Byli PÓŁ WIEKU razem. Historia miłości Felicjana i Jadwigi to wyciskacz łez

Felicjan Andrzejczak nie żyje

Smutne wieści dotarły do Świata Gwiazd 18 września 2024 roku. Felicjan Andrzejczak, legendarny głos z hitu “Jolka, Jolka”, wokalista Budki Suflera, nie żyje.

Andrzejczak miał w chwili śmierci 76 lat – jak udało nam się ustalić, zmarł przez problemy zdrowotne, po długiej walce z chorobą:

Od dłuższego czasu zmagał się z ciężką chorobą. Lekarze byli jednak optymistyczni. Niestety we wtorek doszło do tragedii, do której doprowadził wylew – powiedziała Światu Gwiazd osoba z otoczenia muzyka.

Przykre wieści potwierdziła w rozmowie ze Światem Gwiazd osoba na co dzień współpracująca z artystą:

Niestety, jest to prawda – usłyszeliśmy w słuchawce.

O twórczości i sukcesach muzycznych Andrzejczaka wiemy bardzo wiele. A co z jego życiem prywatnym? Taka miłość, jaka trafiła się jemu, zdarza się tylko w bajkach, szczegóły poniżej.

Felicjan Andrzejczak nie żyje. Legendarny artysta miał 76 lat Czytaj dalej Nie żyje ceniony muzyk. Budka Suflera pogrążona w żałobie Czytaj dalej

Jadwiga Andrzejczak - kim jest wdowa po Felicjanie Andrzejczaku?

Felicjan poznał swoją przyszłą żonę Jadwigę pod koniec lat 60. Oboje byli jeszcze bardzo młodzi, mieli 17 i 18 lat. On uczył się wtedy w Technikum Leśnym w Rzepinie, a Jadwiga skończyła właśnie żeńską szkołę w Ośnie Lubuskim. Pewnego razu spotkali się na potańcówce u wspólnych znajomych. W 2010 roku w rozmowie z “Gazetą Lubuską” tak wspominali moment poznania się:

• Ujął mnie swoim spokojem. Taki poukładany był – mówiła Jadwiga.
• Była piękna, wesoła, lubiła żarty. Od razu wpadła mi w oko. I taka została do dziś – wyznał muzyk.

Felicjan i Jadwiga zamieszkali w Świebodzinie, gdzie mieli piękny dom z ogrodem. Doczekali się syna Rafała i córki Kingi. Nawet po tym, jak ich dzieci założyły własne rodziny, mieszkały zaraz obok rodziców. Felicjan nie mógł być bardziej szczęśliwy: lubił mieć blisko całą rodzinę i stały kontakt z wnukami. A jak układało się jego małżeństwo? Wokalista Budki Suflera podkreślał, że całą swoją karierę zawdzięcza żonie, przeczytacie o tym poniżej.

Felicjan Andrzejczak i Jadwiga: historia związku

W cytowanej rozmowie z Gazetą Lubuską Felicjan przyznał, jak wiele zawdzięcza ukochanej Jadwidze.

Całe moje artystyczne życie zawdzięczam Jadzi. To ona wypchnęła mnie do Warszawy, gdy nasze dzieciaki były malutkie. Jedź, powiedziała, realizuj swoje marzenia. Rzuciłem robotę w szkole, pojechałem do teatru Na Targówku, a potem wszystko już poszło z górki – wspominał.

Jadzia aż promieniała z dumy, kiedy tylko mogła pochwalić męża. Podkreślała w rozmowach z dziennikarzami, jak świetnym jest artystą. Opowiadała, jak wytrwałych ma fanów. Nigdy też nie była zazdrosna o męża – muzyka.

Zazdrosna nigdy nie byłam. Bo to największa głupota suszyć facetowi głowę i podejrzewać, że ciągle skacze na boki. Po co mi takie piekło? Trzeba mieć zaufanie i ja je zawsze miałam. Pamiętam, jak "Jolka" była modna i te kobitki piszczały za Felciem, rzucały na szyję, słały listy, dzwoniły. Inna żona to by zaraz Bóg wie co pomyślała, że on... No, wiesz. A ja myślałam: no, Matko Boska, przecież to jego praca. Przecież ja się tym moim Felciem nacieszę, jak wróci do domu. Nigdy mi to nie przeszkadzało. Ja zawsze stałam krok w tyle. I tak jest do dziś – zapewniała Jadwiga Andrzejczak.

Małżeństwo pary, pomimo upływu lat, było pełne romantyzmu.

Felciu nigdy nie śpiewa, nawet przy goleniu. Ale romantykiem jest. Kiedyś, gdy dłużej spałam, to mi śniadanko do łóżka przynosił. Jajecznicę, bo nic innego nie potrafi zrobić. Do dziś woła wnuki na ciach, ciach, ciach. To oczywiście jajecznica à la Felicjan – rozczulała się Jadwiga.

Poniżej możecie zobaczyć zdjęcia Felicjana Andrzejczaka z ukochaną Jadwigą.

Źródło: Gazeta Lubuska (2010)