To Grzegorz Miecugow powiedział przed śmiercią. Dziś skończyłby 70 lat
Dzisiaj przypadałaby 70. rocznica urodzin Grzegorza Miecugowa. Ceniony dziennikarz, który odszedł, choć zmagał się z potworną chorobą, do końca zachował niezwykłą siłę. Jego ostatnie słowa wciąż głośno wybrzmiewają.
Miecugow: dziennikarz, klasa i choroba za kulisami
Są w polskim dziennikarstwie nazwiska, które znaczą więcej niż tylko program, który prowadzą. Grzegorz Miecugow był jednym z nich. Urodzony w Krakowie 22 listopada 1955 roku, przez dziesiątki lat pisał scenariusz dla polskiej telewizji i radia. To był człowiek, który przeszedł ścieżkę od Programu III Polskiego Radia, przez TVP1, aż po stworzenie i współtworzenie sukcesu komercyjnej stacji TVN. Dziennikarz, wydawca, prezenter – wszystko w jednym, i to na najwyższym poziomie. Jego odejście w sierpniu 2017 roku, w wieku 61 lat, zamknęło ważny rozdział w historii mediów w Polsce.
Miecugow, choć kojarzony głównie z satyrycznym i inteligentnym programem "Szkło kontaktowe", był postacią wielowymiarową. Przez lata dzielił się swoją wiedzą jako wykładowca, m.in. w Collegium Civitas. To nie był tylko człowiek z ekranu; to był autorytet, którego ceniono za trzeźwe myślenie i klasę. Do dziś, gdy pada jego nazwisko, mówi się o jednym z najbardziej cenionych i szanowanych dziennikarzy swojego pokolenia.

Życie po diagnozie: czas zmiany
Ostatnie lata jego życia to jednak walka, którą toczył poza studiem, choć i tak była ona w pewnym sensie publiczna. Od 2011 roku Grzegorz Miecugow zmagał się z rakiem płuc. Choroba nie przyszła nagle, ale moment diagnozy, o czym sam wspominał w wywiadach, był punktem zwrotnym, który zmienił wszystko. Po usłyszeniu tych druzgocących słów, życie, które znał, stało się przeszłością.
W wywiadzie dla magazynu "Gala" z 2011 roku Miecugow opowiadał o kulisach odkrycia choroby. Długo męczył go permanentny kaszel, który był bagatelizowany, jak to często bywa. To nie była od razu dramatyczna wizyta u onkologa. Prawdziwy niepokój pojawił się dopiero, gdy przy kaszlu zaczęła się pojawiać krew. Ten widok był jasnym sygnałem, że stan zdrowia jest poważniejszy niż zwykłe przeziębienie czy zmęczenie.
Wróciłem z nart, miałem ciągle gorączkę. Skończyła mi się pewna przyjaźń, byłem dosyć kłótliwy, fatalnie się czułem, fatalny czas. I do tego permanentny kaszel. Więc poszedłem do lekarza. Dostałem antybiotyki, 10 dni wolnego. Minęły dwa tygodnie i to samo. Poszedłem do kolejnego lekarza. Pani doktor powiedziała, że zajmie się mną porządnie. Zrobiła mi serię badań – i wtedy po raz pierwszy usłyszałem, że coś we mnie siedzi - wspominał dziennikarz.
Początkowo dziennikarz, jak wielu z nas, nie chciał dopuścić do siebie myśli o chorobie. Był jednak zdeterminowany. Po 33 latach nałogu postanowił rzucić palenie i rozpocząć leczenie. Tomografia nuklearna przyniosła pierwszą, choć nie do końca jasną diagnozę – rak. Początkowo była nadzieja, że nie jest złośliwy. Miecugow liczył na wyzdrowienie, co dawało mu siłę do dalszego działania i pracy.
Kilka tygodni później wracałem z jakiegoś spotkania, to był piątek, i po raz pierwszy w życiu spanikowałem, bo przy kaszlu pojawiła się krew - mówił.
Ostatnie sprawy i ostatnie słowa
Co było ważne w jego postawie, to fakt, że nie chciał ukrywać swojego stanu zdrowia przed widzami. W czasach, gdy celebryci często zamykają się w sobie w obliczu poważnych problemów, Miecugow podjął decyzję o otwartej walce. To zyskało mu jeszcze większy szacunek.
Byłoby to zbyt trudne. Trudno tak rozmawiać po prostu, mając z tyłu głowy myśl, że być może za kilka tygodni umrę. Poczułem wyraźnie, że moje dni są policzone. Nie w tysiącach, ale w dziesiątkach, setkach. Poza tym rozmawianie o takich sprawach jest ważne, dla wszystkich. Życie nam ucieka przez palce. Ono dane jest raz i nie na zawsze - powiedział "Gali".
Przez rok po diagnozie wydawało się, że dziennikarz jest dobrej myśli. Starał się normalnie funkcjonować, pracować i być aktywnym. Niestety, choroba okazała się silniejsza. Jego ostatni występ na antenie miał miejsce 9 sierpnia 2017 roku. Tego wieczoru poprowadził jeszcze "Szkło kontaktowe", program, z którym był nierozerwalnie związany. Tuż po zakończeniu audycji trafił do szpitala.
Jest ok. Coś tam jeszcze siedzi, ale jest dobrze. Będę zdrowy - wyznał "Super Expressowi".
To był już definitywny koniec drogi zawodowej i osobistej. Grzegorz Miecugow pozostał w szpitalu aż do swojej śmierci 26 sierpnia 2017 roku. Odszedł ceniony dziennikarz, który nawet w obliczu największej próby, jaką jest ciężka choroba, zachował klasę, godność i chęć bycia szczerym wobec swojej publiczności. Jego postać i dorobek pozostają ważnym punktem odniesienia w polskim dziennikarstwie.
