Nie żyje gwiazda Budki Suflera. Zespół stracił kolejną legendę: "Płakać się chce od tak częstych pożegnań”
Kilka lat temu członkowie legendarnego zespołu “Budka Suflera” musieli zmierzyć się ze stratą założyciela, Romualda Lipko. Niedawno zmarł menadżer grupy, Jerzy Bogdanowicz. Teraz muzycy ponownie są w żałobie.
Budka Suflera - legenda polskiej muzyki
“Budka Suflera” to polski zespół, który powstał w 1974 roku. Ugrupowanie założył Krzysztof Cugowski oraz Romuald Lipko. Przez lata obecności na rynku odnieśli wiele sukcesów. Do ich największych przebojów należą takie utwory, jak “Takie tango”, “Bal wszystkich świętych” “Ratujmy, co się da”, “Jolka, Jolka pamiętasz” czy “Jest taki samotny dom”.
W tym roku zespół będzie świętować 50-lecie istnienia. Do dziś “Budka Suflera” pozostaje jednym z najpopularniejszych ugrupowań wśród Polaków.
Odejście z grupy Krzysztofa Cugowskiego
Krzysztof Cugowski w swojej karierze dwukrotnie rozstawał się z “Budką Suflera”. Po raz pierwszy zdecydował się na odejście w 1977 roku. Wówczas jego miejsce zajęli Romulad Czystaw i Felicjan Andrzejczak. Artysta powrócił do zespołu w 1984 roku. Ostatecznie zakończył przygodę z formacją 30 lat później. Wtedy też została ona rozwiązana, jednak kilka lat później padła decyzja o reaktywacji “Budki Suflera”. Krzysztof Cugowski odmówił powrotu , a jego miejsce, jako wokalisty zajął aktor i muzyk znany z serialu “Ranczo” Jacek Kawalec.
Członkowie "Budki Suflera" w żałobie
W 2020 roku “Budka Suflera” musiała zmierzyć się z ogromną stratą. Jeden z założycieli, a potem reaktywator zespołu, Romuald Lipko zmarł. Kilka miesięcy temu odszedł menadżer zespołu, Jerzy Bogdanowicz.
Teraz grupa przeżywa kolejny cios od losu. Zmarł Leszek Świerszcz, który przed laty założył “Criccet Club” w Stanach Zjednoczonych. W klubie tym występowało wiele polskich wykonawców. Mężczyzna zmarł w Polsce, gdzie przebywał od kilku lat w związku z problemami zdrowotnymi. Pożegnali go członkowie “Budki Suflera”.
Leszek Świerszcz to postać niezwykle ważna dla polskiej branży muzycznej. Ten muzyk, trębacz, klawiszowiec, a przede wszystkim przedsiębiorca, menedżer, promotor, od wielu dekad zamieszkały w okręgu Nowego Jorku znany jest chyba każdemu naszemu muzykowi. Jego kluby, a zwłaszcza „Cricket” dawały pracę i chleb zarówno gwiazdom, jak i maluczkim. Były dla nas wszystkich domem i schronieniem przez ostatnie prawie pięćdziesiąt lat - napisali muzycy na stronie internetowej.
Tak go wspominali:
Pamiętam jak skrupulatnie zapamiętywał zwyczaje i preferencje swoich gości. Jak miał przylecieć Czesio Niemen, to wiadomo, że musiały być ruskie pierogi , bo Czesław je uwielbiał, a poza tym był jaroszem. Jak miała grać młoda kapela, to zajmował się nimi jak wychowawca w przedszkolu. Świetnie wiedział, kto uwielbia Amaretto, a komu broń Boże dać piwko przed koncertem. Kto lubi robić zakupy na Manhattanie, a kto te sprawy ma gdzieś… W sklepach muzycznych wystarczyło się powołać na Lesia i od razu robiło się taniej… Miodzio.
“Budka Suflera” wiele zawdzięcza Leszkowi Świerszczowi.
Nam samym Świerszcz dotąd truł o koncercie w Carnegie Hall, aż uwierzyliśmy, że to jest możliwe. Bez niego tego koncertu by nie było. Leszek otworzył oczy na świat wielu artystom, i to nie tylko młodym - przekazali.
Polska Fundacja Muzyczna poinformowała, że ostatnie pożegnanie odbędzie się 18 marca o godzinie 18:00 w Kościele na warszawskich Bielanach.