Julia Szeremeta przeżyła dramat przez Tajwankę. Trener ujawnia, co działo się po walce
Julia Szeremeta w wieku 20 lat przeszła do historii polskiego sportu. Po głośnej walce z Lin Yu-Ting wróciła do ojczyzny ze srebrnym medalem i zdobyła serca rodaków. Po ujawnieniu jej dotychczasowych warunków mieszkalnych na światło dzienne wychodzą nowe fakty z jej olimpijskiej przygody, które łapią za serce.
Julia Szeremeta na Igrzyskach Olimpijskich
Julia Szeremeta przyjechała do Paryża jako nieznana szerzej polska bokserka, która, co prawda ma na koncie kilka dużych sukcesów na poziomie krajowym, jednak wciąż bez większej rozpoznawalności. Wszystko zmieniło się na tych igrzyskach.
20-letnia pięściarka szturmem przeszła przez wszystkie fazy eliminacji, a potem raz po raz wspinała się po olimpijskiej drabince. Gdy w ćwierćfinale pokonała zawodniczkę z Portoryko i zapewniła sobie co najmniej brązowy medal- świat o niej usłyszał. Jej imię brzmiało jeszcze mocniej gdy w półfinale pokonała o wiele bardziej doświadczoną filipinkę Nesthy Petecio.
Gdy doszła do finału, gdzie czekała na nią kontrowersyjna Lin Yu-Ting z Tajwanu- walka stała się prawdopodobnie najważniejszym wydarzeniem bokserskim tego roku.
Poważny kryzys u Ani Lewandowskiej. Z samego rana przekazała takie wieści Ania Rusowicz przerywa milczenie o rozwodzie. Były mąż urządził jej piekłoSzeremeta podbiła serca Polaków
Co prawda Polka finałową walkę przegrała, ale z pewnością zdobyła serca nie tylko Polaków, ale i widzów na całym świecie. Ciepło wypowiadały się o niej światowe media ze Stanów Zjednoczonych i Wielką Brytanią na czele, a ona sama została objęta szczególną “opieką” i zainteresowaniem mediów.
Wkrótce na jaw wyszły warunki mieszkaniowe, w jakich żyje nowa wicemistrzyni olimpijska oraz szereg wyrzeczeń jej rodziców, by ta kariera w ogóle mogła się rozpocząć.
Jej sobotnia walka, mimo że przegrana, stała się historycznym wydarzeniem i podkreśliła ogromny sukces, jaki osiągnęła Szeremeta. Dla niej samej jednak była to gorycz przegranej, którą musiała przełknąć.
O wydarzeniach po zakończeniu walki opowiedział w rozmowie z Interią Sport trener zawodniczki, Tomasz Dylak:
Przez pierwsze dwie godziny po porażce było trochę goryczy. Musieliśmy ją przełknąć przez to, że jesteśmy niezwykle ambitną drużyną, a sama Julka ogromnie wierzyła w złoto. Zatem widząc jej płacz, ciężko było jeszcze się cieszyć. Ale po dwóch-trzech godzinach jednak zaczęliśmy się radować, bo wiedzieliśmy, co osiągnęliśmy, co zrobiła Julka i cała drużyna.
Dramat Julii trwał jednak dłużej.
Płakała po walce całą noc
Jak dodaje trener pięściarki, jej ogromna ambicja nie pozwoliła się jej cieszyć ze srebrnego krążka. Wygrana Tajwanki naprawdę ją podłamała:
Całą noc z soboty na niedzielę płakała. Nie była zadowolona z siebie, ponieważ jest przeambitną dziewczyną. Mówiła o tym, że naprawdę marzy, by za cztery lata zdobyć złoto. Wydaje mi się, że będą kryzysy w tym czteroleciu i gorsze momenty, gdy ludzie ją skreślą.
Trener podkreśla, że sukcesy 20-letniej dziewczyny będą motorem napędowym dla całej dyscypliny, a co ważne staną się podstawą w budowie drużyny na kolejne Igrzyska Olimpijskie 2028 w Los Angeles:
To jest moment kluczowy. Julka nakręciła spiralę, naprawdę mamy ogrom wiadomości. Widać, że boks na pewno pójdzie do przodu, a my musimy maksymalnie wykorzystać tych pięć minut. Julka, brzydko mówiąc, będzie koniem pociągowym tej dyscypliny. Ale my w zanadrzu naprawdę mamy jeszcze inne, młodsze gwiazdy, które przejdą do boksu seniorskiego i wierzymy ogromnie, że w Los Angeles "rozbijemy bank". (…) tak samo, jak wierzyłem w medal olimpijski w Paryżu, tak wierzę, że na Los Angeles zbudujemy naprawdę niesamowicie mocną ekipę.
Kariera Julii Szeremety nabierze teraz ogromnego tempa, trener więc powziął już pewne kroki, by utrzymać ją na dobrych torach:
Musimy trzymać ją w ryzach i jak najszybciej znaleźć dobrego menedżera, z dobrym sercem, który będzie ją pilnował. Tak, aby ona nie popełniała dużych błędów, bo jednak ma dopiero 20 lat, więc chcąc nie chcąc potknięcia się zdarzą. A opinia publiczna i dziennikarze będą szukać ciekawostek i kontrowersji. Oczywiście boimy się tego, ale mamy nadzieję, że zminimalizujemy zagrożenia - zakończył Tomasz Dylak.