Obleśne sceny w "The Voice". Szpak doprowadził Badacha do szału
Kuba Badach nie przebiera w słowach wobec Michała Szpaka. Co tym razem spowodowało ostry komentarz jurora w najnowszym odcinku “The Voice of Poland”?
Kuba Badach mistrzem czystości
Rzekomy konflikt między Kubą Badachem a Michałem Szpakiem nadaje nowej edycji "The Voice of Poland" niepowtarzalnego charakteru . Ich słowne potyczki, które obserwujemy niemal w każdym odcinku , stały się już nieodłącznym elementem programu. Jednak to, co wydarzyło się w ostatnim odcinku, zaskoczyło nawet najbardziej zagorzałych fanów show.
Okazało się, że poza ostrymi komentarzami i docinkami, panowie mają zupełnie różne sposoby radzenia sobie ze stresem panującym na planie. Podczas przerwy między przesłuchaniami w ciemno, Kuba Badach zaprezentował swoją niezwykle pedantyczną naturę. Wokalista wyciągnął bowiem z torby niewielką ściereczkę z mikrofibry, za pomocą której starannie wyczyścił swój fotel i stolik. Jak sam wyznał, dbanie o porządek w jego otoczeniu pomaga mu zachować spokój w sytuacjach stresogennych.
Niecodzienne sposoby czyszczenia Michała Szpaka
Michał Szpak, znany z żywiołowych występów i oryginalnego wizerunku, wzbudził jeszcze większe zainteresowanie, gdy podczas kuluarowych nagrań programu pokazał swoją bardziej prywatną stronę. W jednym z takich momentów, Michał zbliżył się do Kuby Badacha i w żartobliwy sposób polizał jego pulpit.
Jak mi Michał wjeżdża tutaj ze swoimi pazurkami, potem z jęzorem swoim to oprócz tego, że mnie bierze obrzydzenie, to czuję brak schludności- wyznał przejęty Badach.
Psychologowie twierdzą, że takie sytuacje, w których dochodzi do starcia różnych osobowości i poglądów, są nie tylko zabawne, ale także niezwykle pouczające. Obserwując reakcje jurorów, możemy dowiedzieć się wiele o ich charakterach i sposobie radzenia sobie ze stresem.
A jak w tym momencie radzi sobie Badach jako juror?
Cały stres zszedł z Badacha
Debiut w programie "The Voice of Poland" stanowił dla wokalisty poważne wyzwanie. Jak sam przyznał, początkowa trema była tak silna, że na moment sparaliżowała go. Z każdym kolejnym występem stopniowo przezwyciężał swoje lęki, aż w końcu poczuł się na scenie swobodnie. Ta przemiana była widoczna dla wszystkich obserwatorów – od pierwszych, niepewnych dźwięków po ostatnie, pełne pasji wykonania:
Pierwszy dzień bardzo stresujący, pełen niepewności i poczucia wielkiej odpowiedzialności, a do tego byłem potwornie niewyspany... Drugiego dnia poczułem się bardzo wzmocniony i złapałem taki rodzaj bezczelności. Bardzo wam dziękuję za tę atmosferę, bo jest naprawdę bomba, jest bomba - mówił jeszcze niedawno Badach w rozmowie z TVP.