Szokujące, co Nawrocka robi w pałacu, gdy nikt nie patrzy. Prawda wyszła na jaw, Polska aż huczy
Gdy kamery gasną, a protokół odkłada się na półkę, Marta Nawrocka pokazuje swoją prawdziwą twarz. Jej najnowsze wyznanie dosłownie rozpaliło sieć. Jedni chwalą za otwartość, inni przecierają oczy ze zdumienia: „Tak można w Pałacu Prezydenckim?”. Teraz, gdy wszystko wyszło na jaw, plotkuje cała Polska.
"Pierwsza Dama z sąsiedztwa"
Marta Nawrocka bywa nazywana „pierwszą dama z sąsiedztwa” – wcześniej przez lata funkcjonariuszka i urzędniczka skarbowa, dziś żona prezydenta, która woli zwyczajność od pałacowego blichtru. Polacy lubią ją za normalność: w wywiadach bez pozy opowiada, że rodzina jest dla niej najważniejsza i nie boi się ciężkiej pracy.
Trudno dziwić się Karolowi Nawrockiemu, że wybrał sobie na żonę taką silną, a jednocześnie ciepłą kobietę. Pytanie brzmi: jakie skrywa sekrety?

Tajemnicze rytuały Pierwszej Damy
Odkąd Marta Nawrocka zamieszkała w Pałacu Prezydenckim, konsekwentnie odczarowuje stereotyp Pierwszej Damy jako postaci oddzielonej od codzienności kordonem protokołu i obsługi. W rozmowie z magazynem Viva! – opowiada, że mimo zaplecza pałacowego „wraca do swoich rytuałów”: gotuje dla rodziny i sama robi pranie. Trzeba przyznać, że jak na Pierwszą Damę to dość nietypowe podejście.
– Po przeprowadzce do Warszawy to był szok, że ktoś, a nie ja, dba o rytuał stołu. Już po tygodniu postanowiłam, że część posiłków będę przygotowywała sama. Nie chcę zbyt często angażować obcych w naszą codzienność, lubię mieć porządek wokół siebie i lubię dbać o niego na bieżąco. Zawsze prałam sama i nadal piorę, bo lubię – mówiła w wywiadzie Pierwsza Dama.
Ten szczegół, wydawałoby się błahy, w jej wydaniu staje się manifestem normalności: dom ma pachnieć obiadem i świeżym praniem, a nie oficjalną kolumną przejazdową. To nie pozerstwo, lecz sposób na zachowanie równowagi między reprezentacyjną rolą a życiem, które toczy się między kuchnią, łazienką a pokojem dzieci.
Pierwsza Dama wyznała też, że ze względu na zawód męża, musiała zrezygnować z pracy:
– To nie była łatwa decyzja, bo przez 18 lat byłam częścią służby celno-skarbowej. Pracowałam w zespole, który był jak rodzina, z ludźmi, z którymi tworzyliśmy coś trwałego. To była praca konkretna, wymagająca, ale uczciwa. Miała sens. Jako funkcjonariusz publiczny nie mogłam angażować się w kampanię prezydencką, więc złożyłam wniosek o urlop bezpłatny. Zrobiłam to dla czystości zasad, wobec siebie i wobec służby, w której pracowałam.
Między mundurem a baletem – konsekwencja i miękkość
W opowieści Nawrockiej sporo jest obrazów, które nie pasują do pałacowych klisz: dyscyplina wyniesiona z młodzieńczych marzeń o balecie, konkret służby mundurowej, a obok nich matczyne ciepło. Wszystko to łączy wspólny mianownik – rytm. W balecie liczy się każdy krok, w służbie – procedura, w domu – powtarzalność czynności, które tworzą codzienność. Ten sam rytm słychać w planowaniu: między spotkaniami i wyjazdami musi znaleźć się czas na rodzinę, a jeśli ma go brakować, to właśnie domowe rytuały pomagają odzyskać oddech.
