"Ta wada genetyczna nie daje nadziei". Zapłakana prezenterka TVP o straconej ciąży. Nosiła martwe dziecko
Aleksandra Gyrsz straciła ciążę w trzecim miesiącu. Prezenterka TVP opowiedziała o dramacie, jaki spotkał ją kilka dni temu. Ze łzami w oczach podzieliła się historią, która złamie najtwardsze serce.
Aleksandra Gyrsz straciła ciążę
Aleksandra Grysz , dziennikarka znana z programu “Pytanie na śniadanie” podzieliła się ze światem wyjątkowo smutną wiadomością. Gwiazda zamieściła poruszający do łez filmik z początków ciąży, a w szczerym do bólu wpisie przekazała, że straciła dziecko. Jej historia złamie nawet najtwardsze serce.
Po udostępnieniu przejmującego nagrania Aleksandra zdobyła się na kolejną publikację. Tym razem podzieliła się z internautami szczegółami swojego dramatu . Opowiedziała o traumatycznych przeżyciach.
Aleksandra Gyrsz o poronieniu. Jej dziecko miało wadę genetyczną
Prezenterka straciła dziecko w trzecim miesiącu ciąży, o którą starała się od dłuższego czasu. Jej radość przerwały wyniki jednego z badań USG. Wtedy usłyszała, że nie wszystko idzie zgodnie z planem.
Jeszcze kilka dni temu byłam w ciąży. To była ciąża planowana, wyczekana, szczęśliwa, piękna, bardzo się cieszyłam każdym jej dniem, aż w końcu przy jednym z badań genetycznych okazało się, że są pewne komplikacje.
Aleksandra Gyrsz nie traciła nadziei. Do końca wierzyła w cud. Dowiedziała się od lekarza, że jej córka ma wadę genetyczną:
Starałam się wierzyć do końca, że to jakaś pomyłka, że może badanie zostało przeprowadzone w zły sposób. Kiedy się okazało, że nie, to starałam się walczyć o tę ciążę, szukać możliwości, co mogę zrobić, jak mogę walczyć. W końcu dowiedziałam się, że jest tak źle, że ta wada genetyczna nie daje nadziei. Obraz, który widać na USG, pogarszający się z dnia na dzień...
Lekarze informowali prezenterkę “Pytania na śniadanie”, że szanse na przeżycie dziecka z taką wadą genetyczną są bardzo małe:
Nie mogę sobie nawet wyobrazić, jak bardzo przeżywałabym tę stratę, gdyby moja córeczka się narodziła i zmarła na krótko po narodzinach, bo taki scenariusz też był możliwy.
Aleksandra Grysz nosiła martwe dziecko do czasu pornienia
Koszmarne dla Aleksandry były dni, w których musiała nosić w brzuchu martwe dziecko, aż do czasu samoistnego poronienia:
Ten dzień, w którym wiedziałam, po tym, co działo się z moim ciałem, jak się czułam, dzień, w którym przestało bić serduszko mojej córeczki. Przez kilka dni musiałam jeszcze nosić ją, mimo że wiedziałam, że już nie żyje. Aż w końcu poroniłam.
Po wyjściu ze szpitala Gyrsz udała się do pracy, gdzie mimo trudnego czasu musiała poprowadzić rozrywkowe show “Roztańczona Polska” w Chełmnie. Dopiero po tym udała się na urlop, by w domowym zaciszu przeżyć straconą ciążę:
Dzień wcześniej wyszłam ze szpitala, dzień wcześniej rano poroniłam. To był dla mnie najtrudniejszy dzień w życiu.
Swoją historią Aleksandra chce wesprzeć inne kobiety, który podzieliły jej los.