Nowe doniesienia ws. śmierci Lerch i Klaksona. Podważono to, co przekazała policja
W ubiegłym tygodniu miało miejsce tragiczne wydarzenie. W domu pod Poznaniem znaleziono martwe ciała małżeństwa. Mowa była o rozszerzonym samobójstwie. Eksperci jednak twierdzą, że taka opcja nie wchodzi w grę.
Tragedia pod Poznaniem
W niedzielę, 2 września, w domu w Będlewie koło Poznania miało miejsce tragiczne wydarzenie. Bliscy Pauliny Lerch , uczestniczki programu "Top Model", zgłosili jej i jej męża, Sławomira L., zniknięcie. Po przybyciu na miejsce policja odkryła ciała pary w kuchni, z widocznymi śladami postrzałów. Obok ciał znajdował się rewolwer.
O wszystkim powiadomiła nas między godz. 17 a 18 osoba związana z najbliższą rodziną ofiar. Dom był zamknięty od środka. Mamy podejrzenie, że mężczyzna zabił kobietę, a później odebrał sobie życie - informuje źródło Super Expressu
Obecnie policja nie jest w stanie określić przyczyny zgonu z uwagi na zaawansowany rozkład ciał, ale na podstawie okoliczności śmierci i dowodów zgromadzonych na miejscu, wykluczono udział osób trzecich. Mł. insp. Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Poznaniu, przekazał mediom:
Przyczyna zgonu będzie ustalana podczas sekcji zwłok, ponieważ ciała są w stanie zaawansowanego rozkładu. Dom był zamknięty od środka. W pobliżu zwłok znaleziono broń, co może sugerować morderstwo lub "samobójstwo rozszerzone". Dokładne okoliczności śmierci będą wyjaśniane w toku śledztwa.
Życie Pauliny Lerch i Klaksona
Śledztwo w sprawie tragicznej śmierci Pauliny ujawniło mroczne aspekty życia jej męża. Okazało się, że mężczyzna był znany organom ścigania, ponieważ w przeszłości był powiązany z wielkopolskim środowiskiem przestępczym, w tym handlem narkotykami. Jak donosi Gazeta Wyborcza, mężczyzna opuścił areszt zaledwie kilka tygodni przed tragedią. Choć śledczy wciąż badają wszystkie okoliczności sprawy, coraz bardziej wyłania się obraz rodzinnej tragedii, która mogła mieć swoje korzenie w przeszłości męża Pauliny.
Życie 33-letniej poznanianki wydawało się normalne i spokojne. Inteligentna, sympatyczna i lubiana przez sąsiadów, Paulina ukrywała fakt, że jej mąż, Sławomir L., znany jako Klakson, miał mroczną przeszłość związaną z przestępczością i handlem narkotykami. Para prezentowała się jako szczęśliwa, a ich relacje nie budziły podejrzeń. Jednak za zamkniętymi drzwiami ich domu mogła toczyć się zupełnie inna historia.
Ostatnim spokojnym momentem dla nich było wspólne wyjście na dożynki gminne w Będlewie, po którym “Klakson” został aresztowany, a Paula znalazła się w centrum zainteresowania sąsiadów i policji.
Według wstępnych ustaleń mężczyzna zabił kobietę, a następnie odebrał sobie życie - informował Andrzej Borowiak, rzecznik KWP w Poznaniu.
Później niektórzy zaczęli jednak dementować tę teorię. W grę nie wchodzi już samobójstwo?
Nie było mowy o samobójstwie rozszerzonym?
Ekspert z tej dziedziny, prof. Adam Czabański, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego postanowił rozwiać wszelkie wątpliwości. W rozmowie z Krystyna Romanowską z portalu “Fakt” mężczyzna wyraźnie podkreśla, że w przypadku zdarzenia pod Poznaniem mieliśmy do czynienia z zabójstwem, a nie z samobójstwem rozszerzonym. To drugie według niego – nie istnieje.
Jeżeli prokuratura i policja potwierdzi tę wersję wydarzeń, będziemy mieli do czynienia z zabójstwem i samobójstwem poagresyjnym. W takich sytuacjach dochodzi do zabójstwa, czyli aktu agresji, a potem do samobójstwa sprawcy tej agresji. Ale czytając relacje w mediach można było odnieść wrażenie, że – chociaż wersja „mężczyzna zabił żonę” była eksponowana – nikt nie użył sformułowania „zbrodnia”, „zabójstwo”. Dominował eufemizm: „samobójstwo rozszerzone”. Tylko działaczki prokobiece apelowały o rozjaśnienie komunikatu. De facto mieliśmy bowiem do czynienia z kobietobójstwem – stwierdził.
I dobitnie podsumował:
Ma pani całkowitą rację. Chciałbym, żeby to wyraźnie zabrzmiało. Nie istnieje coś takiego, jak „samobójstwo rozszerzone”. Ten termin powinien zniknąć z terminologii prawniczej, policyjnej, medialnej. Po pierwsze, dlatego, że jest nielogiczny: sprawca zabijając kogoś, a potem siebie – popełnia zbrodnię, a nie „zaraża” swoją ofiarę samobójstwem. Odbiera życie drugiej osobie wbrew jej woli i tylko on ponosi winę za jej śmierć – powiedział prof. Adam Czabański.