Mama gwiazdy "Azji Express" o mały włos nie zginęła w płomieniach. Doszło do dwóch tragedii
Nowy sezon programu "Azja Express" zagościł na antenie TVN tej jesieni. Widzowie od tygodni śledzą podróż gwiazd, która otwiera ich na nowe doświadczenia i odsłania ich prawdziwe twarze. Jedna z uczestniczek opowiedziała o traumie. Doszło do dwóch potwornych tragedii.
Nowości w Azja Express
Nowa edycja "Azja Express" przyniosła wiele niespodzianek i odświeżeń w porównaniu z poprzednimi sezonami. Już od pierwszych odcinków widzowie mogli zauważyć zmianę scenerii, która tym razem przeniosła uczestników w egzotyczne zakątki Azji. Produkcja postawiła na bardziej wymagające i zróżnicowane wyzwania, skutecznie sprawdzając wytrzymałość uczestników zarówno fizyczną, jak i psychiczną. Ponadto, relacje między poszczególnymi duetami uległy znacznemu zagęszczeniu, dostarczając widzom jeszcze więcej emocji i dramaturgii.
Jednym z najbardziej zauważalnych elementów nowego sezonu jest większy nacisk na kulturę i zwyczaje odwiedzanych krajów. Uczestnicy mieli okazję nie tylko zmagać się z trudnymi warunkami, ale także poznawać lokalne społeczności i uczestniczyć w tradycyjnych ceremoniach. Dzięki temu widzowie mogli nie tylko śledzić przygody swoich ulubieńców, ale także poszerzyć wiedzę o różnych kulturach.
Zaskakująca eliminacja w "Azja Express"
Daria Ładocha wprowadziła do tegorocznej edycji "Azja Express" zupełnie nowy poziom rywalizacji. Oprócz wymagającego wyścigu uczestnicy musieli stawić czoła specjalnym zadaniom, które nie tylko decydowały o dalszym udziale w programie, ale też często wystawiały na próbę ich charakter i relacje.
Ostatni odcinek dostarczył widzom nie lada emocji. Już na samym początku uczestnicy zostali postawieni w niezręcznej sytuacji – musieli wskazać najbardziej lubiane pary. To zadanie, choć wydawało się niewinne, szybko przerodziło się w prawdziwy test przyjaźni. Ostatecznie to Aleksandra Adamska i jej siostra Ewelina zdobyły największą sympatię widzów, co pozwoliło im wyruszyć w dalszą drogę jako pierwsze. Pozostałe duety musiały zmierzyć się z wymagającą próbą sił – przeciąganiem liny.
Wydawało się, że zwycięstwo w tym zadaniu zapewni Oli i Ewelinie bezpieczną przepustkę do kolejnego etapu. Jednak los miał dla nich inne plany. Czarna flaga, która pojawiła się na trasie, oznaczała spadek o jedno miejsce na mecie. Mimo że siostry Adamskie rozpoczęły wyścig z dużą przewagą, to właśnie one ostatecznie musiały pożegnać się z programem. To było ogromne zaskoczenie zarówno dla uczestników, jak i dla widzów. Ola i Ewelina były bowiem postrzegane jako jedne z najmocniejszych par w tej edycji.
Co takiego się stało? Okazało się, że na ostatnim etapie czekała na uczestników niezwykle specyficzna przeszkoda. Aby dotrzeć do mety, musieli zdobyć betel – popularną w Azji roślinę używaną do żucia. Sok z betelu barwi usta na intensywny czerwony kolor, co było kluczowym elementem zadania. Choć dla wielu może się to wydawać łatwym wyzwaniem, dla Oli i Eweliny okazało się nie do pokonania. Mimo że dobiegły do mety jako przedostatnie, ich usta nie chciały się zabarwić na wymagany kolor .
Ostatecznie to Gabi Drzewiecka i Jagna Niedzielska dotarły na metę jako ostatnie. Widząc trudności swoich koleżanek, zaproponowały im swoje miejsce w programie. Jednak Ola i Ewelina, pomimo zmęczenia i rozczarowania, zdecydowały się pozostać przy swojej decyzji.
Dramat w domu Aleksandry Adamskiej
Aleksandra Adamska, znana szerokiej publiczności z roli Pati w serialu „Skazana”, w ostatnim czasie coraz śmielej otwiera się na swoich fanów. W programie "Azja Express" wróciła pamięcią do traumatycznego przeżycia w nastoletnich latach. Aktorka wyznała, że dwukrotnie musiała zmierzyć się z koszmarem pożaru rodzinnego domu. Pierwszy raz ogień strawił część domu, gdy miała zaledwie czternaście lat. Płomienie pochłonęły dziecięce wspomnienia, ulubione zabawki i poczucie bezpieczeństwa, które towarzyszyło jej w rodzinnym domu. Nie minęły trzy lata, a historia powtórzyła się, ponownie niszcząc to, co zostało:
Przy pierwszym razie doszło do spięcia w pokoju mojej siostry Eweliny. Od kontaktu poszła iskra. Siostra miała taką firankę z łatwopalnego materiału. Spłonęło wszystko. Na kilka tygodni przed tym pożarem moja mama przełożyła wszystkie kasety VHS i albumy do takiego wiklinowego kosza i wstawiła go pod szklany stolik w tym pokoju. A że pokój był zamknięty, to spłonął. Do tego stopnia, że mój sąsiadujący pokój miał wtopiony zegar w ścianę – mówiła u Żurnalisty.
Zaledwie kilka lat później rodzina Adamskiej stanęła przed podobną tragedią. Jej rodzinny dom ponownie stanął w płomieniach. Tym razem mogło zakończyć się tragedią. W budynku spała bowiem mama aktorki. W ostatniej chwili została uratowana przez domowego zwierzaka. Cudem uniknęła śmierci.
Moi rodzice byli wtedy tak bardzo zajęci rozwodem, że nie rozmawiali ze sobą. Mój tata zapłacił za remont, mama też. Okazało się, że zapłacili jakiejś fejkowej firmie remontowej, która nie dość, że uciekła z tymi pieniędzmi, czyli podwójną liczbą hajsu, to nie wymieniła instalacji. Więc po kilku latach instalacja, która była spalona i zatynkowana, ponownie zaszwankowała. […] Przy drugim razie było bardziej hardkorowo. Nie były zamknięte drzwi, spłonęła cała góra. Mama na szczęście ma tendencje do zasypiania przed telewizorem. I zasnęła na dole i ją kot obudził. Już wtedy krztusiła się granicznie – opowiedziała ze szczegółami Adamska.
Myślicie, że to był zwykły zbieg okoliczności, czy zrządzenie losu?