Zmarł nad ranem. Nie zdążyła się z nim pożegnać. Był miłością jej życia
Ewa Złotowska i Marek Frąckowiak byli razem przez 25 lat. Niestety rozdzieliła ich śmierć aktora. Żona kochała go nad życie, a nie zdążyła się nawet z nim pożegnać.
Kariera Marka Frąckowiaka
Marek Frąckowiak debiutował jeszcze w 1971 roku, rolą w filmie Jerzego Passendorfera, na deskach teatralnych po raz pierwszy wystąpił zaś kilka lat później. Dlaczego został aktorem? Jak sam wspominał w jednym z wywiadów, u progu dorosłości miał zaś przed sobą dość specyficzny wybór.
Po maturze miałem do wyboru trzy drogi. Wszystkie związane z publicznymi występami: księdza, adwokata i artysty – mówił.
Szczęśliwie zdecydował się na ostatnie. Przez lata bawił i wzruszał, pojawiając się w rozmaitych produkcjach, a także święcąc sukcesy w teatrze, zarówno jako aktor, jak i reżyser. Teatr kochał zaś z wzajemnością, a grał właściwie do końca – w ostatnim spektaklu wystąpił bowiem 3 listopada 2017 roku.
Zmarł niedługo później, a towarzyszyła mu ukochana do ostatnich chwil.
Kim jest żona Marka Frąckowiaka?
Marek Frąckowiak i Ewa Złotowska spędzili 25 lat, choć nie było to pierwsze małżeństwo artysty. Wcześniej związany był z kobietą, o której wiadomo niewiele.
Pierwsze małżeństwo... Choć nie wiem, czy to ja popsułem? Alkohol w pewnym momencie życia stał się dominujący, co mi nie pomogło. Ale powtarzam, nie narzekam, taką drogę miałem przejść, żeby wyciągnąć wnioski – mówił w rozmowie z "Dobrym tygodniem"".
Sam przyznawał również, że drugą żonę spotkał we "właściwym momencie". Szybko stwierdził też, że to właśnie z nią chce ułożyć sobie życie. Ziściło się to w 1992 roku, przez kolejne 25 lat tworzyli zgrany duet, choć ich wspólna droga nie była usłana różami.
Alkoholizm Frąckowiaka, wypadek samochodowy jego żony, a w końcu ciężka choroba aktora… To nie przeszkodziło jednak Ewie Złotowskiej (również znanej aktorce, Polkom i Polakom znana między innymi z dubbingowania Pszczółki Mai) trwać przy mężu do końca.
Parze nigdy niedane było jednak powiedzieć sobie ostatniego “do zobaczenia”.
Ewa Złotowska nie zdążyła pożegnać się z ukochanym
W 2013 roku zdrowie Marka Frąckowiaka niestety uległo znacznemu pogorszeniu. Mężczyzna przez długie lata walczył z poważną chorobą, a nawet operacja nie przyniosła poprawy. Trzy dni przed jego śmiercią wydawało się, że jego stan się poprawił. Frąckowiak pojawił się nawet w Teatrze Rampa. Ewa Złotowska z bólem serca opowiedziała o jego ostatnich chwilach.
Długo siedziałyśmy w szpitalu. Wreszcie ja, wycieńczona fizycznie i psychicznie, około północy powiedziałam do Marka, że wracam do domu i że przyjdę wcześnie następnego dnia. Powiedział: ‘Dobrze’ - opowiadała aktorka w "Dobrym Tygodniu".
Niestety, kilka godzin później Marek Frąckowiak zmarł.
O godzinie ósmej rano dostałam telefon: 'Przepraszam, czy to mieszkanie pana Marka Frąckowiaka? Rozmawiam z żoną? Pan Frąckowiak umarł' — powiedział pan drewnianym głosem, a ja wykrzyczałam: 'Co?!', usłyszałam: 'Niech się pani skupi! Nie zrozumiała pani? Umarł 6.20 rano'. Zero empatii. Straszne! Jak zapowiedź, że pociąg odjeżdża o 6.20 rano. Nawet nie zdążyłam się z Markiem pożegnać - żaliła się kobieta w wywiadzie.
Po śmierci męża Ewa Złotowska niestety zachorowała. Zrezygnowała z pracy w dubbingu, ale nadal występuje na scenie teatralnej i nie planuje całkowicie rezygnować z kariery zawodowej.