Upiorne detale sprawy Małgorzaty z Leszna. Pojawiły się informacje o dziecku
Polską wstrząsnęła historia Małgorzaty z Leszna, która przez ponad cztery lata przetrzymywana była przez swojego oprawcę w komórce na posesji w okolicach Głogowa. Na jaw wychodzą nowe fakty w sprawie. Pojawiły się informacje o dziecku.
Sprawa Małgorzaty z Leszna
Cała Polska żyła sprawą zaginionej Izabeli Parzyszek, która zniknęła ze swojego samochodu 9 sierpnia, na 78 kilometrze autostrady A4. Kobietę na szczęście odnaleziono, a chociaż detale sprawy wciąż są wyjaśniane, ludzie odetchnęli z ulgą. Najnowsza sprawa nie da o sobie jednak zapomnieć tak szybko.
Małgorzata z Leszna ma 30 lat - ostatnie cztery spędziła w komórce na posesji Mateusza J., gdzie mężczyzna przetrzymywał ją wbrew jej woli, wykorzystywał seksualnie, katował i głodził. Kobieta poznała go w Internecie, jak wiele młodych osób szukając miłości przez portale i aplikacje randkowe. Miał być jej rycerzem na białym koniu, a okazał się oprawcą.
Sprawę ujawnił portal MyGlogow.pl, na łamach którego opublikowano rozmowę z kobietą.
Koszmar trwał przed cztery lata
Mateusz J. przetrzymywał Małgorzatę w miejscowości Gaiki, koło Głogowa. Na terenie posesji, w zbudowanej z poniemieckich murów komórce, kilka metrów od domu, w którym mieszkał z matką oraz schorowanym ojcem. Zdania sąsiadów na jego temat są bardzo podzielone. Jedni twierdzili w rozmowie z Faktem, że był spokojnym mężczyzną, uprzejmym, zawsze mówił “dzień dobry”.
Inni twierdzą, że był dziwakiem:
Dziwak. Wychodził przed dom, stawał w miejscu i patrzył przed siebie. Nawet w nocy się zdarzało, że tak robił - mówi Wirtualnej Polsce jedna z sąsiadek
Małgorzatę uratowano po tym, jak Mateusz J. po raz kolejny posłał ją do szpitala, tym razem z wybitym barkiem. Kobieta zebrała się na odwagę, by zaalarmować odpowiednie osoby. Teraz na jaw zaczynają wychodzić szczegóły piekła, które przeżyła.
Małgorzata z Leszna była w ciąży?
Sprawę nagłośnił dziennikarz z portalu MyGlogow.pl - Łukasz Kaźmierczak. Mężczyzna udzielił wywiadu Faktowi i wyjawił inne, dotąd nieznane detale sprawy uprowadzonej Małgorzaty.
Według zeznań dziennikarza, Mateusz J. nie tylko wykorzystywał ją seksualnie i regularnie katował. Miał również zapłodnić kobietę, a później zmusić ją do tego, by oddała dziecko do adpocji:
Po raz pierwszy zawiózł ją tam ze złamaną ręką, później ze złamaną nogą. Za trzecim razem pojechał do szpitala w Nowej Soli, gdzie ta pani urodziła jego dziecko, które oddała od razu do adopcji. I teraz trafiła do szpitala już z wyrwanym, z uszkodzonym barkiem, bardzo mocno uszkodzonym, gdzie ratowano jej rękę. Na szczęście to się udało, z tego, co wiem — opisywał Łukasz Kaźmierczak.
Cała sprawa przywodzi na myśl przypadek innego potwora, Josefa Fritzla, który latami więził i gwałcił swoją córkę. Myślicie, że prokuratura podejmie próbę odnalezienia dziecka?