Latami zajmowała się Villas. Taką emeryturę dostała od państwa

Elżbieta Budzyńska, która zyskała popularność jako opiekunka Violetty Villas, przerwała milczenie. Tak dziś wygląda jej życie. Jaką emeryturę dostaje od państwa?
Violetta Villas: Legenda, która wybrała samotność
Violetta Villas – diwa światowych scen, obdarzona niezwykłym głosem i charyzmą, która nie miała sobie równych. Po powrocie z wieloletniego pobytu w Stanach Zjednoczonych coraz bardziej oddalała się od świata. Artystka, która niegdyś występowała dla prezydentów i królów, ostatnie lata życia spędziła w samotności, zaszyta w rodzinnym domu w Lewinie Kłodzkim. Tam, otoczona przez dziesiątki zwierząt, stworzyła swój własny azyl – miejsce, do którego nie wpuszczała niemal nikogo.
Relacje z rodziną z biegiem lat niemal zupełnie się urwały. Jej jedyny syn, Krzysztof Gospodarek, nie odgrywał aktywnej roli w życiu matki.
Syn Violetty Villas zobaczył występ w TVP. Padły gorzkie słowa pod adresem Justyny Steczkowskiej Michał Szpak dostał wiadomość od syna Violetty Villas. Wszystko stało się dzień po występie w SopocieBył nieobecny w kluczowych momentach – podkreśla Elżbieta Budzyńska, wieloletnia opiekunka artystki, w rozmowie z ShowNews.pl.
Sąd skazał opiekunkę Violetty Villas
Stan zdrowia Villas systematycznie się pogarszał. Pomimo licznych doniesień medialnych o dramatycznych warunkach, w jakich żyła, pomoc ze strony instytucji czy najbliższych nie nadchodziła.
Pani Violetta w ostatnich miesiącach życia raczej nie leżała. Siedziała w domu, oglądała telewizję i nawet nie chciała wychodzić na zewnątrz w obawie przed swoim szwagrem. Nie mogłam jej do niczego zmusić – wspomina Budzyńska. Strach, samotność i izolacja stały się codziennością kobiety, która kiedyś była ikoną estrady.

Po śmierci Villas w 2011 roku rozpoczął się bolesny etap walki o jej majątek. Testament, w którym gwiazda zapisała swój dom Elżbiecie Budzyńskiej, został zakwestionowany. Sąd uznał, że artystka nie była w pełni świadoma podczas jego sporządzania.
Dla Budzyńskiej rozpoczął się koszmar – ostatecznie została skazana za nieudzielenie pomocy, co według sądu miało przyczynić się do śmierci piosenkarki.
My obie tak rzekomo piłyśmy. To dlaczego nie byłam nigdy na żadnym odwyku i normalnie egzystuję? – pyta z goryczą Budzyńska, która do dziś nie potrafi pogodzić się z wyrokiem.
Sądowa batalia i utracone pamiątki
Po śmierci Villas sytuacja wokół jej majątku stawała się coraz bardziej napięta. Początkowo sąd przyznał Budzyńskiej prawo do zamieszkania w domu w Lewinie Kłodzkim oraz uznał, że wszystko, co po Villas zostało, jest ich wspólnym dorobkiem. Jednak, jak twierdzi opiekunka gwiazdy, syn artystki nie ułatwiał realizacji tych postanowień.
On pojawiał się tylko przez lata, jak mama była po koncertach i miała pieniądze. Ale kiedy go potrzebowała, to go nie było. Kiedy Violetta zmarła, to sąd początkowo mi przyznał prawo mieszkania w Lewinie i wszystko, co po niej zostało, jako nasz wspólny dorobek. Gospodarek miał mi wydać klucze, ale tego nie zrobił. Weszłam do tego domu dopiero z pomocą mediów. Zaczęłam sobie tam sprzątać i wtedy dostałam wiadomość o śmierci mojego męża. Pojechałam na pogrzeb z małą walizką, a gdy wróciłam, to syn Violetty wymienił zamki i już nie weszłam do tego domu – relacjonuje Budzyńska w rozmowie z ShowNews.pl.

Jak twierdzi, do dziś nie odzyskała swoich osobistych rzeczy, pamiątek ani zdjęć, które znajdowały się w domu Violetty Villas. W cieniu sławy i dramatycznych okoliczności ostatnich lat życia artystki pozostały nierozliczone emocje, żal i pytania bez odpowiedzi.
Jaką emeryturę ma opiekunka Violetty Villas?
Po wyjściu z zakładu karnego Elżbieta Budzyńska znalazła się w dramatycznej sytuacji życiowej. Przez pewien czas nie miała nawet dachu nad głową. Miejscem, które tymczasowo stało się jej schronieniem, był namiot rozstawiony na posesji w Lewinie Kłodzkim – tej samej, gdzie przez lata mieszkała z Violettą Villas. Dopiero później, dzięki pomocy dawnych przyjaciół artystki, udało jej się przenieść pod Warszawę, gdzie obecnie żyje.
Ja nie byłam przy pani Violetcie dla pieniędzy. Jej nie było stać, żeby mi płacić czy mnie ubezpieczać. Opiekowałam się nią tak, jak umiałam przez 30 lat, i nie zakładałam w banku kont. Mam 800 złotych emerytury, którą sobie wypracowałam w innych miejscach i żyję teraz skromnie pod Warszawą – mówi Budzyńska.
Z widocznym żalem wspomina również medialną nagonkę, jaka rozpętała się po śmierci Villas. Jej nazwisko pojawiało się w kontekście rzekomego wykorzystywania finansowego artystki, co – jak sama podkreśla – było dla niej niezwykle bolesne i niesprawiedliwe. Z rozgoryczeniem przypomina, że po śmierci Villas media sugerowały, jakoby Budzyńska wykorzystywała finansowo swoją podopieczną.






































