Małgorzata Walewska ujawniła, co działo się za zamkniętymi drzwiami jej domu. Szokujące wyznanie o mężu mrozi
Tylko u nas - szczery, pełen emocji wywiad z Małgorzatą Walewską. Śpiewaczka operowa, diwa i jurorka Twoja twarz brzmi znajomo opowiada o sile, miłości i życiu poza sceną. Mówi o momentach słabości, o utracie, ale też o tym, jak dziś patrzy w przyszłość z uśmiechem.
Małgorzata Walewska – od opery do telewizji
Małgorzata Walewska to jedna z najbardziej znanych polskich śpiewaczek operowych. Od lat występuje na największych scenach świata, a w Polsce większość widzów kojarzy ją głównie z programu Twoja Twarz Brzmi Znajomo, w którym od wielu edycji jest jurorką. Jej kariera pokazuje, że można łączyć świat sztuki wysokiej z rozrywką i robić to w sposób naturalny.
Walewska pochodzi z Warszawy. Ukończyła Akademię Muzyczną w klasie profesor Haliny Słonickiej. Już na początku kariery zwróciła uwagę swoim mocnym, charakterystycznym głosem mezzosopranowym. Występowała w wielu teatrach operowych w Europie i poza nią. Śpiewała duże, znane role, takie jak Carmen, Amneris w Aidzie czy Dalila w Samsonie i Dalili. Była też zapraszana do udziału w koncertach i nagraniach z wybitnymi dyrygentami.
Choć przez wiele lat była przede wszystkim kojarzona z operą, dla wielu widzów stała się rozpoznawalna dopiero dzięki telewizji. Od 2014 roku zasiada w jury programu Twoja Twarz Brzmi Znajomo. Artystka przyznaje, że udział w tym show miał dla niej ogromne znaczenie.
To była dla mnie terapia. Trzymała mnie w całości w bardzo trudnym czasie mojego życia – mówi.
Dla Walewskiej program był nie tylko pracą, ale też sposobem, by wrócić do ludzi i odzyskać równowagę po osobistych przejściach.
Po latach intensywnych występów Walewska doświadczyła problemów zdrowotnych. Trafiła na oddział intensywnej terapii, a to wydarzenie zmieniło jej podejście do życia. Teraz stara się dbać o siebie bardziej świadomie – ćwiczy, chodzi na jogę, wchodzi po schodach, zamiast jechać windą. Sama mówi, że dziś „wchodzi na dziesiąte piętro dla sportu”.

Walewska o miłości
W rozmowie Walewska wraca do swojego długoletniego związku z Piotrem. Poznali się, gdy miała siedemnaście lat. Wychowywali się nawzajem – ona stawała się śpiewaczką, on budował swoje życie. Ich związek trwał 32 lata, choć nigdy nie wzięli ślubu cywilnego. Wspomina, że byli duchowo małżeństwem, bo symbolicznego błogosławieństwa udzielił im zaprzyjaźniony duchowny w Finlandii.
Nie było to jednak życie pozbawione trudności. Małgorzata Walewska nie ukrywa, że jej wieloletni związek z Piotrem nie był łatwy. Choć łączyło ich silne uczucie, towarzyszyły mu cienie, z którymi trudno było walczyć. Jak wspomina, problemy zaczęły się bardzo wcześnie, gdy Piotr miał zaledwie siedemnaście lat.
On był bardzo cyniczny, ale nieprawdopodobnie inteligentny. Nie miał jednak wiary w siebie. Trudno było też ze mną żyć w momencie, kiedy tak szybko rozwijała się moja kariera. To naprawdę nie było łatwe. Ale on miał swój świat, w którym też był dowartościowywany – bo był wartościowym człowiekiem i robił rzeczy ważne. Tylko nie potrafił sam przebić się przez własne ograniczenia.
Przez lata próbowała go wspierać, rozumieć i zachęcać do terapii, jednak – jak mówi – bez skutku.
Psychologia miałaby tu wiele do powiedzenia. Myślę, że to się nadawało do terapii. Próbowałam go namówić przez wiele lat, ale się nie udało. Ruch, który wykonałam, był ostatnią próbą.
To był związek pełen emocji, oddania i cierpliwości, ale też walki z jego demonami. Walewska nie ukrywa, że czasami musiała wybierać między ratowaniem partnera a własnym zdrowiem.
Miłość potrafi przetrwać. Ale nie potrafi pokonać.
Rozstali się z nadzieją, że to pomoże mu się zatrzymać i przemyśleć pewne sprawy. Niestety, niedługo później Piotr zmarł. Artystka dowiedziała się o tym w dniu urodzin swojej córki, co – jak przyznaje – było dla niej ogromnym ciosem.
Dziś najważniejsza jest dla niej rodzina. Córka Alicja i wnuczka Magdalena zajmują w jej życiu szczególne miejsce. Córka poszła własną drogą zawodową, ale obie mają bardzo bliską relację. Wnuczka artystki, jest jej oczkiem w głowie. Walewska mówi o nich z czułością:
Alicja jest moim największym szczęściem i miłością, a Magdalenka – moją radością. Kiedy zadaje mi zagadki, a odpowiedzią jest ‘babcia’, czuję, że wszystko jest na swoim miejscu.
Nie ukrywa, że po śmierci partnera nie szukała już nowego związku. Nie zjawił się nikt, kto mógłby zastąpić tamtą więź. Czuje, że miłość jej życia już była. Wspomnienia o Piotrze i emocje z tamtego czasu znalazły odbicie w jej twórczości, zwłaszcza w płycie Heroidy, która – jak mówi – powstała z potrzeby serca.
Popularność, praca i dystans do siebie
Walewska z dużym spokojem opowiada o tym, jak zmieniło się jej życie po udziale w telewizji. Wie, że dla wielu osób jest dziś przede wszystkim jurorką popularnego programu, ale nie ma z tym problemu.
Niektórzy z mojego środowiska mają mi to za złe. Ale ja chcę pokazać, że głos operowy nie gryzie. Że to może być bliskie ludziom. – mówi.
Niektórzy sugerują, że przez udział w rozrywkowym show „zeszła na psy”, jak sama to określa. Walewska reaguje na takie komentarze z humorem.
Czasem słyszę: ‘A widziałem Walewską w Filharmonii, a teraz w telewizji’. Ale jakby pan chodził do Filharmonii, też by mnie pan widział.
Jako jurorka stara się być konkretna i sprawiedliwa. Uczestnicy programu często mówią, że jej opinie są trafne i pomagają im się rozwijać. Sama podkreśla, że ocenia nie po to, by krytykować, ale żeby wspierać. W Twoja twarz brzmi znajomo stara się łączyć profesjonalizm z empatią – tłumaczy, że za każdym występem stoi ogromny stres i wysiłek.
Na scenie zachowuje dystans do wieku i ról, które przychodzi jej grać. Nieraz występowała jako postać znacznie młodsza od siebie, czasem nawet córka młodszego aktora. Z humorem mówi, że w operze można wszystko.
Na koniec rozmowy mówi o szczęściu. To dla niej nie stan, który przychodzi sam z siebie, ale coś, o co trzeba dbać każdego dnia.
Szczęście to nie cud, tylko codzienna decyzja. Trzeba o nie dbać, jak o głos.
Zobacz cały wywiad z Małgorzatą Walewską – tylko u nas.

