Restauracja Borysa Szyca popada w ruinę. Z zewnątrz straszy, a tytułuje się „najlepszą w Warszawie”

Słynny polski aktor, Borys Szyc jest udziałowcem restauracji Akademia ulokowanej na warszawskim Mokotowie. O ile wnętrze, zawartość menu i ceny wskazują, że to elegancki lokal, to widok na zewnątrz wieje zgrozą! Odpadające brudne markizy straszą mieszkańców i wchodzących gości.
Borys Szyc otworzył restaurację
W lutym 2013 roku, na otwarciu pierwszej warszawskiej restauracji Borysa Szyca o nazwie „Akademia”, pojawiły się prawdziwe tłumy gwiazd i przyjaciół aktora, w tym Katarzyna Figura, Katarzyna Sokołowska, Monika Olejnik z partnerem, Tomasz Karolak, Urszula Dudziak. Gwiazdy doceniały elegancję lokalu oraz menu przygotowane przez znakomitego szefa kuchni. Restauracja Szyca od początku stawiała na kuchnię polską w nowoczesnym wydaniu i tak jest do dzisiaj.

Co można zjeść i jakie są ceny w restauracji Borysa Szyca?
Fakt, że "Akademia" istnieje już 12 lat i przetrwała czasy pandemii, jest wyraźnym dowodem na to, że goście lubią to miejsce, a oferowane jedzenie jest smaczne. Jakich cen możemy spodziewać się w restauracji Borysa Szyca? Obok tradycyjnego tatara wołowego za 59 zł i sałatki z pieczonym serem kozim za 58 zł można zamówić śledzia z czerwoną cebulą za 46 zł. Z zup do wyboru są między innymi rosół z makaronem przepiórczym za 27 zł i krem z białych warzyw z oliwą truflową za 32 zł.
Na danie główne można skosztować pierogów z wędzonym twarogiem i pieczonymi ziemniakami z okrasą z cebuli za 74 zł lub pierogów z cielęciną i okrasą z boczku za 69 zł. Jeśli preferujecie coś bardziej wyszukanego, w menu znajduje się królik w sosie warzywnym za 78 zł, łosoś nori z domowym sosem teriyaki i majonezem wasabi za 87 zł oraz polędwica wołowa z fondantem ziemniaczanym i dodatkami za 168 zł. Jak widać, ceny są typowo warszawskie i, jak na tego typu lokal, całkiem zrozumiałe.
Na zewnątrz ruina...
Jednak bardziej od cen w menu może odstraszać to co na samym wejściu. Nad witrynami restauracji wiszą szare markizy z nazwą „Akademia” i nazwą marki drogiego szampana. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że są one masakrycznie brudne, nadgryzione zębem czasu, niektóre odpadają, inne częściowo zwisają i wyglądają, jakby przetrwały nie tylko pandemię, ale i zmasowany atak gołębi. Nad markizami widnieje też szyld „Akademia” w równie opłakanym stanie – z odpadającymi literami i łuszczącą się powłoką. Jak widać na zdjęciach, wygląda to naprawdę przerażająco…
Nie wydaje się, żeby restauracja tej klasy na siebie nie zarabiała, a właściciele nie byli w stanie wymienić tego, co jest uszkodzone lub brudne. Trzeba przyznać, że takie elementy zewnętrznego wystroju na pewno nie są najlepszą reklamą tego, co oferuje się na talerzu. Mamy nadzieję i oczywiście życzymy, by wszystko udało się wkrótce wymienić i żeby doceniło to jak najwięcej gości.









































