Kiedyś chciał odebrać sobie życie, ale wkroczyła Anna Dymna. A teraz takie wieści…
Anna Dymna to nie tylko kultowa aktorka, ale i wieloletnia działaczka społeczna. Jej Fundacja Mimo Wszystko pomogła setkom osób. Teraz gruchnęły wieści o jednym z jej podopiecznych…
Co robi społecznie Anna Dymna?
Anna Dymna ma na koncie setki ról aktorskich. Poza zawrotną karierą od kolejnych dekad udziela się społecznie w przeróżnych akcjach i wspiera wiele organizacji . Brała udział w wydarzeniach organizowanych przez WOŚP, Stowarzyszenie „Wielkie Serce”, czy fundacje „Mam Marzenie”, „Akogo?” i „Nuta Nadziei”. Współpracowała też z Fundacją im. Brata Alberta, działając na rzecz osób z niepełnosprawnością .
W 2003 roku aktorka założyła w Krakowie własną organizację, Fundację Anny Dymnej „Mimo Wszystko” . Do dziś jest jej prezeską. Obecnie działalność tej instytucji charytatywnej ma ogromną skalę. Organizuje Festiwal Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty, Ogólnopolskie Dni Integracji „Zwyciężać mimo wszystko” oraz Ogólnopolski Festiwal Twórczości Teatralno-Muzycznej Osób Niepełnosprawnych „Albertiana” . W jej ramach powstają też nowoczesne ośrodki rehabilitacyjno-terapeutyczne.
Komu pomaga Anna Dymna?
Na stronie Fundacji „Mimo wszystko” możemy przeczytać, że instytucja pomogła do tej pory ponad 40 000 osób chorych i niepełnosprawnych w całej Polsce. Właśnie pomoc dorosłym osobom z niepełnosprawnością jest głównym celem organizacji, która nie tylko zbiera fundusze na leczenie i rehabilitację, ale też edukuje.
Ideą, jaka od początku przyświeca naszym działaniom, jest wyrównywanie szans pomiędzy osobami sprawnymi i tymi, które określa się jako niepełnosprawne – pragniemy usuwać bariery mentalne, jakie oddzielają ich dwa pozornie odrębne światy – czytamy na portalu fundacji.
Janusz Świtaj był właśnie jedną z osób, które uratowała instytucja Dymnej. W 2007 roku wnioskował do sądu o eutanazję , o zaprzestanie terapii utrzymującej go przy życiu. Właśnie wtedy aktorka wkroczyła do działania. Teraz pojawiły się nowe informacje o tym skrzywdzonym przez los mężczyźnie .
Podopieczny Anny Dymnej Janusz Świtaj
Janusz Świtaj tuż przed swoimi 18. urodzinami uległ wypadkowi komunikacyjnemu. W jego wyniku doszło do zmiażdżenia rdzenia kręgowego i złamania kręgów szyjnych . Skutkiem był uraz z porażeniem czterokończynowym i niewydolnością oddechową. Mężczyzna od lat oddycha za pomocą respiratora , znajduje się też pod 24-godzinną opieką .
Wcześniej 7 lat spędził na OIOMie . Fundacja Dymnej pomaga zbierać pieniądze na jego rehabilitację, ale to nie wszystko. Dzięki pomocy Anny Dymnej Świtaj skończył studia psychologiczne . Obecnie sam pracuje w jej fundacji , na stanowisku internetowego analityka rynku osób niepełnosprawnych oraz fundraisera. Teraz podzielił się w sieci niezwykłymi wieściami .
Moje wielomiesięczne starania o wpis do Światowej Księgi Rekordów Guinnessa stało się faktem. Wczoraj w godzinach wieczornych odebrałem telefon, który potwierdził, że komisja Guinnessa w Londynie po wnikliwym sprawdzeniu autentyczności całej przekazanej dokumentacji medycznej zatwierdza, że na chwilę obecną jestem pierwszą na świecie osobą, która uzyskuje wpis do księgi Światowego Guinnessa w kategorii – Longest time to live with a medical ventilator (male) [ang. mężczyzna najdłużej żyjący z respiratorem, przyp. red.] – pisze Świtaj na Facebooku.
Ogromne osiągnięcie od razu doczekało się reakcji Fundacji w komentarzach .
- Pięknie gratulujemy! Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że się udało – napisała Fundacja Anny Dymnej "Mimo Wszystko".
- Mój światowy rekord Guinnessa tak naprawdę jest nasz, bo należy w ogromnej mierze do moich rodziców, Pani Anna Dymna oraz całej Fundacji Fundacja Anny Dymnej "Mimo Wszystko" Przede wszystkim tym osobom zawdzięczam to moje tak długie życie w tym stanie. Również wszystkich darczyńców, którzy kiedykolwiek mnie wsparli, lekarzy, pielęgniarek i innych służb medycznych, które nie raz w tym czasie ratowały moje życie z ogromnym poświęceniem przyjaciół. Nie można też pominąć wszelakich instytucji państwowych, organizacji, od których otrzymałem jakąkolwiek pomoc. To wszystko składa się na to, że uważam ten światowy rekord Guinnessa za nasz, i całej Polski – odpisał na to szczęśliwy Świtaj.
Teraz Janusz musi poczekać 2 tygodnie na otrzymanie dyplomu . Oryginalną ramkę musiał dokupić sam, jednak najważniejsze jest dla niego to, że otrzymał tak wielkie wyróżnienie . Obiecał podzielić się zdjęciem, kiedy tylko dokumenty do niego dotrą.