Rozmawialiśmy z nauczycielką, przy której Dariusz Gnatowski stawiał pierwsze aktorskie kroki. Unikatowy wywiad
Kim dla Pani był Dariusz Gnatowski?
Dariusz Gnatowski był członkiem kabaretu „Kabaret I, czyli ciąg dalszy nastąpi”, który prowadziłam. Gdy był w pierwszej klasie III Liceum Ogólnokształcącego w Zabrzu, starsi koledzy zaproponowali mu współpracę, która była strzałem w dziesiątkę. Wtedy byłam opiekunką tego kabaretu, dziś opiekuje się nim moja córka, też nauczycielka języka polskiego.
Był jednak nie tylko członkiem tego kabaretu, ale przede wszystkim moim sąsiadem – mieszkaliśmy na jednym osiedlu. To właśnie dlatego zawsze wiedziałam, co obecnie dzieje się w jego życiu. Wspominam go naprawdę dobrze. Dariusz przez całe życie był bardzo sympatycznym i dobrym człowiekiem.
Już w szkole wiedział, że chce występować na scenie?
Był wyjątkowo otwarty jak na nowicjusza. Nie minęło dużo czasu, kiedy zapytał, czy jestem w stanie przyjąć go do kabaretu. Ja upomniałam go wtedy, że musi „przejść przez sito”, tzn. wyróżnić się, być wyjątkowym. On na to, że tego „sita” się nie boi i spytał kiedy może się go spodziewać.
Dariusz od razu wiedział, że kiedyś chce pracować na scenie. Upominałam, że aby być na scenie, trzeba – tak jak w konkursach recytatorskich – dać coś od siebie. On miał o tych konkursach jedno zdanie. Uważał, że wygrywają je tylko piękni, sympatyczni i błękitnoocy blondyni…
I podobno w szkole tych konkursów nie wygrywał. Nie od razu odkryto jego talent?
Nigdy tych konkursów nie wygrywał, zawsze jednak pojawiał się w czołówce. Mówiąc o tych sympatycznych blondynach, miał z resztą sporo racji. Potem jednak dojrzał i przestał obawiać się tego typu konkurencji. Podczas zdawania na studia pracował z instruktorem, który z pewnością bardzo mu pomógł.
Gdy zapytałam potem, czy nie boi się tych pięknych blondynów, odpowiedział, że tych blondynów na ulicy jest pełno. Jednak tak wyjątkowego i charakterystycznego aktora jak on znaleźć jest bardzo trudno.
To do pani przyjechał, gdy dostał się na studia w Krakowie. Jak to było uczucie?
Byłam pierwszą osobą, do której przyjechał po to, aby powiedzieć, że dostał się na studia. Było to w pewien sposób naturalne, bo zawsze wiedziałam, co dzieje się w jego życiu. Czułam niesamowitą dumę. Od czasu tych studiów ze sceną Dariusz zżył się tak, że nie wyobrażał sobie innego zawodu niż aktorstwo.
A tak poza aktorstwem, Dariusz Gnatowski był dobrym uczniem?
Dariusz nie należał do tzw. orłów, których wysyłaliśmy na olimpiady, ale w nauce kłopotów nie miał. Uczyłam go polskiego, a z tego przedmiotu był znakomity. Jednak jego charakter sprawiał, że często musiałam odbierać mu głos, bo próbował podważać moje zdanie. Czy natomiast nie o to chodzi w tym przedmiocie, właśnie, żeby dyskutować?
I po tym, jak skończył szkołę, dalej się spotykaliście? Jak to wyglądało?
Od czasu jak zaczął grać w „Świecie według Kiepskich”. Nasze spotkania stały się nieco problematyczne. Na jednym ze zjazdów spotkaliśmy się w przeszklonej sali w szkole. Po jakimś czasie przed budynkiem zaczął ustawiać się spory tłum, a ludzie chcieli, żeby dał im autograf. Potem musieliśmy przenieść się w bardziej prywatne miejsce, bo rozmowa w takich warunkach była niemożliwa.
**
Jak radził sobie z rolą Boczka, z którą głównie był kojarzony?
Dariusz miał co do roli Boczka mieszane uczucia. Z jednej strony był to tzw. „stały kawałek chleba”, co oznacza ciągłą i stałą pracę. Z czasem powodowało to pewien dyskomfort. Przestał być Gnatowskim, a stał się Boczkiem. To tak jakby zatracił swoją osobowość, a stał się serialowym bohaterem. A wiadomo, że Boczek był postacią sympatyczną, ale nie był to charakter wyjątkowy. I właśnie dlatego ta sytuacja powodowała u Dariusza strach.**
I chyba nie tylko to, był ciężko chory, co na pewno wzbudzało w nim lęk…
Dopóki nie musiał zmagać się z chorobą, nie mógł narzekać na życie prywatne. Dopiero potem musiał walczyć z cukrzycą, która stała się jego utrapieniem. Co jednak doskonale o nim świadczy, do końca pomagał wszystkim chorym na tę samą chorobę ludziom. Spotykał się też z młodzieżą, uświadamiając o chorobach, które „niszczą” człowieka od środka . Z pewnością robiłby to dalej, przed jego odejściem planowaliśmy z resztą kolejny zjazd absolwentów. Z jego śmiercią długo nie mogłam się pogodzić, ale jedno jest pewne – zapamiętałam go jako wspaniałego człowieka o silnym charakterze.
Artykuły polecane przez redakcję ŚwiatGwiazd.pl:
-
Henryk Gołębiewski wiele stracił przez alkohol. Zarzeka się, że nie pije od 2 lat
-
Artur Barciś przyjął szczepionkę na COVID-19. Relacja aktora zaskakuje
-
Nie żyje Jarosław Szczepaniak. Aktor grał w największych hitach TVP
Źródło: Świat Gwiazd