Przeciek ws. finału Tańca z Gwiazdam o Kaczorowskiej i Rogacewiczu. Ludzie przecierają oczy ze zdumienia
Media huczą od plotek: ta znana para ma bojkotować ostatni odcinek show! Juror zabrał głos i postawił sprawę jasno. Jego słowa budzą wątpliwości.
Gdy gasną światła: gorzkie pożegnanie z parkietem
Telewizyjne programy rozrywkowe mają to do siebie, że poza czystą zabawą i tańcem, generują równie dużo emocji za kulisami. Czasem te emocje są szczere, a czasem stanowią część dobrze wyreżyserowanego spektaklu. Ostatnio na świeczniku znalazło się nie samo mistrzostwo taneczne, ale reakcja na porażkę – a konkretnie, zaskakujące odpadnięcie Agnieszki Kaczorowskiej i Marcina Rogacewicza z 17. edycji „Tańca z gwiazdami”.
Wielu stawiało ich w roli pewniaków do finału. Przecież Kaczorowska, jako doświadczona tancerka, i Rogacewicz, jako aktor z charyzmą, wydawali się mieć kompletny pakiet. Jednak to właśnie siódmy odcinek, 26 października, okazał się dla nich końcem przygody. I choć eliminacje są wpisane w reguły każdej rywalizacji, to reakcja pary wywołała więcej komentarzy niż ich ostatni taniec.
Kiedy ogłoszono werdykt, który dla wielu był niespodzianką, a dla samych zainteresowanych – szokiem, Kaczorowska i Rogacewicz opuścili studio w pośpiechu. Nie było tradycyjnego pożegnania, wywiadów ani długiego dziękowania. Po prostu – zniknęli. Ten nagły odwrót od kamery natychmiast stał się gorącym tematem i zapoczątkował falę krytyki. Publiczność i media zastanawiały się, czy tak po prostu wygląda sportowa postawa, czy może jest to wyraz głębokiego rozczarowania, które przerosło zawodowy chłód.

Co dalej z Kaczorowska i Rogacewiczem?
Szybko pojawiła się kolejna informacja: para odwołała swój udział w jednym z programów Polsatu. To tylko podsyciło spekulacje: czy urażona ambicja sprawi, że Kaczorowska i Rogacewicz zbojkotują również finałowy odcinek? Tradycją jest, że na finał wracają wszystkie wyeliminowane pary, aby zatańczyć swoje ostatnie układy i pożegnać się z widzami. Ich absencja byłaby precedensem i wyraźnym manifestem niezadowolenia.
Sprawę postanowił skomentować juror, Tomasz Wygoda. Zapytany o potencjalny bojkot finału, Wygoda nie wdawał się w ocenianie ich decyzji o szybkim opuszczeniu studia.
Ja nie mam takich informacji i mam nadzieję, że im się nic nie stało zdrowotnie lub że nie ma tam jakiejś katastrofy życiowej, która mogłaby taką nieobecność usprawiedliwić
- powiedział w rozmowie z "Super Expressem".
Zamiast tego, wyraził nadzieję, że para jednak pojawi się w finale. To była dość dyplomatyczna próba załagodzenia sytuacji, wskazująca na to, że nawet w gronie jurorów panuje świadomość napiętej atmosfery, jaka wytworzyła się wokół tej eliminacji.
Więc jeśli nie ma takich zapowiedzi, to nie będę się na ten temat wypowiadać, bo ona była tutaj z Marcinem. Tańczyli bardzo długo i bardzo ładnie, pięknie. Mają swoich wielbicieli. Mam nadzieję, że tak jak wszyscy będą do końca - wiernie, uczciwie i sprawiedliwie - dodał.
Klątwa i komentarze: wina telewizyjnych zabobonów
W całej tej edycji „Tańca z gwiazdami” powtarzała się jeszcze jedna, bardziej humorystyczna, choć równie medialna teoria: „klątwa Karolaka”. Aktor Tomasz Karolak, który co tydzień polecał widzom, na którą parę głosować, miał rzekomo działać odwrotnie do zamierzonych efektów. Każda para, którą wspierał publicznie, niespodziewanie żegnała się z programem. Oczywiście, to tylko żart, rodzaj telewizyjnego zabobonu, ale media szybko podchwyciły ten wątek, nadając mu miano fatum.
Podszedłem do nich nawet po ich wykonie i mówię, "kurczę, Marcin, ja uważam, żebyście zatańczyli pięknie i po prostu ja jestem za wami, prawda? No i niestety poprosiłem, żeby oddać na nich głosy i klątwa Karolaka... Ale to wszystko jest serca, to nie jest z wyrachowania - tłumaczył.
Okazało się, że "klątwa" miała dotyczyć także Kaczorowskiej i Rogacewicza. Czy rzeczywiście wsparcie Karolaka stało się złym omenem? Aktor, mając już dość bycia wplątanym w ten cyfrowy spisek, odniósł się do tematu w programie "Halo Tu Polsat". Swoim komentarzem najpewniej chciał rozładować atmosferę i zrzucić z siebie odpowiedzialność za wynik głosowania widzów. To przecież, na końcu dnia, widzowie decydują. Jednak w show-biznesie każda, nawet najbardziej absurdalna teoria, żyje własnym życiem.
Cała ta historia – od zaskakującej eliminacji, przez gorzkie odejście pary, po medialne spekulacje o bojkocie finału i żarty o klątwie – pokazuje, jak cienka jest granica między sportową rywalizacją a emocjonalną rozgrywką. Udział w programie tego typu jest ogromnym wysiłkiem, ale oczekuje się, że profesjonalizm zwycięży nad osobistym rozczarowaniem. Pytanie o ich powrót do finału było więc nie tylko pytaniem o taniec, ale o wizerunek i szacunek do reguł gry, w której, niestety, czasem trzeba po prostu przegrać i uścisnąć dłoń zwycięzcom. Ich dalsza decyzja miała pokazać, co jest dla nich ważniejsze: momentalna duma, czy szersza, zawodowa perspektywa.
