Ostatni koncert Andrzejczaka. Tak zaśpiewał kilka dni przed śmiercią
Felicjan Andrzejczak zmarł, walcząc z poważną chorobą. Koncerty dodawały mu woli życia. Nagranie z ostatniego koncertu łamie serce, a występ w Sopocie pokazuje, jak wielkim był artystą.
Na co zmarł Felicjan Andrzejczak?
Felicjan Andrzejczak , dawny wokalista Budki Suflera , zmarł 17 września 2024 roku. Uwielbiany artysta solowy, któremu zawdzięczamy przebój "Jolka, Jolka, pamiętasz, przed śmiercią chorował na raka . Szczegóły te ujawnił jego menadżer. Później Krzysztof Cugowski przekazał, co mogło być bezpośrednią przyczyną śmierci muzyka.
Niestety teraz odszedł. Ale nie umarł na to, co mu dolegało, tylko podobno miał udar, wczoraj [17 września – red.] nie wybudził się ze śpiączki – ogłosił były lider Budki Suflera.
Andrzejczak walczył z chorobą, ale występował na scenie niemal do samego końca. Kontakt z publicznością dodawał mu sił. Menadżer Felicjana przyznał, że tegoroczny koncert w Sopocie “dodał mu skrzydeł w walce z chorobą” . Występ w Operze Leśnej był wyjątkowy z kilku powodów, szczegóły poniżej.
Felicjan Andrzejczak na Top of the Top Sopot Festival 2024
Felicjan kochał koncertowanie. 15 sierpnia zaśpiewał na koncercie Krzysztofa Cugowskiego w Karwi.
Był moim gościem 15 sierpnia 2024 r. na moim na koncercie w Karwi. Wtedy się dowiedziałem, że jest ciężko chory. Jak teraz ze mną grał, widać było, że jest chory. Jeszcze śpiewał normalnie, ale widać było, że coś mu dolega – wyznał Cugowski.
Miał on też pojawić się na wydarzeniu Krzysztofa w Lublinie, 4 listopada. Jego kolega z Budki Suflera wyraził wielki smutek, że już nie jest to możliwe. Tym większej wartości nabierają ostatnie koncerty Andrzejczaka . Jednym z nich był Top of the Top Sopot Festival . Wiele gwiazd występujących wtedy w Operze Leśnej – między innymi Edyta Bartosiewicz i Grażyna Łobaszewska – narzekało na warunki techniczne, problemy z odsłuchami i nietypowe aranżacje. Tymczasem Felicjan po prostu wszedł na scenę i zrobił swoje: zjawiskowo wykonał swój utwór , a sopocka publiczność oszalała.
Kochani, dziękuję za wczoraj! To był piękny wieczór dla mnie, jak i również mojego zespołu! Różne emocje mną targają, ale dwie szczególnie: wzruszenie, kiedy widziałem tyle ludzi śpiewających każde słowo ze mną, oraz wdzięczność, że mogłem dla Was wystąpić – napisał po wszystkim na Facebooku.
Teraz to inne wydarzenie wywołuje najwięcej emocji. Ostatni koncert Felicjana odbył się w miejscu, które było dla niego szczególnie ważne. Teraz pod nagraniem roi się od zrozpaczonych komentarzy, nagranie i szczegóły poniżej.
Ostatni koncert Felicjana Andrzejczaka: film
Ostatni koncert Felicjana Andrzejczaka odbył się 7 września w Rzepinie. Jego menadżer Karol Szabucki wyjaśnił, że był to dla artysty bardzo ważny występ, gdyż Felicjan chodził w tym mieście do szkoły. Chodzi o Technikum Leśne, do którego uczęszczał w latach 60. Sam przyznawał w wywiadzie dla “Gazety Lubuskiej” w 2016, że to tam zaczęła się jego kariera na scenie.
Ja już w szkole średniej zacząłem śpiewać, w sześćdziesiątym szóstym. […] Bo to było w pięknej szkole, cudownej, w technikum leśnym w Rzepinie. Do dzisiaj z sentymentem do tej szkoły myślami wracam. Szkoda, że tylko myślami, bo nigdy nie mam czasu, żeby tam się znaleźć. Właśnie tam zacząłem amatorsko śpiewać, a później na coraz poważniejszych scenach stawałem, z poważnymi zespołami, miło wspominam studenckie granie. […] Amatorsko śpiewałem repertuar Czesława Niemena – wyznał muzyk.
Fakt, że wreszcie udało mu się tam zaśpiewać , porusza do głębi. 11 września Felicjan opublikował nagranie z Rzepina, a w opisie podziękował publiczności. Teraz pod filmem pojawiają się zrozpaczone komentarze fanów.
- Jak to możliwe, że kilka dni temu śpiewał na scenie?! A dzisiaj…
- Panie Felicjanie, za wcześnie, za szybko. Dziękujemy za to, co pan po sobie zostawił dla nas na wieki.
- Nie mogę uwierzyć, że to był ostatni koncert.
- Dziękujemy bardzo za piękny koncert i za wspomnienia – czytamy słowa internautów.
Poniżej możecie zobaczyć nagrania z występów Andrzejczaka w Rzepinie i Sopocie .
Źródło: Fakt, Gazeta Lubuska