Eksperci ocenili debiut Katarzyny Dowbor i Filipa Antonowicza w "PnŚ". Nie jest dobrze
Katarzyna Dowbor i Filip Antonowicz w miniony weekend zadebiutowali jako prowadzący “Pytania na śniadanie”. Na tetmat występu nowych gospodarzy wypowiedzieli się specjaliści. Nie zabrakło słów krytyki.
"Pytanie na śniadanie". Debiut Katarzyny Dowbor i Filipa Antonowicza
“Pytanie na śniadanie” pożegnało się ze wszystkimi dotychczasowymi prezenterami. Odświeżona wersja porannego programu rozrywkowego TVP ma w planach przedstawienie widowni pięciu nowych par.
Do tej pory poznaliśmy trzy z nich: Klaudię Carlos i Roberta El Gendiego, Joannę Górską i Roberta Stockingera i debiutujących w miniony weekend Katarzynę Dowbor i Filipa Antonowicza.
Byłej prowadzącej “Naszego nowego domu”, jak słusznie zauważył jej nowy ekranowy partner, nikomu nie trzeba przedstawiać. Gwiazda związana była z TVP przez 30 lat, a po 11 latach powróciła na jej antenę.
Filip Antonowicz może być dla wielu postacią zupełnie świeżą. W przeszłości spełniał się jako raper, a także prezenter w Radiu Eska. Ma za sobą również doświadczenie w telewizji, wielokrotnie podziwiać mogliśmy go na antenie Eska TV.
Katarzyna Dowbor i Filip Antonowicz pojawili się z tym "PnŚ". Wystarczył jeden symbol, by wywołać zamieszanie Beata Tadla poprowadzi "Pytanie na śniadanie"? Nie zgadniecie, kto będzie jej towarzyszyłMedioznawcy oceniają debiut Katarzyny Dowbor i Filipa Antonowicza w "Pytaniu na śniadanie"
Weekendowy występ Katarzyny Dowbor i Filipa Antonowicza w “Pytaniu na śniadanie” zebrał mieszane opinie wśród internautów. Wielu zarzucało gospodarzom nadmierne spięcie, inni tłumaczyli, że wynika ono z pewnością ze stresu związanego z pierwszym wspólnym odcinkiem.
W rozmowie z Wirtualnymi Mediami medioznawca i audytor jakości mediów z Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Jacek Dąbała orzekł, że prezenterzy potrzebują czasu, by móc lepiej ze sobą współgrać. Uznał, że nawet doświadczona Katarzyna Dowbor musi popracować nad pewnymi elementami pracy.
Jest jeszcze pewien rodzaj niepewności, poszukiwania siebie czy nawet onieśmielenia. Pani Katarzyna Dowbor też musi się odnaleźć w tej formule, ponieważ za każdym razem jest to nowy stres i poszukiwanie relacji, zarówno z niewidzialnym widzem, zespołem, studiem, jak i z partnerem. Było to widać w czasami nadmiernie rzucającym się w uszy śmianiu się. Momentami pojawiały się też słynne słowa-wybryki, czyli „eee”. To elementy, nad którymi trzeba jeszcze popracować - stwierdził.
Filipowi Antonowiczowi prof. Jacek Dąbała zaleca popracowanie nad bardziej wyrazistą artykulacją. Zdaniem medioznawcy, również prezentowany na antenie humor powinien być dużo łagodniejszy i przystępny dla widza.
Być może z jego onieśmielenia wynika, bo omawiam premierowy występ, że mogło to czasami umykać jego uwadze. Trzeba pamiętać, że ten program ogląda wielu starszych widzów o określonym poziomie wykształcenia, jak wynika z badań. Zatem prezenter musi pokazać, że ma ciepły i empatyczny charakter medialny, odkryć w sobie na wizji to, co jest pozytywne. Trzeba przy tym równolegle bardzo uważać, co jest w nas naturalne, ale niekoniecznie musi się podobać widzom, jak np. zbyt sarkastyczne poczucie humoru. Warto dbać o to, aby humor był inteligentny, przyjazny i optymistyczny - powiedział specjalista.
Katarzyna Dowbor i Filip Antonowicz w ogniu krytyki
Dużo mniej wyrozumiały dla nowych prezenterów “Pytania na śniadanie” okazał się kierownik Katedry Komunikowania i Mediów na Uniwersytecie SWPS prof. Maciej Mrozowski. W rozmowie z Wirtualnymi Mediami surowo potraktował podjęcie przez gospodarzy konkretnych tematów.
Pierwszy temat dotyczył reformy w szkole, która zwalnia uczniów z odrabiania prac domowych. Prowadząca powiedziała, że nie wolno będzie zadawać takich prac, błędnie, bo w rzeczywistości nie będzie takiego nakazu. To mogło rodziców wprowadzić w błąd. Zarzucam tutaj słabe przygotowanie tematu. Moje zastrzeżenia wzbudził też materiał o Holokauście, zwłaszcza nieudolne rozmowy prowadzącego. Najpierw powiedział, że podobno w muzeum jest dużo rzeczy należących do ludzi, którzy odeszli. Trudno mi wyobrazić sobie, żeby w muzeum było coś innego. Później, kiedy nawiązywał do osobistych doświadczeń polskich rodzin, stwierdził, że każdy ma kogoś, kto zginął w Zagładzie. Trochę niezręcznie to wyszło, bo pewnie miał na myśli ofiary wojny, a nie Holokaustu - ocenił medioznawca.
Mrozowskiemu nie do końca podobało się również samo zestawienie telewizyjnej “wyjadaczki” z nieznanym szerszej publiczności prezenterem. Specjalista zauważył, że między gwiazdami zaistniało duże napięcie.
Początek był zdecydowanie nieudany. Siedzieli obok siebie dosyć drętwo, mówili do kamery, w ich zachowaniu widać było napięcie (…) Nie do końca rozumiem charakter zestawienia tych dwóch postaci - osoby znanej o ukształtowanej osobowości i nieznanego człowieka, o którym nie wiadomo, czy ma być jej dopełnieniem czy kontrapunktem. Na początku nie było między nimi interakcji, dopiero po kilku godzinach zaczęli zwracać się do siebie i było trochę lepiej - stwierdził profesor.
Medioznawcy nie brakuje jednak optymizmu. Jego zdaniem, gdy prezenterzy zdołają pokonać mankamenty towarzyszące ich pierwszym występom i dłużej ze sobą popracują, są w stanie wykreować bardzo ciekawy duet.
Jest potencjał i mogą się rozkręcić, kiedy poczują się swobodniej. Wtedy między nimi będzie więcej spontanicznej rozmowy, bo teraz usztywniała ich trema - orzekł prof. Maciej Mrozowski.
Zobacz: Karol III zostanie w szpitalu na dłużej. Niepokojące doniesienia po operacji brytyjskiego króla
Źródło: wirtualnemedia.pl