Baron zabrał synka na plan "The Voice". Wzruszenie odbiera mowę po tym, co wyznał
Od narodzin syna, Aleksander Milwiw-Baron poświęca mu całą swoją uwagę. Podczas sobotnich nagrań programu "The Voice of Poland" trener głośno rozmyślał o przyszłości swojego syna, Leonarda.
Bardon został ojcem
Kwiecień przyniósł Baronowi nie tylko wiosenne promienie słońca, ale również ślub z ukochaną Sandrą Kubicką. Piękna ceremonia, otoczona najbliższymi, była zwieńczeniem ich wielkiej miłości. Aż trudno uwierzyć, jak szybko po tym wydarzeniu, bo już 16 maja, na świat przyszedł ich długo oczekiwany syn, Leonard. Narodziny dziecka to dla każdego rodzica moment przełomowy, a dla Barona niewątpliwie podwójnie wyjątkowy, zwłaszcza w kontekście jego nowego życia u boku ukochanej żony.
Równocześnie z radościami w życiu prywatnym, Baron nie zwalnia tempa na scenie muzycznej. Po raz kolejny zasiadł w fotelu trenera w popularnym programie „The Voice of Poland”, gdzie swoją charyzmą i doświadczeniem inspiruje młode talenty. Jego obecność w jury jest gwarancją nie tylko wysokiej oglądalności, ale także odkrycia nowych gwiazd polskiej muzyki.
Rok 2024 to również wyjątkowy jubileusz dla zespołu Afromental, w którym Baron gra na gitarze. Kapela obchodzi bowiem 20-lecie istnienia. Dwie dekady tworzenia muzyki, grania koncertów, zdobywania nagród i serc fanów – to imponujący wynik, który świadczy o niezwykłej trwałości i popularności zespołu. Z okazji jubileuszu, Baron wraz z kolegami przygotowuje dla fanów wiele niespodzianek, w tym specjalne koncerty i wydania muzyczne.
Kubicka pochwaliła się wnętrzami nowego domu. Polacy zasypią ją komplementami "Jak tak można". Lawina komentarzy po tym, co Baron zrobił z maleńkim synemWycieczka na plan "The Voice of Poland"
Kilka tygodni temu Baron zabrał swojego małego syna Leonarda na plan popularnego programu "The Voice of Poland". Muzykowi zależało na tym, aby syn osobiście poznał osoby, które na co dzień są dla niego inspiracją – trenerów programu. Chciał, by Leonard, który do tej pory znał ich jedynie z opowieści taty, mógł spotkać swoich idoli twarzą w twarz.
To było niezwykłe doświadczenie zarówno dla małego Leonarda, który z wielkimi oczami obserwował wszystko dookoła, jak i dla jego sławnego ojca. Baron chciał, aby syn już od najmłodszych lat mógł choć trochę poczuć atmosferę show biznesu i zobaczyć, jak wygląda praca na planie telewizyjnym. Być może to właśnie podczas tej wizyty w Leonardzie zrodziła się pasja do muzyki, która będzie mu towarzyszyć przez całe życie.
Spotkanie było nie tylko okazją do tego, aby Leonard poznał trenerów – Michała Szpaka, Lanberry i Kubę Badacha – ale także do zacieśnienia więzi rodzinnych. Muzycy, którzy do tej pory znali Leonarda jedynie z opowieści Barona, byli zachwyceni, gdy mogli go poznać osobiście. Atmosfera na planie była niezwykle ciepła i przyjazna, co z pewnością pozostawiło trwałe wspomnienia zarówno w sercu Leonarda, jak i jego taty.
Jak Baron widzi przyszłość Leonarda?
Baron podzielił się z pozostałymi trenerami swoimi najskrytszymi przemyśleniami. Muzyk, który w tym roku został ojcem, otworzył się na tematy związane z rodzicielstwem. Szczególnie poruszyło go wystąpienie jednego z uczestników, podczas którego na scenie pojawił się jego ojciec.
Ten wzruszający moment sprawił, że Baron zaczął wspominać własne dzieciństwo i marzyć o przyszłości swojego synka. Jak sam przyznał, chciałby, aby jego dziecko dorastało w otoczeniu miłości i muzyki tak jak on sam. Wspólnie z Tomsonem, swoim wieloletnim przyjacielem i partnerem muzycznym, rozmawiali o tym, jak ważne jest wspieranie swoich dzieci w realizacji marzeń, niezależnie od tego, jaką drogę życiową wybiorą:
Muszę ci serdecznie podziękować. Ten występ z tatą mnie personalnie wzruszył. Sam jestem tatą od trzech miesięcy i zobaczyłem na tej scenie siebie za lat około dwadzieścia, kiedy ja będę mógł, mam nadzieję wielką i głęboko w to wierzę, podgrywać mojemu synkowi Leonardowi na scenie. Dziękuję ci pięknie. Cudowne to było przeżycie - wyznał poruszony Baron.
Życzymy muzykowi dalszych sukcesów w nadchodzących miesiącach.