śmierć patrzyła matka. Błagała o pomoc

nie żyje Zbigniew Marculewicz
fot. Canva/Facebook

Czarna seria sięgnęła nie tylko członków polskiej branży filmowej, ale także sportu. Pojawiły się informacje o tragicznej śmierci koszykarza. Mężczyzna spłonął we własnym domu na oczach rodziny. Strażacy pokazali szokujące zdjęcia.

Nie żyje polski koszykarz. Jego dom stanął w połomieniach

Druga połowa października okazała się czarną passą dla polskich miłośników sportu. Zaledwie na początku tygodnia pojawiły się informacje o śmierci młodej gwiazdy taekwondo, Mistrzyni Polski, Zuzanny Kowalskiej. Przyczyny odejścia trenerki owiane są tajemnicą. Teraz pojawiły się szokujące doniesienia na temat kolejnej śmierci w polskim sporcie.

Znany polski koszykarz, Zbigniew Marculewicz, odszedł w tragicznych okolicznościach. Straż Pożarna w miejscowości Nowodziel w niedzielę, 13 października, otrzymała zgłoszenie o pożarze jednego z drewnianych domów. Pomimo szybkiej akcji ratunkowej budowlę pochłonęły płomienie. Na miejscu zginął 46-letni sportowiec. W środku znajdowała się również jego matka i siostra.

Koszykarz od 2020 roku był na sportowej emeryturze. Wcześniej występował w takich klubach jak m.in.: Polpharmy Starogard, ŁKS Łódź, Siarki Tarnobrzeg i Unii Tarnów. Sąsiedzi z żalem opisywali przebieg tragedii.

Czarna seria wśród elit trwa. Żona Rutkowskiego w żałobie. „Brakuje słów” Nie żyje 38-letni muzyk. Zgubił go tragiczny wypadek

Jak doszło do pożaru? Ratownicy pokazali zdjęcia

Na miejscu pojawili się ratownicy z OSP Kuźnica, którzy zajęli się gaszeniem pożaru. Sąsiedzi również rozpoczęli akcję polewania wodą własnych domów, by uniknąć rozprzestrzenienia się ognia. "Super Express" dotarł do mieszkańców małej miejscowości. Jeden z mężczyzn próbował ratować sportowca.

Dym był tak gęsty, że nie dało się oddychać, nic nie było widać. Uczucie porażki było straszne. Ale nawet nie wiem, czy udałoby mi się go wydostać gdybym do niego dotarł. To był przecież olbrzymi facet - ponad 2 metry wzrostu! - mówił pan Krzysztof, który wbiegł do domu koszykarza.

Strażacy znaleźli w domu nieprzytomnego mężczyznę. Po wyniesieniu go z płonącego budynku lekarz potwierdził jego zgon.

Pożar zaczął się prawdopodobnie od zapalenia sadzy w kominie. Zbyszek musiał zatruć się czadem i nie dał rady samodzielnie się wydostać. Kiedy zobaczyłem dym wydobywający się z domu sąsiadów, natychmiast pobiegłem na pomoc. Ale sytuacja pogarszała się z sekundy na sekundę. Budynek błyskawicznie stanął w płomieniach - relacjonował tabloidowi sąsiad.

W mediach społecznościowych pojawiły się zdjęcia z akcji straży pożarnej. 

Ciężko patrzeć na widok zwęglonych ścian i dziur w dachu. Rodzina koszykarza bezradnie patrzyła na tragedię.

Tragedia rozegrała się na oczach rodziny sportowca

Z budynku zdążyła wyjść jedynie siostra i mama Zbigniewa Marculewicza. Rodzeństwo od pewnego czasu opiekowało się rodzicem. Sąsiad nadal nie może zapomnieć krzyków kobiety. Obie patrzyły, jak ich dom staje się ruiną.

Ratuj Zbyszka! - wołała.

Sportowiec był doskonale znany w rodzinnej okolicy. Po rezygnowaniu z kariery na boisku osiadł wraz z mamą w niewielkim domu. Zawsze z radością opowiadał o swoich dokonaniach.

Wiedzieliśmy, że tęsknił do dawnego życia, ale był bardzo dobrym sąsiadem. Z każdym porozmawiał, każdemu coś doradził. Pewnie mógł robić karierę w wielkich miastach, ale wrócił i opiekował się mamą, która mocno podupadła na zdrowiu - mówił jeden z mieszkańców.

Zbigniew Marculewicz odszedł tragiczną śmiercią w wieku 46 lat. Rodzina musi poradzić sobie z ogromną stratą i brakiem dachu nad głową.

Źródło: SE