Wojtek Sawicki z Life on Wheelz przeżył koszmar w polskim szpitalu. "Bałem się o swoje życie"
Wojtek Sawicki, który stał się znany dzięki swojemu blogowi Life On Wheelz, przeżył niedawno prawdziwy koszmar. Wszystko wydarzyło się w polskim szpitalu. Opowiedział wraz z żoną Agatą Tomaszewską, co go spotkało, relacja mrozi krew w żyłach i wywołuje wielkie oburzenie.
Wojtek Sawicki przeżył w polskim szpitalu piekło
Sawicki choruje na dystrofię mięśniową Duchenne'a. Porusza się na wózku, co nie przeszkadza mu żyć pełnią życia. Swoje przygody od lat relacjonuje na blogu Life on Wheelz. Znalazł też szczęście u boku Agaty Tomaszewskiej. Wraz z żoną obalają stereotypy na temat związków osób z niepełnosprawnością. Jako pierwsza to właśnie Agata zasygnalizowała, że na SOR-ze spotkało go coś bardzo złego.
Nie wiem ile razy płakałam. Pewnie dłużej niż spałam. Ta niepewność, niezrozumienie jego sytuacji, sztywne, okrutne szpitalne reguły. Trzy dni nie odstępywania mojego męża ani na krok. Nieustannego napięcia. T rzy dni wyjęte z życia, spędzone na walce, na czekaniu na informacje, na byciu upokorzaną i strofowaną za to, że chcę by mąż przeżył , by otrzymał informacje i właściwą opiekę – opisała ostatnie trzy dni Agata.
Mój kochany. Wyczerpany po trzydniowym maratonie po izbach przyjęć, SOR-ach, oddziałach szpitalnych , po dwóch zabiegach wymiany PEG-PEJa (gastrostomia+jejunostomia), dwóch narkozach i trzech dobach głodówki i odwodnienia – mogliśmy przeczytać na Instagramie.
Wojtek Sawicki o pobycie w szpitalu: „Byłem zszokowany, naruszono moje granice”
Sam Wojtek wypowiedział się na Instagramie niedługo później, kiedy wypoczął i doszedł do siebie. Wszystko zaczęło się od komplikacji po zabiegu: podskórny balonik, znajdujący się w brzuchu, okazał się pęknięty. Musieli więc udać się na SOR.
Na miejscu powitała nas kolejka i wielki chaos. Ulokowaliśmy się koło automatu z kawą. Po 3h czekania poczułem głód. Nie mogłem jednak niczego zjeść, bo musiałem być na czczo. Nagle wezwano nas na badania. Pobrano mi krew (znowu!), dostałem wenflon. Potem jakiś młody chirurg bez uprzedzenia wyjął mi z brzucha PEGPEJA. Byłem zszokowany, naruszono moje granice, pogwałcono godność. Ubrudziłem też dres, bo cała zawartość żołądka spłynęła na podłogę – relacjonował Sawicki.
Wojciech Sawicki skrzywdzony w polskim szpitalu. „Czułem się upokorzony”
O 19 Wojtek znalazł się na oddziale. Tam stażystka przeprowadziła z nim wywiad, co było jedynym momentem, kiedy okazano mu fachowość i empatię. Później zaczął się prawdziwy koszmar.
Byłem spragniony, obolały i głodny. […] Wraz z wizytą lekarza dyżurnego o 22 wróciliśmy do rzeczywistości. On mimo naszych argumentów i próśb zabronił Agacie zostać na oddziale. Był głuchy na to, że oddycham przez respirator, nie mogę ruszyć, mam wyłączony głos na noc, że na oddziale są dwie pielęgniarki na 30 pacjentów. Czułem się upokorzony, w kilka chwil odebrano mi coś, na co pracowałem tyle lat – poczucie sprawczości. Bałem się o swoje życie, nie chciałem go powierzać łutowi szczęścia – pisze rozgoryczony Sawicki .
Agata jednak nie posłuchała lekarza i została na noc. Kolejnego dnia niestety problemy się nie skończyły .
Nazajutrz wcale nie było lepiej. Nikt niczego nam nie mówił, o niczym nie informował . Wciąż byłem na czczo – chciało mi się płakać z głodu . Czułem odwodnienie. Agata była w rozpaczy. Nie mogła patrzeć, jak cierpię . W końcu o 13 pojechałem na zabieg. Gdy wróciłem na salę, zobaczyłem dwie najważniejsze kobiety w moim życiu – żonę i moją mamę (przyjechała pomóc). Uspokoiłem się – napisał na koniec.