Na pogrzebie odczytano list od Tomasza Komendy. Zostawił przesłanie. Matce mogło pęknąć serce po tych słowach
Pogrzeb Tomasza Komendy odbył się 26 lutego. W ostatniej drodze towarzyszyli mu bliscy. Przed śmiercią napisał do nich krótki list. Odczytano go w dniu pogrzebu. Po tych słowach matce mogło pęknąć serce.
Śmierć Tomasza Komendy
Tomasz Komenda zmarł 21 lutego, co przekazał dziennikarz od lat zajmujący się jego sprawą.
Tomek zmarł z samego rana. Dowiedziałem się o tym fakcie dosłownie kilka godzin temu. Wiem, że Tomek od dłuższego czasu miał problemy ze zdrowiem. Zmarł w wyniku długiej choroby, z którą walczył już od pewnego czasu - przekazał Grzegorz Głuszak.
Już od jakiegoś czasu wiadomo było, że mężczyzna choruje na nowotwór. Poddał się leczeniu, ale choroba okazała się silniejsza.
Leczę się, jestem na chemii, włosy już mi odrosły. Żyję, z tym że był rak, teraz nie ma, ale nie wiadomo, czy znowu nie wróci. Do operacji się nie nadawał. Ciężko mam. Ciekawe, kiedy zrzucę w końcu ten krzyż, już należałoby mi się trochę spokoju - mówił w jednym z wywiadów.
Tomasz Komenda miał zaledwie 46 lat. Ostatnie chwile spędził z bratem, a kilka miesięcy po wyjściu z więzienia, mężczyzna oddalił się od matki. Na pogrzebie odczytano list, który napisał do bliskich.
Relacje Tomasza Komendy z matką
Tomasz Komenda został niesłusznie skazany przez sąd na 25 lat więzienia. Proces, w którym było wiele niewiadomych, oparto jedynie na poszlakach. Chociaż młodemu wówczas mężczyźnie alibi udzieliło aż 12 osób i tak nie miało to znaczenia dla sądu. Usłyszał wyrok za gwałt i morderstwo 15-latki w Miłoszycach.
Dopiero po 18 latach Tomasz Komenda doczekał się sprawiedliwości. Został uniewinniony i oczyszczony z zarzutów. Przez cały, gdy przebywał niesłusznie w więzieniu, walczyła o niego matka, czyli Teresa Klemańska. Niestety gdy wyszedł na wolność, ich relacje uległy pogorszeniu.
Tomek w ogóle się już do nas nie odzywa. Udaje, że nas nie zna. Nie chce mieć z nami nic wspólnego. Z całą rodziną Klemańskich. (…) Któregoś dnia Tomek bez słowa zostawił klucz na komodzie. I zniknął. Więcej telefonu od nas już nie odebrał. Mój syn okazał się tchórzem. Nawet nie potrafił się z nami pożegnać — powiedziała Teresa Klemańska w rozmowie z Onetem.
Przed śmiercią 46-latek napisał list do bliskich, który odczytano na pogrzebie.
Pogrzeb Tomasza Komendy. Co napisał w liście do rodziny?
Pogrzeb Tomasza Komendy odbył się 26 lutego na cmentarzu we Wrocławiu. Ceremonia miała charakter świecki. Nie zabrakło poruszających przemówień. Mistrz ceremonii pożegnał 46-latka we wzruszających słowach.
Przychodzi mi w udziale zaszczytny, ale smutny obowiązek pożegnania Tomasza Komendy. Miał 47 lat. Odszedł i dziś zdajemy sobie sprawę, że już nie powróci. Dlatego myślę, że dziś warto wspomnieć, jakim był człowiekiem. Wspomnieć go za wszelkie dobro, które od niego otrzymywaliśmy - mówił mistrz ceremonii.
Sam Tomasz przed śmiercią zdążył napisać list, który odczytano na jego pogrzebie. Zwrócił się w nim do najbliższych.
Niech mi będzie wolno na zakończenie, korzystając z tej ostatniej okazji, powiedzieć w imieniu Tomka te ważne, choć jakże symboliczne trzy słowa: Przepraszam, przepraszam, jeśli kogoś uraził. Dziękuję, dziękuję za okazaną życzliwość, wyrozumiałość, walkę i opiekę. I proszę, proszę, żyjcie takim życiem, jakiego pragniecie – brzmiało ostatnie przesłanie Tomasza Komendy.
Przykre może być to, że nie wspomniał o matce. Kobieta przez 18 lat trwała przy synu i zawsze wierzyła w jego niewinność. Wiadomo, że ich relacje nie były najlepsze, ale Teresa Klemańska już po śmierci syna ujawniła, że udało im się pogodzić.