Tragiczna śmierć na scenie. Przytulił fana i po chwili już nie żył
Tego typu historie brzmią tak nieprawdopodobnie, że aż trudno w nie uwierzyć. Ta wstrząsająca tragedia niestety wydarzyła się naprawdę.
Nieprawdopodobna śmierć na koncercie
Informacja o tym straszliwym zgonie obiegła właśnie media na całym świecie. Do tragicznego zdarzenia z udziałem cenionego muzyka doszło w sobotę, 13 lipca. Piosenkarz i gitarzysta zginął na scenie zaraz po tym jak przytulił swojego fana. Miał zaledwie 35 lat.
Jak doszło do tego okropnej i - zdawałoby się - nieprawdopodobnej śmierci? Szczegóły poniżej.
Wokalista zginął po przytuleniu fana
Odszedł robiąc to, co kochał najbardziej - śpiewając i grając na scenie. Artysta znany był ze swojej charyzmy i świetnego kontaktu z publicznością. To niestety okazało się jego zgubą.
Ayres Sasaki, bo to o nim mowa, podczas występu w miejscowości Salinopolis na północy Brazylii, który niestety okazał się jego ostatnim koncertem w życiu, w pewnym momencie przytulił jednego ze swoich fanów. Chwilę później już był martwy.
Okazało się, że woda z przemoczonej koszulki fana niefortunnie spłynęła na kabel elektryczny, który śmiertelnie poraził prądem gwiazdora. Szczegóły sprawy nie są na razie znane. Nie wiadomo też, czy fan Sasakiego przeżył. Brazylijska policja wszczęła śledztwo. W sieci pojawiło się oświadczenie. Głos zabrała również rodzina zmarłego.
Jak doszło do śmierci na scenie?
Po wypadku na koncercie hotel Solar, gdzie odbywała się impreza, wydał specjalny komunikat.
Jesteśmy w pełni oddani zapewnieniu wsparcia jego rodzinie i podjęciu niezbędnych działań. Potwierdzamy nasze zobowiązanie do pełnej współpracy z właściwymi organami w celu właściwego wyjaśnienia tych wydarzeń - ogłosili przedstawiciele obiektu.
W sprawie tragedii wypowiedziała się także ciocia zmarłego 35-latka.
Kontaktujemy się z ludźmi, którzy byli z nim w tym momencie, aby zrozumieć, jak to się stało - powiedziała.