Hanna Lis pogrążona w smutku, wiadomość o śmierci uderzyła nagle. „Chce mi się płakać”
Hanna Lis już raczej nie bierze aktywnego udziału w życiu publicznym, ale za pośrednictwem mediów społecznościowych komentuje istotne sprawy, które go dotyczą. Teraz zabrała głos w sprawie szczególnie bliskiej jej, znanej osoby, która odeszła. Co miała do przekazania?
Hanna Lis pożegnała wspaniałą artystkę
Wczoraj wieczorem cały świat okrążyła niezwykle przykra wiadomość o śmierci legendarnej, rockowej wokalistki Sinéad O'Connor. Na jej muzyce wychowało się kilka pokoleń i jak widać, do jednego z nich zaliczała się właśnie Hanna Lis, który przyznała, że zasłuchiwała się w jej twórczości, gdy była nastolatką.
Postanowiła jednak pożegnać ją nie tylko z tego powodu. Jak podkreśliła we wpisie, inspirowała ją długa walka artystki z samą sobą i własną psychiką. O' Connor była bowiem osobą bardzo wrażliwą i zmagała się z poważnymi problemami.
Tylko jedna polska gwiazda poznała Sinéad O'Connor. To, co od niej usłyszała, przyprawia o ciarki. Tylko u nas szczegółyHanna Lis o tragedii Sinéad O'Connor
W ostatnich latach wokalistka została niejako zapomniana, więc nie każdy mógł zdawać sobie sprawę z tego, co się u niej dzieje. A nie działo się dobrze. Hanna Lis postanowiła to przypomnieć, by pokazać, w jakim cierpieniu żyła ostatnio piosenkarka.
Niedawno straciła swojego ukochanego syna, Shane’a. Popełnił samobójstwo. „Był miłością mojego życia, światłem mojej duszy”, pisała po jego śmierci. „Odtąd żyję jako nie-nieżywe, nocne stworzenie”. Każda matka zrozumie ból i tragizm zawarty w tych słowach.
Hanna Lis apeluje po śmierci Sinéad O'connor
Śmierć Sinéad i dramaty życiowe, które przeżyła, zmusiły ją do refleksji. Postanowiła się więc nią podzielić. Dziennikarka zaapelowała, byśmy na co dzień byli dla siebie bardziej czuli i empatyczni. Szczególnie mocny przekaz wysłała do tych, którzy podobnie jak irlandzka wokalistka, mogą mierzyć się sami ze sobą.
Ściskam każdą i każdego, kto dziś ma czarne myśli, komu wydaje się, że zapada się w czarną dziurę, z której nie ma wyjścia.
Przyrzekam Wam: JEST.